Kat

1.9K 125 15
                                    

- Kitty, Kitty...- ze snu wyrwał mnie cichy, dziecięcy głosik, należący do
małej, szeroko uśmiechniętej dziewczynki, stojącej tuż przede mną.
- Nie rozumiem jak osoba tak ciekawska jak ty, może teraz spać spokojnie. Nie chcesz poznać prawdy? - chwyciła mnie za rękę, ściągając z łóżka.
Dopiero gdy wstałam, dotarło do mnie, że to tylko sen, moje ciało znajdowało się bowiem nadal w pozycji leżącej, przewracając na drugi bok.

- Już ją poznałam. - postanowiłam w to brnąć.
Ona jednak przecząco pokiwała głową.

- Znasz prawdę o Jacobie, ale nie o sobie samej.
Pomimo ciemności, wyraźnie dostrzegałam jej duże oczy świecące jak dwa bursztyny.

- Kim jesteś? - w przeciwieństwie do Lilly jej policzki nie były tak okrągłe, a włosy sięgały zaledwie do ramion.
Wyglądała na starszą i odrobinę szczuplejszą.
Jej twarz była tak bardzo znajoma...

- Nawet gdy się przedstawię, niewiele ci to pomoże. - stała już na werandzie kiwając ręką, abym podeszła.

- Ale i nie zaszkodzi. - stwierdziłam dołączając do niej.

-  Nazywam się Hope, ładnie prawda?
- trzeba było przyznać, że skromność nie była mocną stroną dziewczynki.

- Jesteś duchem? - nie chciałam w żaden sposób jej urazić, dlatego starałam się o odpowiedni dobór słów.

- A od kiedy ty niby widzisz duchy? - zaśmiała się. - Nie jesteś banshee, ani wróżką.

- Więc kim? - podążałam za nią, coraz bardziej zagłębiając w las.

- To nie ja mam odpowiedzieć na twoje pytania, lecz ona. - zatrzymaliśmy się na środku polany, tej samej na której po raz pierwszy spotkałam Jacoba.
Wskazała palcem na starą kobietę, wyłaniająca się z mroku.

- Dziękuję ci Hope, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. - staruszka uśmiechnęła się przyjaźnie, podchodząc do nas.
Minęła chwila zanim uświadomiłam sobie kim była. Cora, dziwna staruszka, którą poznałam dzisiejszego wieczora.

- "Przeznaczenie obrało swój tor." - jej słowa same nasunęły mi się na usta.
- Wiedziałaś? Wiedziałaś, że to spotka Rona? - nie chciałam dopuścić do świadomości, że mogłam temu zapobiec.

- Nasz dar nie zawsze ukazuje pełen obraz. - unikała otwartych odpowiedzi, na które właśnie czekałam.
- Czasami daje nam tylko kawałki puzzli, abyśmy same ułożyły je w całość. - spojrzenie staruszki straciło początkowy blask.

- "Nasz dar"? Kim my jesteśmy? - kobieta chwyciła jedno z pasm moich włosów.

- Wyrocznią, zdolną zmienić przyszłość. - zamilkła, przesuwając  dłonią po moim ramieniu.

- Odjazd, co nie? - słowa Hope, przypomniały mi o jej obecności.
- Widzisz przyszłość, też bym tak chciała.

Nagle wokół rozbrzmiały głośne dzwony zegarowe, oznaczające północ.

- Jest już późno, Hope zaprowadzi cię do łóżka. - nie zdążyłam zareagować, a kobieta zniknęła, rozpływając się we mgle.
Stałam tak przez chwilę, rozglądając dookoła, w nadziei, że wróci i udzieli odpowiedzi na setki pytań kłębiących  się w mojej głowie.

- No chodź, nie mam całego dnia! - zawołała idąc już przed siebie.

- Właściwie to...

- Nie lubię gdy ktoś mnie poprawia. - przerwała mi, nie pozwalając dojść do słowa.

Całą drogę powrotną pokonałyśmy zaledwie dwoma krokami, unikając okropnego bagna.

- Kładź się spać, bo jutro będziesz wyglądała jak zombie. - stwierdziła dość trafnie, jednak nie chciałam przyznawać jej racji.

- Miło było cię poznać. - nie miałam najmniejszego pojęcia, jak subtelnie pożegnać się z kimś we śnie.

- Nie kłam, to do ciebie nie pasuje. -  mówiła tak jakby mnie znała.

- Masz rację, nie było zbyt miło. - mimowolnie się uśmiechnęła, chyba lubiła moją wersje szczerości. 

- Ale i tak jeszcze się spotkamy. - zapewniła, znikając jak wcześniej Cora.

                              

                               *****



Promienie słońca padały na moje powieki, zachęcając do ich otwarcia.
Powoli odzyskiwałam świadomość przypominając sobie ostatnie zdarzenia.
Niepewnie wstałam do pozycji siedzącej, gdy napotkałam ciepłe spojrzenie Jacoba.

- Dzień dobry. - odezwał się z tego samego fotela, na którym pozwoliłam mu spać, (co z resztą było bardzo szczodre z mojej strony).

- Cześć. - przeczesałam dłonią rozkopane włosy.

- Co ci się stało? - znieruchomiałam słysząc jego słowa. - Co z twoimi włosami?
Błyskawicznie wstałam i podbiegłam do małego lustra wiszącego na ścianie.
Jedno z moich pasm, znacznie się różniło od pozostałych, teraz było białe niczym śnieg.

- Ale jak...Cora! - we śnie to ona je dotknęła, to ona powiedziała mi kim jestem.
- Jacob! Powiedz gdzie ona mieszka, szybko! - chłopak wyglądał na przerażonego moim zachowaniem.

- Trzy domki dalej, ale...- nie usłyszałam co miał mi jeszcze do powiedzenia, musiałam ją znaleźć.

Udałam się w wyznaczone miejsce najszybciej jak mogłam, jednak to co tam zostałam całkowicie wybiło mnie z tropu.
Duże zbiorowisko ludzi, kłębiło się przed i w budynku.

- Przepraszam. - zaczepiłam starszego mężczyznę, uważnie obserwującego tłum.
- Coś się stało? Wie pan może gdzie znajdę kobietę, która tu mieszka? - miałam złe przeczucie.

- Niestety. - umilkł na chwilę.
- Zmarła kilka minut temu.

Ciąg dalszy nastąpi...

WpojenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz