Jacob

2.9K 141 7
                                    

- Wiesz, że to nie wpłynęło wyłącznie na ciebie?! - cała złość i frustracja, którą Jasper tłumił w sobie, została przelana na mnie.

- Wiem. - pokornie spuściłem wzrok.

- Miałeś zostać alfą, byłbyś najmłodszym przywódcą w dziejach!

- Wiem. - co innego mogłem powiedzieć?

- Teraz rada ma powody, aby mianować nim Reeda! -  czyli brata Caleba i Lilly, chłopaka  rywalizującego ze mną od zawsze.
Ta relacja różniła się bowiem od tej "łączącej" mnie z Kevinem, byłym mojej dziewczyny, a przynajmniej przyszłej...
Tu nie chodziło wyłącznie o głupie zaczepki oraz pozycję w szkole.
Chodź zaczęło się od dziecinnych sporów, teraz walka toczona była o dobro stada.

- Nie wieże, jak mogłeś być tak nierozważny! - kręcił się w kółko, gdy cała reszta wraz ze mną siedziała na obalonych pniach drzew w środku lasu, uważnie mu się przyglądając. 

- To przecież nie jego wina! - wrzasnął Liam, przyprawiając mnie o dreszcze. - Wiesz, że nad tym nie da się zapanować, to nasza natura...

- Przez tą naturę, może stracić życiową szansę! - mówili o tym jakby mnie tam nie było. - Teraz ma słaby punkt, coś przez co za każdym razem będzie zagrożony...

- Zamknij się! - nie wiem co we mnie wstąpiło, serio. - Nie waż się o niej mówić w taki sposób. - dodałem przez zaciśnięte zęby, powstrzymując złość.

- Mówiłem, już wariuje. - skomentował, a ja w parę sekund znalazłem się przy nim.

- Chłopaki! - Mia skupiła na sobie naszą uwagę. - Spokój! To nie przedszkole. - wzięła głęboki wdech.
- To prawda, nie ułatwia nam to życia, jednak, nie mamy na to wpływu. - słyszałem w jej głosie smutek.

- Zobaczymy co powiesz jak ciebie to spotka Jasper. - zaśmiał się Caleb. 

- Pewnie będzie brzydka jak noc. - dodał Dylan.

- Młody, lepiej uważaj na to co mówisz, jeśli nie chcesz z marszu trafić do grupy Reeda! - zagroził mściwym tonem.

- Przyjmuję tylko doświadczonych członków, a nie szczeniaki, które ledwo zmieniają formę. - jakby to powiedzieć..."o wilku mowa?"
Śmieszne, wiem.
Naszym oczom ukazał się on, mój rywal. Chwilami naprawdę nie mogłem uwierzyć, że był on spokrewniony z moim przyjacielem i uroczą Lilly. 

- Reed, dobrze cię widzieć. - z udanym entuzjazmem chłopak zwrócił się do brata.

- Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o tobie. - zaczyna się...

- Miły jak zawsze, czyżbyś miał dobry humor? - Caleb nigdy nie odpuszczał.

- Czego chcesz. - postanowiłem im przerwać. - Chyba nie przyszedłeś nas odwiedzić?

- Rada chce cię widzieć. - niewyraźny uśmiech zniknął z mojej twarzy, goszcząc tym samym na jego.

- Mówiłem. - Jasper podniósł ręce do góry w geście błagalnym.

- No to w drogę. - wymijając go, przybrałem dziecinny uśmieszek.

Chciałem jednego, mieć to jak najszybciej za sobą. Widząc jak chłopak chce dorównać mi kroku, przyspieszyłem.

- Na twoim miejscu nie byłbym tak pewny siebie. - stwierdził.

- Na szczęście na nim nie jesteś. - przewróciłem oczami.

- Ta cała Taylor, niezła z niej sztuka.- skąd...nieważne.
Niewiele wystarczyło, żeby mnie zdenerwować.
W sekundzie odwróciłem się składając mocnego sierpowego na tej paskudnej gębie.
Zdumiony zatoczył się do tyłu,  oczywiście nie mogąc tak tego zostawić. Zamierzał właśnie oddać cios, gdy dobiegło nas czyjeś wołanie, w oddali czekała Trish.

- Czyżbym w czymś przeszkodziła? - spytała, spokojnym tonem. 

- Jeszcze pożałujesz. - zagroził, ściszając głos.

- Na pewno. - zaśmiałem się ruszając we wcześniej wyznaczonym kierunku.

Rada składała się z najstarszych osób z plemienia, było ich osiem, w tym jedna stojący na czele.

- Zapewne spodziewacie się w jakiej sprawie was wezwaliśmy. - przemówił Marcus, przywódca rady.
Zgodnie przytaknęliśmy.
- Chcemy abyście wiedzieli, iż nie wpłynie to w żaden sposób na  decyzję, którą niedługo podejmiemy. - ucisk towarzyszący mi do tej chwili ustąpił.

Widziałem niezadowolenie na twarzy Reeda, nie umiał w żaden sposób ukryć swojego rozczarowania.

- Jeśli to wszystko, to...

- Nie. - przerwała jedna z kobiet.
- Przyprowadź dziewczynę na nasze ognisko. - czułem jak grunt osuwa się spod moich nóg.
Przecież Kat nie miała pojęcia w co została wciągnięta, nie wiedziała kim się dla mnie stała, kim ja dla niej...
Moje ostatnie zachowanie tylko pogorszyło sprawę, z własnej woli na pewno by nie przyszła.

- Ale...

- Tak? - zaczął Marcus. - Będzie jakiś problem? - Oczywiście, że tak! Cała masa!
Od czego by tu zacząć? Prawie złamałem jej byłemu rękę, wyciągnąłem siłą ze szkoły, a i jeszcze jedno, ona nie wie kim jestem!

- Nie. - skrzyżowałem palce za plecami.
Czyli będę musiał ją porwać...

Mam nadzieję, że nie zostaniecie zasypani ogromną ilością błędów, za które z góry przepraszam😅
Tak czy inaczej, czekam na wasze opinie😉

WpojenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz