22

764 45 3
                                    

Usłyszałam swoje imię, więc otworzyłam delikatnie oczy. Nede mną pochylał się Jece. Leżałam chyba na podłodze. Trochę się przestraszyłam, bo w pierslwszej chwili nie wiedziałam co się stało, natomiast po otrząsnięciu się przypomniało mi się całe zdarzenie sprzed... No właśnie? Która w ogóle jest godzina?

- Co jest? Gdzie on jest? - spytałam poddenerwowana, opierając się na przedranieniach i mrugąjac kilka razy, by obraz już mi się nie rozmazywał.

- Spokojnie. Już go nie zobaczysz. - uspokoił mnie i pogłaskał po włosach. Spróbowałam się podnieść, ale z wrażenia było mi ciężko, więc chłopak złapał mnie za rękę i pomógł.

Kiedy trzymałam się na dwóch nogach, rozpłakałam się głośno i rzuciłam się w jego ramiona. Przytuliłam go mocno i nie chciałam puścić. Czułam się bezpiecznie. Czułam, że on nie mógłby zrobić mi cokolwiek złego.

- Już dobrze, mała. - gładził mnie po plecach. Mogłam wyczuć w jego głosie, że tak jak ja był przestraszony. Natomiast mogłabym dać sobie rękę uciąć, że głównie niedowierzał, że jego kumpel mógłby chcieć zrobić coś tak okropnego.

- Przepraszam. - otarlam łzy z policzków i oderwałam się od niego. Stanęłam naprzeciwko Jace'a. A tak w ogóle, to gdzie ty byłeś?! - zdałam sobie sprawę, że mnie zostawił i byłam sama przez ponad pół godziny. - Miałeś odejść na chwilę. - zrobiłam mu wyrzuty sumienia. - Chyba już pójdę. - Nie chciałam spojrzeć mu w oczy, więc błądziłam wzrokiem po pokoju. Ruszyłam w kierunku drzwi. Chciałam jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, w którym... I nigdy do niego nie wracać.

- Zaczekaj. Przepraszam. Zasiedziałem się z kolegą. W sumie to nie jesteś małym dzieckiem, żeby cały czas z tobą przebywać. - zaśmiał się, ale mnie to nie bardzo rozśmieszyło. - Wybacz. Zostań jeszcze chwilę. Pójdziemy się przwietrzyć. Zapomnisz o tym wszystkim. - zachęcał. W końcu moje oczy spoczęły na jego ciemnobrązowych tęczówkach. Przypatrzyłam im się. Nigdy wcześniej nie miałam na to okazji. Były niesamowite...

Otrzasnęłam się chyba po kilkudziesięciu sekundach, kiedy usłyszałam, że Jace do mnie mówi.

- Alex? Coś się dzieje? - zaniepokoił się.

- W porządku. W zasadzie to jeszcze nie jest tak późno. - uległam, na co on uśmiechnął się w geście zwycięstwa.

Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Super. Już trzecia osoba mnie dzisiaj za sobą ciągnie. Ale tylko u jednej mi to nie pasowało. Moja przyjaciółka i on to coś innego...

Prowadził mnie w miejsce, którego jeszcze nie zdążyłam odwiedzić, ponieważ podążaliśmy na górę. W sumie co się dziwić, skoro byłam tam pierwszy raz.

- Gdzie my idziemy? - powiedziałam zniecierpliwiona.

- Zobaczysz. - mrugnął do mnie, a po chwili stanął w miejscu przed jakimś balkonem i go otworzył. O nie, to nie był jakiś tam balkon. To był taras na piętrze. Z racji, że było już ciemno na dworze, to napewno był jeszcze bardziej urokliwy niż w dzień. Tak podejrzewam. Był szeroki i długi. Na każdym rogu poręczy były przymocowane drobne światełka, co dawało cudowny efekt. Nie było ich za dużo, były idealnie dopasowane do projektu tego, jak ja to nazwałam, balkonu.

Otworzyłam szeroko oczy i usta i stanęłam w wejściu, nie mogąc na początku zrobić kroku w przód.

- Robi wrażenie, co? - zachichotał pod nosem i wyszedł na powietrze, wymijając mnie. Odwrócił się zaraz przodem. Uśmiechnęłam się. Poczułam się szczęśliwa, oczywiście jak na taką sytuację, która wydarzyła się dosłownie kilka minut temu. Ale dzięki niemu o tym zapomniałam. Chociaż na chwilę.

- Widać, że ten, który wymyślił taką koncepcję zna się na tym, co robi. - rozejrzałam się wokół, podchodząc do Jace'a.

- Wiedziałem, że ci się spodoba. Powiedzieć ci coś? - spojrzał mi głęboko w oczy, a ja mało co się nie rozpłynęłam.

- Okej. A co? - spytałam niepewnie.

- Zrobiłem to specjalnie dla ciebie. Na dzisiaj. - spoważniał i dotknął placem wskazującym mojego nosa.

- Czyżby? Sam to zrobiłeś? - uśmiechnęłam się, lecz w moim głosie dało się wyczuć, że nie do końca mu dowierzam.

- Oj, dobra. Przyszli goście i mi zamontowali. Nie miałem tyle czasu. Musiałem przygotować imprezkę. - przyznał się, co wyglądało słodko. Zaśmialiśmy się oboje. Potem spojrzeliśmy sobie kolejny raz w oczy.
Jace przybliżył się do mnie powoli. Odgarnął kosmyk moich włosów z oczu. Ten moment bardzo przypomniał mi, kiedy graliśmy podobną scenę. Mój żołądek spiął się niesamowicie. Nie wiedziałam, czy to ze szczęścia, czy już pora umierać.

Spojrzał na moje usta, po czym położył na nich swoje. Ja wsunęłam swoje dłonie w jego blond włosy i pogłębiłam pocałunek. Chyba na to dokładnie czekałam od dłuższego czasu.

Reszta wieczoru była najpiękniejszym przeżyciem jakie mogłabym sobie wymarzyć. Spędziłam go razem z chłopakiem. Wreszcie uwierzyłam, że moje życie się odmieni i będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi z troskliwym, zabawnym i do tego przystojnym chłopakiem u boku.

***
- Dzięki, że przyszłaś. - jego kąciki ust udały w górę, a ja cmoknęłam go w usta na pożegnanie. Oddaliłam się od chłopaka o kilka kroków i złapałam za swoją torebkę. Założyłam buty, po czym, tym razem ja, złapałam pijaną Melanie za nadgarstek i pociągnęłam w swoją stronę, czyli do wyjścia. Machnęłam mu jeszcze na odchodne, a dziewczyna coś marudziła, że odciągnęłam go od super przystojniaka, którego już miała poderwać. Ciekawe, jak chciała to zrobić w takim stanie.

Stwierdziłam, że udamy się do mojego domu, gdyż dziewczyna nie byłaby w stanie trafić do swojego. Zatargałam ją do wolnego pokoju i położyłam na łóżku. Sama odbyłam wieczorną rutynę i skierowałam się do mojego przytulnego łóżeczka, które nigdy by mnie nie zdradziło ani nie zawiodło. Gdyby nawet świat się walił, ja nie zrezygnowałabym z wyjścia z niego.

Przed zaśnięciem sprawdziłam jeszcze telefon. Dostałam wiadomość od ważnej dla mnie osoby, której uśmiech zawrócił mi w głowie.

Od Jace:

Dobranoc A. ❤️

Ludki, sądzę, że nie jest tak źle. Wybaczcie, że nie taki długi jak ostatni... :(

Wish You Were Here || Jace NormanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz