- Zacznij od początku. - wpatrywałem się w dziewczynę siedząca po drugiej stronie blatu.
Tylko ja i ona siedzieliśmy, a moi przyjaciele stali tuż za mną.- Powtarzam to już po raz setny! - zawołała sfrustrowana.
- Czyli jesteś wiedźmą? - spytała z kpiną Mia.
- Wyrocznią, która została nawiedzona
przez inną wyrocznie, tuż przed śmiercią. - Liam wziął wdech, aby kontynuować. - Plus do tego pojawia się dziewczynka, której nie zna, ale ona zdaje się wiedzieć o niej wszystko.- Dokładnie! - cieszyła się, że ktoś ją zrozumiał.
- Dzięki stary. - ja za to byłem wdzięczny, że tak ładnie to podsumował.
- Czyli twoja dziewczyna widzi przyszłość? - Jasper podchodził do tego sceptycznie.
- Przyjaciółka. - sprostowalismy jednocześnie, wywołując u pozostałych fale uśmiechów.
- Wy tak na poważnie? Przecież to...- spojrzałem srogo na Caleba.
- ... miło. - dokończył chcąc mnie uspokoić.- Wracając do tematu. - zaczęła.
- Z tego co wiem wilkołaki i wampiry to też nie codzienność...- Może nie zauważyłaś, ale u nas tak, to codzienności. - podsumowała Mia.
- W takim razie wygoogluj sobie pojęcie "medium", też ci się przyda. - odparła równie złośliwym tonem.
- Dziewczęta, chowamy pazurki. - nie mogłem pozwolić aby się pozabijały.
Wszyscy ucichli, jakby chcąc obniżyć panujące napięcie.
- Ja i Kat pójdziemy do rady, a wy musicie obmyślić plan "z". - kiedy najlepszy plan zawiedzie, a inne idą w łeb, pozostaje ostatnia szansa, której nie można zmarnować.
Tak jak się spodziewałem rada już nas oczekiwała.
- Jacob. - dziewczyna chwyciła moją dłoń, zatrzymując się. - Co jeśli...
- Nie martw się, będzie dobrze. - nawet ciężko było mi zinterpretować swoje własne słowa.
Przecież to co miało się rozpętać mogło zniszczyć miasto wraz z niewinnymi ludźmi.Przekroczyliśmy próg, gotowi na konfrontacja.
Pierwszym co przykuło moją uwagę była ciemna sylwetka, mocnej postury, należąca do Reeda.- Cieszę się, że jesteśmy w komplecie. - zaczął najstarszy mężczyzna, który zajął miejsce zmarłej kobiety.
- Zapewne wiecie jakie nieszczęście spotkało Core. - spuścił wzrok.
- Przed śmiercią jednak przekazała nam swoją ostatnią wolę dotyczącą naszego plemienia. - jego spojrzenie powędrowało na Kat.
- Wiemy także, że jest ktoś kogo dar dorównuje jej umiejętnością. - Reed ze zdziwieniem spojrzał na dziewczynę, nie został bowiem wtajemniczony.- Czyli zapewne wiecie też co miało miejsce wczorajszej nocy. - mężczyzna tylko twierdząco kiwnął głową.
- Jaka jest jej wola. - powróciłem do pierwotnego tematu.Lekko się uśmiechnął otwierając zżółkniętą kartkę, złożoną na cztery części.
- "To zabawne jak coś tak niezwykłego potrafi zmienić życie w udrękę." - odczytał.
- "Dziś są moje siedemnaste urodziny, dziś już nic nie jest dla mnie tajemnicą.
Odczuwam smutek, ale nie z powodu daru, a dlatego, że nie będę obecna w zbliżających się wydarzeniach.
Katherine jestem pewna, że godnie mnie zastąpsz walcząc przeciwko niesprawiedliwości, która dosięgła twoją rodzinę.
Musisz jednak pamiętać o jednym, "nie bój się bać", chodź brzmi to bezsensownie, te słowa kiedyś nabiorą dla ciebie znaczenia.
Zwracam się również z prośbą do Ciebie Reed.
Czuwaj nad nim, alfą zdolnym ocalić Forks, czuwaj nad Jacobem."W pierwszym momencie wyczytane słowa stały się dla mnie niezrozumiałe, szumiały gdzieś z tyłu mojej głowy.
- To chyba jakieś żarty! - zdenerwowany chłopak zrobił krok w stronę rady.
- Po co było to wszystko?! Skreśliliście mnie jako przywódce już przed moim urodzeniem!- Wiem, że to trudne, ale...- staruszek przerwał, widząc go wychodzącego w gniewie.
- Jacob. - zwrócił się do mnie.
- Czekamy na twój plan działania.Nie mogłem działać impulsywnie, zwłaszcza, że teraz odpowiadałem za całe stado.
Stado gotowe wypełniać moje polecenia, a nawet oddać życie.- Niech jutro o zmroku wszyscy stawią się przed domem Cory, wtedy powiem co dalej. - nie czekając na odzew, chwyciłem dłoń dziewczyny wyprowadzając ją na zewnątrz.
Szliśmy szybkim tempem w stronę chatki, gdzie spaliśmy zeszłej nocy.
- Wiesz co to oznacza? - przerwałem ciszę zwracając się do milczącej dziewczyny.
- Tak, teraz wszystko zależy od nas. - jej słowa dodały mi otuchy, wiedziałem, że nie byłem sam.
*****
- Zostałeś alfą? - Jasper o mało nie spadł z krzesełka.- Czyli teraz jesteś ponad radą! - zawołał Caleb.
- Od Ciebie zależy czy dojedzie do bitwy...- zaczęła Mia
- Widzisz inną możliwość? - Liam otarł twarz.
- Co zamierzasz? - Derek nie chcąc w żaden sposób pomóc, dobijając mnie kolejnym pytaniem.
W pomieszczeniu panował istny chaos, wszyscy próbowali przekrzyczeć się nawzajem.- Spokój! - donośny wrzask Kat naprawdę pomógł, kłótnie bowiem ustały, a ich uwaga znów spoczęła na mojej osobie.
Wystarczyło tylko, że spojrzałem każdemu z osobna w oczy i już wiedziałem, wiedziałem, że podołam.
- Zrobimy tak...
Jutro ciąg dalszy ;)
CZYTASZ
Wpojenie
Kurt Adam"Już nie grawitacja trzyma cię na Ziemi, tylko ona. Nic innego się nie liczy. To dla niej zrobisz wszystko. Będziesz jakim zechce."