27

622 34 1
                                    

- Dzięki. - rzuciłam w stronę chłopaka i odpięłam pasy. Już złapałam za klamkę i miałam wychodzić, lecz Jace złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego.

- Poczekaj. - spuścił wzrok. - Może pójdę z tobą i wyjaśnię, czemu cię tyle nie było? - zaproponował. - No wiesz, w końcu to moja wina i nie chce, żebyś oberwała za to. - uśmiechnął się słodko, co odwzajemniłam.

- Dzieki. Ale nie musisz. Myślę, że nie będzie aż tak źle. Trochę się pogniewają i im przejdzie. - pokazałam zęby.

- Napewno? - zabrzmiał jak przejęty ojciec, który robi przesłuchanie siedemnastoletniemu dziecku przed wyjściem na spotkanie ze znajomymi.

- Tak. - zaśmiałam się, bo już nie mogłam wytrzymać.

- No. To w takim razie buzi i do zobacznia. - udał poważnego.
Zaśmiałam się znowu i pocałowałam go w policzek na pożegnanie.

- Do zobaczenia. - dodałam na koniec tuż przed zamknięciem drzwi.

Chłopak tylko się uśmiechnął i odjechał. Z uśmiech patrzyłam za nim jak odjeżdża i nagle mnie ocknęło, że przede mną rozmowa z rodzicami. A dodatkowo źli są jeszcze napewno moi przyjaciele. Od razu uśmiech zszedł mi z twarzy. Wyjęłam szybko klucze, otworzyłam zręcznie furtkę, a potem drzwi domowe. Zawsze jak jestem z kimś pokłócona lub boję się czyjejś reakcji, tak jak w tym przypadku, zachowuje się strasznie cicho i udaje, że mnie nie ma. Taka już jestem.

Zamknęłam cichutko drzwi i udało mi się jeszcze zdjąć kurtkę, zanim zobaczyłam przed sobą mamę z tatą, stojących z nieprzyjemnymi minami.

- Cześć. - zaczęłam, stojąc i nie wiedząc co ze sobą zrobić.

- Dlaczego nie odbierasz telefonu? Ignorujesz nas czy co? - zapytał szorstko tata.

- Nie, to nie tak. Ja po prostu nie słyszałam, bo...

- Bo co? Gdzie ty w ogóle byłaś i z kim? No bo napewno z kimś. - dołączyła mama.

- Tak. Byłam z Jace'm. Zabrał mnie nad jakieś jeziorko, odłożyłam telefon i nie słyszałam jak dzwonicie. Od innych też nie odebrałam. - chciałam podkreślić, że to nie była ignorancja.

- Dobra, jutro pogadamy na ten temat. Idź die umyj i spać. - powiedział krótko tata, a ja zrobiłam to, co kazał.

Było mi trochę przykro, ale z drugiej strony to nigdy wcześniej nie byłam aż tak szczęśliwa. Cieszyłam się, że wreszcie znalazłam swoją bratnią duszę.

Weszłam do łazienki i zmyłam z siebie dzisiejszy dzień. Umyłam zęby i powędrowałam do pokoju. Gdy była gotowa do spania, wzięłam telefon do ręki. Postanowiłam napisać do przyjaciół, że żyję i tak łatwo się mnie nie pozbędą. Przeprosiłam, że nie odbierałam i nie odpowiadałam. Potem to już tylko położyłam się na łóżku i przy zgaszonym świetle myślałam o dzisiejszym dniu. Zanim zdążyłam się zorientować, zasnęłam.

Obudziłam się zdziwiona przez  budzik, nie wiedząc jakim cudem, bo przecież nie przypomninam sobie, żebym go nastawiała.

Wstałam niechętnie z łóżka i wykonałam poranne czynności. Po około dwudziestu minutach zeszłam na dół na śniadanie. Przywitałam się z rodziną. Mówiąc rodziną, mam namyśli tatą i bratem, który o dziwo już wstał. Tata od kiedy pamiętam jest rannym ptaszkiem i zawsze wstaje przed nami. Natomiast moja mama i brat zupełnie odwrotnie. Potrafią spać do 10. A ja, ja to ja. Mieszczę się gdzieś pomiędzy. Budzę się po 8 i wstaję najpóźniej o 9.

- Co ty tutaj robisz o tej godzinie? Wyspałeś się w ogóle? - zażartowałam z brata, będąc zupełnie poważna.

