Trochę rozrywki

217 13 4
                                    

( dom rozpusty-burdel 12.00 Stara Sahara)

 Wnętrze sklepu doskonale udawało lumpeks. Używane ubrania wysiały wszędzie, pachniały tanią chemią i mydłem. Kolorowe kartki z koślawo napisanymi mazakiem cenami wisiały co kilka rzędów. Nick wiedział, że w wejściu zamontowane były wykrywacze metalu które dawały sygnał do centrali. Do policjantów podszedł  starszy gepard w roboczych ubraniach w okularach i z lekką nadwagą. Czerwona bawełniana koszula w czarną kratkę miała kilka łat na łokciach i ramionach, natomiast spodnie miał trochę workowate i zrobione z lnu.
-As-salam Hassan.-przywitał się Nick.-Interes się kręci skoro przytyłeś.
-Ostatnio coraz więcej zwierząt potrzebuje używanych ubrań, ale komendanta głównego posterunku policji Zwierzogrodu, bym się tu nie spodziewał.-spojrzał na niego z podejrzeniem.
-Spokojnie Hassan, jesteśmy czyści i w prywatnych sprawach.-gepard odburknął coś. Podszedł do Bogo. Obmacał go, bawół poczuł, że w rękawie miał ukryty wykrywacz fal. Odsunął się i uśmiechnął się szyderczo.
-W jakich "prywatnych sprawach".-zapytał.
-Komendant ma pewne problemy...kiedy razem z żoną......po portu, nie może.-powiedział Nick.
-Uuu.....ciężka sprawa, małżeństwo bez miłości i pożądania.-lis szturchnął szefa, żeby zareagować.
-Tak. W tym wieku....
-Rozumiem.
-Nie nie. Ja daję radę tylko, że albo z żoną, albo w ogóle bo samemu to już nie wypada.-powiedział jednym tchem widzą litość na twarzy geparda. Próbował mówić z sensem ale mu nie wychodziło.
-Aaa. Rozumiem
-Znaczy wie....-gepard uciszył go podniesieniem ręki.
-Mężczyzna ma swoje potrzeby, które trzeba zaspokajać, żeby nie zdziczeć. Jakieś szczególne życzenia co do pani,pana?
-Kobieta, normalna.
-Szefie spokojnie ja to załatwię. Hassan, znajdzie się jakaś gibka gazela, najlepiej jak najbardziej podobna do Gazeli?
-Mam takich trzy.-odpowiedział śmiejąc się. W międzyczasie Nick dał znak komendantowi.
-Jest jeszcze jedna sprawa, prywatna.
-Oczywiście.-gepard i bawół odeszli parę kroków.
-Chciałbym, żeby mówiła po naszemu. Żona zawsze jakieś czułe słówka mówiła i jakoś tak przyjemnie było.-udawał zakłopotanie.
-Coś się wymyśli. To zupełnie normalne, żeby komendant słyszał jakie niektórzy mają życzenia!-krzyknął z oburzeniem i zaskoczeniem.-Potem pannom trzeba trzy razy więcej płacić!

 Za ubraniami były drzwi. Wyglądały jak zwyczajne drzwi do składzika, bo to były drzwi do składzika. Cała trójka weszła do środka, Bogo odmierzał czas, mieli jeszcze pięć minut. Hassan otworzył skrzyknę z bezpiecznikami i wcisnął guzik. Podłoga zadrżała.
-Co się dzieje?-zapytał przestraszony bawół.
-Zejście służbowo-inicjacyjne. Normalne wejście jest z drugiej strony budynku.-podłoga zjechała w dół, ściana przed nimi była atrapą która otworzyła się jak podwójne drzwi. Na końcu krótkiego było przejście do klubu.-Nick. Ty też chcesz się odprężyć?
 To była pułapka. Nick bywał tu kiedyś często. Zwłaszcza na przepustce. Dwóch policjantów w takim miejscu, to już było podejrzane, nie miał wyboru. Powtarzał sobie, że odkąd ma Dre nie będzie trwonił pieniędzy na głupoty, tym bardziej teraz. Z drugiej mógł stąd nie wyjść żywy.
-A masz kogoś dla mnie?
-Młoda dziewczyna w wieku studenckim z biednego powojennego kraju, to co robi robi z pasją.-wyrecytował głosem sprzedawcy.-Pustynna.
 Lis spojrzał na zegarek. Cztery i pół minuty.
-Dobra ile płacę?
-Ściągnąłeś komendanta.-klepnął Bogo po ramieniu.-Masz ją gratis, wiesz gdzie iść. A ty i ja, możemy stać się naprawdę dobrymi przyjaciółmi wiesz?
-Yhy.-mruknął ponuro. Szli między podestami dla tancerek. Leciała jakaś egzotyczna muzyka, w powietrzu więcej było oparów z narkotyków niż tlenu. Ale atmosfera była miła. Naturalne skalne ściany przyozdobione baldachimami i gobelinami. Na podłodze leżały kolorowe dywany grubsze niż jego kopyta.
 Tancerkami były głównie antylopy, gazele, gepardzice albo lwice. Przepasane były prześwitującymi płachtami lekkiego materiału ozdobionymi złotem.
-Niech się nie boi. Tu wszystko legalne.
-Serio.
-Dostają wypłatę, mają własne mieszkania życie. Ale wszyscy żyjemy razem w tej naszej społeczności.
-I pozwalacie innym patrzeć na wasze kobiety, wy? Dźeriidźi?
 Dźeriidźi byli liczną grupą etniczną żyjącymi na południowej części Archipelagu Kłowym. Przez lata odgradzali się od innych, nawet teraz słynęli ze swojego konserwatyzmu, lekkiej ksenofobii i ortodoksyjności.
-Może nasze dziadki. Ale świat się zmienia-mówił Hassan. Usiedli przy barze. Długi blat wykonany był z ciemnego drewna. W pewnych odstępach stały małe beczułki z winem, za plecami barmana, stały duże beczki z winem ułożone w wyżłobieniu skalnym.
-Kal'ep-krzyknął gepard. Barman, inny gepard w etnicznym sięgającym ziemi ciemnym płaszczu nalał panom dwie lampki różowego wina.
-Musisz chwilę poczekać, Bogo. Twoja dziewczyna się szykuje.
-To naprawdę wszystko legalne?-wciąż grał głupiego, chyba mu wychodziło skoro Hassan dalej gadał.
-Nie jest zabronione.
-Aaa. Jak długo to już działa?
-To przesłuchanie?-zapytał odruchowo sięgając ręką za plecy gdzie miał schowany pistolet.
-Bardziej ciekawość. Odkąd zacząłem pracować w policji nigdy nie słyszałem o tym miejscu.-szybko wytłumaczył.
-Nie reklamuje się zbytnio. Dlatego chodzę w używanych ciuchach.-zaśmiał się-Poza tym dyskrecja to sprawa honoru, moi ludzie i klienci to rozumieją.
-Wydaję mi się, że też to rozumiem.
-Cieszę się, że to słyszę. O, za chwilę będziesz miał wywiad na wyłączność z Gazellą.-klepnął go w ramie i wskazał na sobowtóra znanej piosenkarki. Miała na sobie te same ubranie w których zazwyczaj "oryginalna" występowała na scenie. Komendant nie mógł w to uwierzyć. Ukradkiem spojrzał na zegarek. Półtorej minuty. Musiał więc szybko znaleźć się z nią sam na sam i przekonać ją do zeznań. 
 Gazela zachęciła go machnięciem ręki, Hassan poklepał go popędzając jednocześnie. Przeszli kawałek do ciężkich drzwi. Za nimi był dość szeroki korytarz, co kilka metrów po obu stronach były drzwi, nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć co było za nimi. Bogo i gazela weszli do jednego z pokoi. Duży pokój z wielkim łożem i baldachimem. Kobieta delikatnie pchnęła bawoła na nie. Był w pozycji pół-leżącej, gazela usiadła na wysokości jego pasa. Jednak nie było czasu na przyjemności, komendant złapał ją z tyłu głowy i przyciągnął do siebie, tak jakby miała całować go po szyi.
-Rozumiesz co do ciebie mówię.-szepnął jej do ucha.
-Tak.-powiedziała głosem bardzo podobnym do znanej piosenkarki.
-Słuchaj, jestem z policji. Przyszedłem cię stąd wyciągnąć.
-Tak, proszę mam dość tego miejsca.-zaczęła się trząść, jej głos się załamał.-Zrobię wszystko co trzeba. Cokolwiek.-Odsunęła się gwałtownie, rozpięła mu rozporek.
-Nie!
-Ale czemu, przyszedłeś mnie uwolnić.
-No właśnie. Potrzebuje twoich zeznań. Znasz te zwierzęta, pamiętasz kto odwiedzał to miejsce.?Inne dziewczyny wiedzą coś więcej?
-Kilka moich koleżanek obsługiwało jakichś ważnych klientów. A....aaa, wczoraj przyjechały nowe, kilka saren.
-Będziesz zeznawać?
-Wszystko, tylko mnie stąd wyciągnij!-Bogo spojrzał na zegarek.
-Okej. Już dobrze.-uspokajał ją.-A teraz.-podał jej mikrofon i poprawił ukrytą kamerę.-Przedstaw się i opowiedz co wiesz.

Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz