Myślałam, że najtrudniejsze będzie samo przygotowanie do tego co ma nadejść, myliłam się.
Najgorsze było udawanie, zachowywanie pozorów.Plan Jacoba polegał na czekaniu, nie mogliśmy okazać chęci zemsty, na którą tak bardzo zasłużyli.
Wiadomość o złamaniu paktu, rozeszła się daleko za Forks, sprowadzając wsparcie. Jednak przybycie wszystkich jednocześnie byłoby zbyt ryzykowne, dlatego potrzebowaliśmy czasu.
Aby wszystko poszło po naszej myśli, a atak był skuteczny, musieliśmy uśpić ich czujność.Miałam wrażenie jakby weekend nigdy nie miał dobiec końca, dwa dni, które zmieniły wszystko...
Nastawiłam budzik poprzedniego dnia, jak się jednak okazało, nie był mi w niczym potrzebny.
Poniedziałek, pomyślałam podchodząc do lustra.
Sińce zdawały się przesłaniać moje oczy, a nieumyte włosy zastawiały twarz.- Katherine. - drzwi od pokoju uchyliły się, ukazując schludnie ubraną rodzicielkę.
- Ja już muszę...- spojrzała na mnie zmartwiona.
- Kochanie, jesteś chora? Źle się czujesz? - to tylko potwierdziło, iż wyglądam okropnie.- Skądże. - musiałam ją uspokoić, wysilając się na sztuczny uśmiech.
- Wszystko w porządku, zimny prysznic pomoże mi się rozbudzić.
- wyciągnęłam z szafy pierwszą lepszą sukienkę, chcąc dać jej do zrozumienia, że zaczynam się szykować.- Skoro tak. - odparła bez przekonania. - Chciałam tylko powiedzieć, że będę już wychodzić...
- Pojadę autobusem. - przerwałam jej, wiedząc do czego zmierza.
Słabo się uśmiechnęłam, nadal rzucając w moją stronę podejrzliwie spojrzenia.- Jesteś moją najwspanialszą córką. - zamierzała przeczesać ręką moje włosy, ale zaprzestała swoich działań gdy dostrzegła w jakim są stanie.
- Jestem twoją jedyną córką. - zaśmiałam się.
- Szczegóły. - właśnie miała zamknąć drzwi, gdy nagle znów je otworzyła, tym razem szerzej.
- Skontroluj czy Ron będzie w szkole.
- zawahała się.
- Erick powiedział, że nie zamierzają opuszczać szkoły, a Ron ma wrócić zaraz po zajęciach, ale wiesz jacy są chłopcy...- Pewnie. - odwróciłam wzrok chcąc ukryć gromadzące się w moich oczach łzy.
- Dzięki. - tym razem wyszła z szerokim uśmiechem, a ja wiedziałam, iż nie byłam najwspanialszą, ani nawet dobrą córką...
*****
Zamyślona włożyłam słuchawki, patrząc na rozciągający się chodnik.
- Hej! - podskoczyłam słysząc znajomy, żeński głos.
Moim oczom ukazała się szczupła sylwetka Mii.
Stała przed dużym, czarnym suvem.
Nie wiem dlaczego, lecz zaczęłam się zastanawiać czy może nie chcę mnie porwać? Był kiedyś taki film, w którym psychopata jeździł właśnie takim wozem...
- Mam coś na twarzy? - wyrwała mnie z zamyślenia.
Nadal byłam zdziwiona jej widokiem, dlaczego na mnie czekała?- Nie. - ...tylko ten sam wredny grymas co zawsze.
- Co tu robisz?- Spójrz na zegarek. - odparła, jakby to była odpowiedź na moje pytanie.
Lekcje zaczynały się za dziesięć minut, a mój autobus.... odjechał piętnaście minut temu.
- Jacob wiedział, że tak będzie. - przewróciła oczami, zajmując miejsce kierowcy.
Niepewnie ruszyłam w stronę pojazdu, aby niczym prawdziwy ninja uderzyć głową o dach wsuwając się na miejsce obok.
Zdołałam zauważyć jak subtelnie próbuje ukryć uśmiech, wywołany moją niezdarnością.

CZYTASZ
Wpojenie
Lupi mannari"Już nie grawitacja trzyma cię na Ziemi, tylko ona. Nic innego się nie liczy. To dla niej zrobisz wszystko. Będziesz jakim zechce."