Okey Katherine, uspokój się.
Trzęsłam się jak galareta, a nogi lada chwila miały mi odmówić posłuszeństwa.
Rozdygotana podeszłam do ściany i siadłam na ziemi.
Nie byłam wstanie iść do klasy, nie po tym co się stało. Jak w ogóle do tego doszło? Jakim cudem sprawy przybrały taki obrót?
Przecież ja go nawet nie znałam...a może jednak?
Wydawał się być znajomy, a jego oczy... nie stop!
Co on ze mną robił?! Jak mogłam zachować się jak głupia, zakochana nastolatka, czująca motyle w brzuchu na samą myśl o nim, przecież ja miałam chłopaka do jasnej cholery!
Znaczy się mam...Zdenerwowana szybko podniosłam się z ziemi, nie mając zamiaru już dłużej analizować co było nie tak. Szkoła była ważniejsza, i kogo ja próbowałam oszukać...
- Przepraszam za spóźnienie. - pośpiesznie wkroczyłam do sali biologicznej, przykuwając spojrzenia wszystkich, razem z przenikliwym wzrokiem "wendigo".
Ksywka mówi sama za siebie, ten koleś po prostu pożerał ludzi wzrokiem.
Niski, mężczyzna z dużą nadwagą i włosami zaczesanymi na jedną stronę, mającymi sprawiać wrażenie jakby było ich więcej, zamysł dobry, wykonanie już nie.- Co spowodowało, że przychodzisz tu dopiero teraz? - na dźwięk jego głosu, znów wstałam z krzesła na którym, tak bardzo pragnęłam się znaleźć, aby nie ściągać na siebie uwagi.
- Chyba kto! - komentarz jednej z dziewczyn spowodował, że gula którą miałam w gardle urosła do niepowtarzalnych rozmiarów.
- Słucham? - zaciekawił się nauczyciel.
- Pytanie powinno...
- Przepraszam. - przerwałam jej szybko. - To się już więcej nie powtórzy.
- Trzymam cię za słowo. - zajęłam swoje miejsce momentalnie przytomniejąc. Pośpiesznie rozejrzałam się po sali, ale nigdzie nie było osoby, o którą powinnam martwić się teraz najbardziej, Kevina.
Z perspektywy czterech godziny, cały ten dzień zaczął się wydawać jedną, wielką pomyłką.
Nigdzie nie mogłam znaleźć Kevina, zupełnie jakby mnie unikał, z resztą wcale bym mu się nie dziwiła...Po lekcjach wróciłam od razu do domu, mając nadzieję na spokojny wieczór.
Wyciągnęłam z lodówki kubek moich ulubionych lodów czekoladowych, ustawiłam na wannie wszystkie świeczki zapachowe jakie znalazłam w domu, i włączyłam nastrojową muzykę aby następnie zrelaksować się w wannie.
Było idealnie, rodzice w pracy, a brat zamknięty u siebie w pokoju, ale jak wiemy to nie mogło trwać wiecznie.Kiedy poczułam się odprężona rozległ się głośny dźwięk dzwonka do drzwi.
- Ron!!! - zawołałam, jednak bez odzewu. - Rusz odwłok i otwórz te drzwi! - ponownie nic, co oznaczało, że założył słuchawki i grał w swoje głupie gry.
Dzwonek jednak nie ustawał doprowadzając mnie tym samym do szału. Wyszłam z wanny owijając się pośpiesznie ręcznikiem.
- Prosiłam tyle razy, bierz klucze! - zawołałam zbliżając się do drzwi, w przeświadczeniu, że to któreś z naszych rodziców, jak wiadomo, myliłam się.Zdenerwowana pociągnęłam za klamkę, otwierając drzwi na oścież.
Stał przedemną chłopak o jaskrawo rudych włosach, rozkopanych na wszystkie strony. Miał duże, niebieskie oczy z małymi kryształkami w odcieniach bursztynu.
Kości policzkowe uwydatnione, a skóra biała, jak płatki śniegu.
Przez jasną, przylegająca koszulę, którą miał na sobie można było dostrzec zarys muskulatury.Wyglądał nieziemsko, pomimo to, coś mnie od niego odpychało, zabraniało w taki sposób patrzeć na tego chłopaka.
- Cześć. - odezwał się, powodując fale dreszczy, które w sekundę zniknęły.
- Hej? - tak, to było pytanie.
- Jest może Ron? - skąd on znał mojego brata?
To znaczy, wiedziałam, że miał kilku kumpli, ale wszystkich znałam, a ten wyglądał na starszego i...- Erick, siema! - po schodach zszedł Ron z szerokim uśmiechem witając przybysza.
- Hej. - kiwnął głową. - Mogę wejść? - szybko odsunęłam się na bok, uświadamiając sobie, że stałam na przejściu.
- Pewnie. - chłopak wysłał mi pytające spojrzenie. - Wybacz, z reguły moja siostra tak nie wita gości.
Cholera!!!
Nie musiałam pytać.- Przepraszam na moment. - szybko się odwróciłam, cała mokra, a zarazem czerwona ze wstydu, owinięta jedynie ręcznikiem, ruszyłam biegiem w stronę łazienki.
Jak wiedziałam pierwszego wrażenia nie dało się powtórzyć, jednak moja ciekawość osoby, nieznajomego wzięła górę.
Słucha, ubrana i opanowana zeszłam na dół do kuchni, w której ich zostałam.
- Nie miałem okazji się przedstawić. - zareagował gdy tylko mnie zobaczył.
- Erick, miło mi.- Taylor. - kiwnęłam głową podając jednocześnie rękę. Musiałam przyznać, że jego dłoń była strasznie zimna, nie to co Jacoba, który był...AAA! Dlaczego?! Dlaczego musiałam o nim myśleć nawet teraz?!!!
- Muszę ci pogratulować. - Ron oderwał wzrok od małego telewizorka stojącego na ladzie, tym samym przerywając zapoznanie.
Czekałam na jego wyjaśnienie, licząc, że nie będzie pajacował.- Słyszałem, że teraz jesteś na szczycie hierarchi w naszej szkole. - prychnął. Czyli jednak.
- Do czego bijesz?
- No nawet mi nie powiedziałaś, że rzuciłaś Kevina, dla gwiazdy szkoły. - a wiedziałam, iż picie soku, nie przyniesie mi w tym momencie nic dobrego, płyn który chwilę wcześniej sobie nalałam zaczął kapać z mojego nosa.
- Brednie! - opanowałam sytuację z napojem.
- Dowiedziałem się, że ten cały Jacob ze swoimi kumplami zawsze rządzili naszą szkołą, a przez ten kiedy byli nieobecni, sportowcy chcieli przejąć kontrolę, jednak na darmo. - wyszczerzył zęby, czyżby czekał na nagrodę za "największe odkrycie roku"?
- Jacob Black? - rudzielec dołączył do dyskusji.
- Znasz go? - zdziwiłam się.
- Można powiedzieć, że to mój stary kumpel z piaskownicy. - przybrał tajemniczy wyraz twarzy. - Jesteś jego dziewczyną? - rzucił mi tajemnicze spojrzenie.
- Nie! - stanowczo zaprzeczyłam.
- Na nagraniu wygląda to inaczej. - Ron wstał od wyspy kuchennej podsuwając mi telefon.
Z przerażeniem spojrzałam na ekran, czując na karku oddech Erica, który równie ciekaw zaglądał przez moje ramię.
Było tam uwiecznione dzisiejsze wydarzenie, wyglądało to gorzej niż zapamiętałam.- Nieźle, pięć tysięcy odsłon, w dwie godziny. - skomentował.
- Przeczytaj komentarze! - Że co? Szybko zjechałam na sam dół strony, gzie było ich mnóstwo, większość tego typu:
"Laska ma prawdziwe szczęście."
"Czemu nikt się tak o mnie nie bije. "
"Ja na jej miejscu nie miałabym problemu z wyborem."Czy wszyscy powariowali, a może to ze mną było coś nie tak?
Wtedy nie wiedziałam jak w krótkim czasie, to wszystko może jeszcze bardziej się skomplikować...

CZYTASZ
Wpojenie
Hombres Lobo"Już nie grawitacja trzyma cię na Ziemi, tylko ona. Nic innego się nie liczy. To dla niej zrobisz wszystko. Będziesz jakim zechce."