- Tak. Żebyś wiedziała, że się nie wyspałem! - krzyknął, siedząc przy blacie w kuchni, mimo że byłam zaraz obok niego. - Jace nie dawał mi spać. Cały czas wydzwaniał. - powiedział poddenerwowany nieco ciszej niż wcześniej. Zapewne po to, by tata nie słyszał. Ja uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie o chłopaku.

- Coś od ciebie chciał? - spytałam, przekładając jogurt do miseczki.

- Coś? Człowieku. Zatruwał mi cały mój cenny czas, który mógłbym wykorzystać, nie wiem, może na... SPANIE? - wbił we mnie coraz bardziej wściekły  wzrok.

- Ale czemu ty się na mnie drzesz? Czy to moja wina? - kończyłam robić  moje śniadanie, dodając do niego musli z malinami. Podeszłam do blatu, przy którym siedział Jack i usiadłam naprzeciwko niego.

- Tak. Właśnie twoja. Bo ty jesteś jedynym tematem naszych rozmów. A właściwie jego monologów. Boże, biedny chłopak. Nie wie, w co się wpakował. - powiedział już lekko rozbawiony, a ja spiorunowałam go wzrokiem za ostatnie zdanie.

- Dzieciaki, nie kłóćcie się, proszę! - usłyszeliśmy w tym samym momencie głos taty z salonu.

- My się nie kłócimy. Tylko on na mnie krzyczy. - zaśmiałam się pod nosem, bo wyszło to zabawnie. Tym razem to ja zostałam obdarowana zimnym spojrzeniem chłopaka.

- Dobra. - przetarł zaspane oczy. - Lecę się zbierać. Muszę się nauczyć nowego scenariusza. - dodał na odchodne, a ja spojrzałam ciepło i przywitałam się z moim pięknie przyrządzonym i pysznym śniadankiem.

Ten dzień był nudny. Siedziałam w domu. Coś czytałam, coś przepisałam do szkoły, czegoś się nauczyłam, nawet trochę popisałam z przyjaciółmi. Ale od Jace'a zero wiadomości i połączeń przez cały dzień. Gdy już zrezygnowana położyłam się o godzinie 20:00 na łóżku, by obejrzeć jakiś film, dostałam od niego wiadomość.

Od: Jace ❤️

Hej, jak żyjesz? Mogę przyjść do was na chwilę?

Zdziwiłam się, że chce przyjść o tej godzinie, ale zgodziłam się wręcz od razu.

Do: Jace ❤️

Jasne, wpadaj nawet na dłuższą chwilę.

Po wysłaniu wiadomości, odrzuciłam telefon na łóżko obok mnie i zajęłam się oglądaniem mojej ulubionej sagi "Piratów z Karaibów".
Po pewnym czasie usłyszałam, że ktoś puka do drzwi mojego pokoju.

Po rzuceniu "proszę", wstałam, by przywitać się z chopakiem. Ten wparował do pomieszczenia jak poparzony. Wydawało mi się, że ma rozciętą wargę, ale udało mu się to chyba zamaskować.

- Alex, musze ci coś ważnego powiedzieć. - zaczął i nawet nie dopuścił mnie do słowa.

- Ale.. - chciałam zapytać, czy stali się coś, czym powinnam się martwić.

- Proszę cię, nie przerywaj mi, nie zadawaj pytań... Jak powiem, to dam Ci znać, że już skończyłem. Wtedy można sz pytać. - mówił ciągiem, chodząc w kółko, wydawał się być bardzo zdenerwonany jakąś sytuacją. Normalnie się tak nie zachowywał. Zawsze był skryty, ale nie do tego stopnia, śmiały, lecz nie narzucał mi swojego zdania.

- Rozumiesz? - chciał się upewnić, na co ja wpatrywałam się w niego jak w idiotę, ponieważ nie podobał mi się jego ton.

- Czego mam nie rozumieć? Natomiast nie podoba mi się jak do mnie mówisz. - powiedziałam stanowczo.

- Oj, przestań. Nie czas na to teraz. - machnął ręką.

- A ja myślę, że właśnie tak. Czemu ja mam milczeć, nie mogę zadawać żadnych pytań? Za kogo ty mnie masz? Wbiegasz do mojego domu jak do siebie i jeszcze stawiasz jakieś warunki? - puściły mi nerwy.

- Dobra. Przepraszam. Jestem strasznie zdenerwowany i nie wiem od czego zacząć. - złapał się za głowę. - Alex, proszę cię nie bądź zła. - podniósł głowę i spojrzał mi głęboko w oczy, a ja zamarłam widząc te jego promienne tęczówki.








Witajcie miśki!
Wybaczcie za taką nieobecność. Obiecuje się poprawić.

Wish You Were Here || Jace NormanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz