Jacob

2.1K 129 12
                                    

To był ten moment, moment aby skończyć z tajemnicami i kłamstwami.
Albo mnie znienawidzi, albo...
Czy jest inna możliwość?

- Nie mów mi, że twoja pewność siebie wyparowała? - przerwała panującą ciszę.

- Mam taką samą nadzieję jak i ty, że jeszcze wróci. - powoli wstałem z kanapy, aby podejść bliżej dziewczyny.
- Kat...

- Czym jest wpojenie? - przerwała moją bezsensowną próbę sformułowania jakiejkolwiek wypowiedzi.

- Nie masz pojęcia jak ciężko to...

- "Już nie grawitacja trzyma cię przy ziemi..."- wyszeptała patrząc mi w oczy. - Pamiętam.

- Gdzie to słyszałaś? - zdziwiłem się.
To zupełnie tak jakby znała moje myśli.

- We śnie.. - odparła niepewnie.

- Śniłaś o mnie? - to pytanie mimowolnie nasunęło się na moje usta.

Jej wzrok został skupiony w jednym punkcie, tuż za mną. Mimo to, usilnie próbowałem go odzyskać, aby znów patrzyła tylko na mnie.

- Wielokrotnie. - przyznała.
- Teraz już wiem dlaczego.

- Wybacz, nie chciałem cię w to mieszać. - kolejne kłamstwo. Chciałem, aby tu ze mną była, bez ryzyka, bez konsekwencji, jednak nie potrafiłem tego przyznać.

- Można to cofnąć. - jej słowa trafiły we mnie z podwójną siłą.
Nie sądziłem, że coś może sprawić tyle bólu i rozczarowania.

- Chciałabyś? - starałem się aby zabrzmiało to tak obojętnie jak tylko możliwe, na próżno.
Stałem na przeciw niej, z kamienną twarzą czekając na odpowiedź.

Dziewczyna jednak bez słowa wstała z kanapy i podeszła, aby przytulić się do mojego torsu.
Mogłem poczuć zapach jej szamponu, cytryny i cynamonu, teraz moich ulubionych.

- Nie. - odparła krótko.
To wystarczyło aby wszystkie złe myśli zniknęły, objąłem ją jeszcze mocniej.
- Potrzebuję cię, potrzebuję przyjaciela.

- Wiem. - jestem gotów zrobić wszystko, być dla niej wszystkim, przyjacielem, bratem, opiekunem, niezależnie od tego ile wysiłku będzie to wymagało.

Nagle znieruchomiała, po czym delikatnie wyswobodziła się z uścisku.

- Zrobię wszystko aby go odzyskać. - w jej głosie nie było już strachu, lecz determinacja.

- A ja ci w tym pomogę. - skoro już została wciągnięta do mojego świata, musiała być bezpieczna i gotowa na to co może się stać.

                             
                               *****

- Wszystko załatwione. - odparła chowając telefon do kieszeni.

- Świetnie. - nie mogłem pozwolić aby tak po prostu wróciła do domu, musieliśmy wrócić na mój teren. 

- Myślą, że nocuję u koleżanki. - wstrzymała przez chwilę oddech.
- A co jeśli Ron wróci, wróci do domu?

- Nie martw się, Erick na to nie pozwoli. - skręciliśmy w leśną drogę.
- Za bardzo boi się zdemaskowania.

Kiwnęła tylko głową,  wpatrując się w mrok panujący za szybą.
Jedynie światła, rozświetlające drogę  przypominały, że jest coś więcej oprócz otaczającej nas ciemności.

Zaparkowałem bezpośrednio przed gankiem do chatki, z której wydobywało się blade światło.

- Dziwne. - powiedziałem do siebie, co nie obeszło uwadze Kat.

- Coś nie tak? - dopiero teraz spostrzegłem, że kurczowo trzyma się mojej dłoni.

- To nic, tylko...ten domek powinien być pusty. - bezmyślnie wpatrywałem się w jedno z okien. - Poczekaj tu.

Bezszelestnie wszedłem na ganek, aby następnie delikatnie uchylić drzwi.  Nikogo jednak nie było w środku.

- Jest pusty. - głos dziewczyny stojącej tuż za mną przyprawił mnie o dreszcze.

- Zapomniałem, że ty nikogo nie słuchasz. - to stwierdzenie było jak najbardziej trafne.
Przekroczyłem próg, zajmując miejsce przy niskim blacie i z zaciekawieniem przyglądałem się Kat, spacerującej po niewielkim pomieszczeniu, podziwiającej każdy detal, wykonany z drewna. 

Słysząc cichy szmer, szybko zdałem sobie sprawę z własnej głupoty.

- Siadaj. - nie musiałem tego mówić. Przejąłem inicjatywę i nie czekając na jej reakcję sam ją tam usadowiłem. 
Po chwili zacząłem przeglądać szafki kuchenne, które okazały się jednym, wielkim rozczarowaniem.
-  Dziś nasz szef kuchni poleca tosty z dżemem, albo dżem z tostami. Na co panienka ma ochotę? - starałem się podrobić francuski akcent, wyszedł... bez większej rewelacji.

- Chyba... dżem z tostami. - odparła z delikatnym uśmiechem.

- Dobry wybór, to także moje ulubione danie. - przygotowanie tak skomplikowanej potrawy zajęło mi niecałe pięć minut, a ona pochłonęła je w niecałe dwie.

- Musisz "gotować" częściej. - przyznała oblizując palce.

- Dla ciebie zawsze. - wpatrywałem się w nią.
W końciku jej ust znajdowała się odrobina dżemu, którego miałem ochotę się pozbyć.
W pierwszej chwili wyciągnąłem rękę, delikatnie tracając kciukiem jej ust. Chciałem ją tylko pocałować i....stop!
Nie minęła nawet godzina, a byłem już bliski od złamania pierwszej obietnicy..."przyjaciele", ale co to w ogóle maiło znaczyć?

- Musimy się przespać. - przerwała moją wewnętrzną walkę, przyciągając inne, dziwniejsze myśli.
- Znaczy się osobno, bo przecież nie razem...ja tu, ty gdzieś indziej..- brnęła w to coraz bardziej.

- Kumam. - przyznałem z nutą satysfakcji.
- Tu masz poduszkę, sama kanapa jest szeroka, więc będzie ci wygodnie.
- zacząłem zastanawiać się czy o czymś nie zapomniałem.

- Dzięki. - odparła, ściskając w ręku wełniany koc.
Znów patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu.
- Nie zamierzasz sobie iść? - zdziwiła się.

- Raczej nie. - odparłem, zajmując miejsce w jednym z trzech bujanych foteli.
- Chyba nie sądziłaś, że zostawię cię samą? - nie odpowiedziała.

Bez słowa położyła się na kanapie, plecami do mnie.
To był chyba jej sposób okazania wdzięczności...

- Zgaś światło! - zawołała po chwili, tym samym dając mi pełne przyzwolenie abym z nią został.

  

                           ~~~•~~~

Siemka, mam nadzieję, że macie udane wakacje i bawicie się z umiarem😉

Następny rozdział będzie w czwartek!!!

WpojenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz