Jacob

1.8K 111 10
                                    

- Zacznij od początku. - wpatrywałem się w dziewczynę siedząca po drugiej stronie blatu.
Tylko ja i ona siedzieliśmy, a moi przyjaciele stali tuż za mną.

- Powtarzam to już po raz setny! - zawołała sfrustrowana.

- Czyli jesteś wiedźmą? - spytała z kpiną Mia.

- Wyrocznią, która została nawiedzona
przez inną wyrocznie, tuż przed śmiercią. - Liam wziął wdech, aby kontynuować. - Plus do tego pojawia się dziewczynka, której nie zna, ale ona zdaje się wiedzieć o niej wszystko.

- Dokładnie! - cieszyła się, że ktoś ją zrozumiał.

- Dzięki stary. -  ja za to byłem wdzięczny, że tak ładnie to podsumował.

- Czyli twoja dziewczyna widzi przyszłość? - Jasper podchodził do tego sceptycznie.

- Przyjaciółka. - sprostowalismy jednocześnie, wywołując u pozostałych fale uśmiechów.

- Wy tak na poważnie? Przecież to...- spojrzałem srogo na Caleba.
- ... miło. - dokończył chcąc mnie uspokoić.

- Wracając do tematu. - zaczęła.
- Z tego co wiem wilkołaki i wampiry to też nie codzienność...

- Może nie zauważyłaś, ale u nas tak, to codzienności. - podsumowała Mia.

- W takim razie wygoogluj sobie pojęcie "medium", też ci się przyda. - odparła równie złośliwym tonem.

- Dziewczęta, chowamy pazurki. - nie mogłem pozwolić aby się pozabijały.

Wszyscy ucichli, jakby chcąc obniżyć panujące napięcie.

- Ja i Kat pójdziemy do rady, a wy musicie obmyślić plan "z". - kiedy najlepszy plan zawiedzie, a inne idą w łeb, pozostaje ostatnia szansa, której nie można zmarnować.

Tak jak się spodziewałem rada już nas oczekiwała.

- Jacob. - dziewczyna chwyciła moją dłoń, zatrzymując się. - Co jeśli...

- Nie martw się, będzie dobrze. - nawet ciężko było mi zinterpretować swoje własne słowa.
Przecież to co miało się rozpętać mogło zniszczyć miasto wraz z niewinnymi ludźmi.

Przekroczyliśmy próg, gotowi na konfrontacja.
Pierwszym co przykuło moją uwagę była ciemna sylwetka, mocnej postury, należąca do Reeda.

- Cieszę się, że jesteśmy w komplecie. - zaczął najstarszy mężczyzna, który zajął miejsce zmarłej kobiety.
- Zapewne wiecie jakie nieszczęście spotkało Core. - spuścił wzrok.
- Przed śmiercią  jednak przekazała nam swoją ostatnią wolę dotyczącą naszego plemienia. - jego spojrzenie powędrowało na Kat.
- Wiemy także, że jest ktoś kogo dar dorównuje jej umiejętnością. - Reed ze zdziwieniem spojrzał na dziewczynę, nie został bowiem wtajemniczony.

-  Czyli zapewne wiecie też co miało miejsce wczorajszej nocy. - mężczyzna tylko twierdząco kiwnął głową.
- Jaka jest jej wola. - powróciłem do pierwotnego tematu.

Lekko się uśmiechnął otwierając zżółkniętą kartkę, złożoną na cztery części.
- "To zabawne jak coś tak niezwykłego potrafi zmienić życie w udrękę." - odczytał.
- "Dziś są moje siedemnaste urodziny, dziś już nic nie jest dla mnie tajemnicą.
Odczuwam smutek, ale nie z powodu daru, a dlatego, że nie będę obecna w zbliżających się wydarzeniach.
Katherine jestem pewna, że godnie mnie zastąpsz walcząc przeciwko niesprawiedliwości, która dosięgła twoją rodzinę.
Musisz jednak pamiętać o jednym, "nie bój się bać", chodź brzmi to bezsensownie, te słowa kiedyś nabiorą dla ciebie znaczenia. 
Zwracam się również z prośbą do Ciebie Reed.
Czuwaj nad nim, alfą zdolnym ocalić Forks, czuwaj nad Jacobem."

W pierwszym momencie wyczytane słowa stały się dla mnie niezrozumiałe, szumiały gdzieś z tyłu mojej głowy.

- To chyba jakieś żarty! - zdenerwowany chłopak zrobił krok w stronę rady.
- Po co było to wszystko?! Skreśliliście mnie jako przywódce już przed moim urodzeniem!

- Wiem, że to trudne, ale...- staruszek przerwał, widząc go wychodzącego w gniewie.
- Jacob. - zwrócił się do mnie.
- Czekamy na twój plan działania.

Nie mogłem działać impulsywnie, zwłaszcza, że teraz odpowiadałem za całe stado.
Stado gotowe wypełniać moje polecenia, a nawet oddać życie.

- Niech jutro o zmroku wszyscy stawią się przed domem Cory, wtedy powiem co dalej. - nie czekając na odzew, chwyciłem dłoń dziewczyny wyprowadzając ją na zewnątrz.

Szliśmy szybkim tempem w stronę chatki, gdzie spaliśmy zeszłej nocy.

- Wiesz co to oznacza? - przerwałem ciszę zwracając się do milczącej dziewczyny.

- Tak, teraz wszystko zależy od nas. - jej słowa dodały mi otuchy, wiedziałem, że nie byłem sam.

                           

  

*****


- Zostałeś alfą? - Jasper o mało nie spadł z krzesełka.

- Czyli teraz jesteś ponad radą! - zawołał Caleb.

- Od Ciebie zależy czy dojedzie do bitwy...- zaczęła Mia

- Widzisz inną możliwość? - Liam otarł twarz.

- Co zamierzasz? - Derek nie chcąc w żaden sposób pomóc, dobijając mnie kolejnym pytaniem.
W pomieszczeniu panował istny chaos, wszyscy próbowali przekrzyczeć się nawzajem.

- Spokój! - donośny wrzask Kat naprawdę pomógł, kłótnie bowiem ustały, a ich uwaga znów spoczęła na mojej osobie. 

Wystarczyło tylko, że spojrzałem każdemu z osobna w oczy i już wiedziałem, wiedziałem, że podołam.

- Zrobimy tak...


Jutro ciąg dalszy ;)

WpojenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz