"A może będzie lepiej?"

712 37 10
                                    

Nick i Judy szybkim krokiem wyszli z komisariatu. Żona Lamberta zrobiła mu mały przedsionek piekła. Tuż za rogiem słychać było pisk opon ich auta.
-Aż mu współczuje.-powiedział do swojej przyjaciółki. Ta patrzyła na niego w podobny sposób jak wtedy kiedy wykryła jego zeznania podatkowe.
-Masz mi coś do powiedzenia?
-Nie. Nic
-COO?!-jej głos był bardziej sarkastyczny niż zdziwiony.
-No dobra. Osiem lat temu wróciłem z wojska...
-Do którego uciekłeś przed mafią.
-Tak nie przerywaj mi. Wiesz to dość długa historia może innym razem.
-Co to to nie. Przedtem myślałam, że jesteś kolejnym charyzmatycznym kawalerem po przejściach.
-Serio?
-A tu proszę jaka niespodzianka! Nick ja cię błagam, proszę opowiedz mi wszystko jestem twoją przyjaciółką.-opuściła uszy i podeszła do niego. Spojrzała mu prosto w oczy.
-Ty słodki, szczwany króliku, masz mnie. Dobra, ale w dużym skrócie bo muszę go odebrać, a uwierz dużo trzeba zapłacić za nadgodziny.- Judy podskoczyła z radości, chwciła jego ręke po czym zaciągnęła go na ławkę.
W ciągu dwóch lat Zwierzogrodzie dużo się zmienił. Park przed budynkiem policji rozrósł się niemalże dwukrotnie. Wybudowano kilka stawów z małymi rybkami. Posadzono wiele nowych drzew dużych i małych oraz pachnących krzewów, nie tylko tutaj ale też na pięciu większych alejach, które tutaj prowadziły. Między mniejszymi, większymi kwietnikami i klombami wiły się chodniki z piaskowca. Akurat teraz bohaterowie Zwierzogrodu siedzieli na wprost ogromnej łąki. Mnóstwo zwierząt wylegiwało się na słońcu, albo inaczej się relaksowało.
W tle budowano nowy wieżowiec. Był pięć razy szerszy i dłuższy niż inne w mieście. Był największy, ale prace były zakończone w jednej trzeciej. Składał się głównie z przeszklonych ścian, paneli słonecznych nowej generacji i biało żółtej fasady. Nick siedział oparty łokciami o kolana i oglądał to wszystko.
-Osiem lat temu nie było tu tak pięknie.
-Cały Zwierzogród się rozwija. To dobrze.
-Przyjechałem tu osiem lat temu. Z kupą kasy i zdaną maturą. Wysoko postawieni koledzy chcieli jakoś się odwdzięczyć za uratowane tyłki. Tak więc miałem dwa wybory. Jako lis z przeszłością nie mogłem liczyć na rentę, ale jakbym otworzył bar czy coś, byłbym ustawiony do końca życia.
-A druga opcją?
-Z papierami, pieniędzmi i koneksjami mogłem pójść na studia i być kimś lepszym.
-Co wybrałeś?
-Prawo, chciałem chronić niewinnych przed rasistami i gangami i korporacjami. I wtedy ją poznałem. Taką lisią wersje ciebie.-spojrzał na nią, zauważył, że nie zrozumiała.- Rzadki przypadek ssaka pięknego i mądrego.-na te słowa uśmiechnęła się.
-Dalej.
-Była z wymiany z kraju gdzie aż nas tak nie dyskryminowali. Chciała mieć własną kancelarię i robić to co ja. Szybko zostaliśmy parą na poważnie. Na pewnej imprezie wypiła trochę za dużo i straciła wszelkie opory. Tą noc zapamiętam na długo, jak leżała goła i chętna, zrzuciłem wszystko co miałem skoczyłem dorwałem się do jej szyi i....-Nick płonął na myśl o tamtym wspomnieniu.
-NIE-judy krzyknęła ciut za głośno- mógłbyś pominąć pare faktów.
-Nie bój się miłości karotka- przesunął ręką po jej policzku i podbródku.
-Co dalej?
-Szybko okazało się, że jest w ciąży. Chciała ją przerwać, żeby dokończyć studia.-Nick ochłonął już i wziął głęboki wdech.-Ale na to nie pozwoliłem. Miałe jeszcze pieniądze, rzuciłem studia i zatrudniłem się u mechanika. Wszystko po to, żeby mogła się skupić na nauce. I tak mijały miesiące, aż tu nagle gdy naprawiałem starego wana, szef powiedział, że mam jechać do szpitala.- zrobił dramatyczną pauze- Właśnie wtedy. Moje życie dużo się zmieniło.- pokazał jej to nieszczęsne zdjęcie. Młody Nick w wieku dwudziestu sześciu lat, stał nad szpitalnym łóżeczkiem trzymając w rękach małe zawiniątko do którego się uśmiechał.
-A co było potem?-Judy wyrwała go z chwilowej zadumy.
-Cóż Lisa miała opłacone studia i szansę na doktorat. Przez rok głównie ja się nim zajmowałem, ale ona też miała duży wkład...-ciężko przełknął ślinę, cała jego radość zniknęła w jednym momencie. To był znak dla niej, że coś poszło nie tak.-... dzień po rozdaniu dyplomów, zapytała się mnie czy mogę z Dre pójść po parę rzeczy. Poszedłem z drobniakami. Gdy. Gdy wróciliśmy po paru minutach całe mieszkanie było ogołocone ze wszystkiego co cenne i pieniędzy. Następnego dnia miałem zapłacić czynsz, ale nie miałem nic. Po niej...-zaciągnął nosem-... została mi tylko kartka "naprawdę mi przykro, ale to moja jedyna szansa na karierę".-Nick posmętniał całkowicie.
-Ale jakoś dałeś radę, prawda?-spróbowała go pocieszyć.
-Tiaa jakoś. No nic.- wrócił dawny on- Ja lecę go odebrać od Fina. Do jutra!
-Do jutra!
-Judy- jej partner odwrócił się i powiedział z powagą.-Nie przekładaj pracy nad życie prywatne, obiecasz mi to?
-Obiecuje.
-Dziękuje.-powiedział, później poszedł z małym uśmiechem na ustach.

(Lisia dzielnica 29 sierpnia 18.46)

Na granicy miasta i zarazem dzielnicy lisów stał kolorowy wan. Dwa lisy tego samego wzrostu majstrowały przy małych paczkach. Za nimi stały surowe bloki mieszkalne przypominające w połowie opuszczone przez jakiekolwiek życie. Przed nimi za kilometrami wody widać było wielki stadion otoczony przez mniejsze hale sportowe muzyczne i tory wyścigowe. Wszystko to oświetlone było wieloma reflektorami, dlatego całość wyglądała kosmicznie, przynajmniej dla Andre Bajera.
Chłopiec miał siedem lat. Po ojcu odziedziczył prawie wszystko co miał. Sierść, oczy charakter, spryt i pewnego rodzaju zaciętość. Nie wyróżniał się ze swego otoczenia. Ubranie przechodzone przez grono dzieci za nim on je dostał składało się z białego dresu, ciemno niebieskiej koszulki z resztkami starego nadruku i prostą wyblakłą czapkę z daszkiem.
-Na co tak patrzysz młody?- Finnick podniósł się znad małej wyrzutni fajerwerek. Mieli już siedem gotowych.
-Byłeś tam kiedyś?
-Dzielnica rozrywki? No byłem. Choć wiesz, że wolę inne.-zaśmiał się, ale lisek zbył go.
-Do picia i pań do towarzystwa pójdziesz później. JAK, JEST TAM?!-wymachiwał obie rękami w stronę wielkich budynków oświetlonych różno-kolorowymi światłami i napisami.
-Dre, ostatni raz byłem tam dekadę temu. Dużo się zmieniło od tego czasu.
-Pójdziemy tam? Proszę, choć, zanim tata...
-Tata co?-Nick wyrósł za sterty gruzów porośniętej trawami i mchem.
-Noobooo. Ja tu ciągle siedzę. Dzielnie znam całą na pamięć, a to tam tak fajnie wygląda.-rozpędził się, wskoczył na walające wszędzie materiały budowlane, chciał wskoczyć na wysokiego lisa, ale ten złapał go w locie. Wyprostował ręce i spojrzał na niego.
-Iii mówiłeś, że jak będę miał siedem lat... to pokażesz mi Zwierzogród.-Dre zmartwił się. Widział, że ojciec patrzy na niego tak samo jak zawsze wtedy kiedy coś przeskrobie, czyli dość często.
-To czemu tutaj stoimy i nie idziemy pozwiedzać?
-Idziemy?!
-Możemy biec, chyba, że pojedziemy razem z Finem jego wozem.
-Muszę?-fenek powiedział to głosem dziecka które dostało kolejne obowiązki. Zaraz podbiegł do niego chłopiec.
-Nooo chodźź. Dawno nie byłeś w Dzielnicy Rozrywki. I w innnnnych miejscach. No chodź proszeeeee...-jego entuzjazm przełamywał wiele barjer.
-Okej już już. No już AAA nie po OGONIE!
-Oj przepraszam.-Dre uspokoił się i znow posmutniał.
-Nie ma się co martwić, po prostu uważaj na przyszłość. A teraz wsiadaj.-jemu nie trzeba było mówić dwa razy. Popędził do wana i energicznie otworzył drzwi. Wsiadł, usiadł na tylnym siedzeniu i zapiął się dodatkowym pasem.
-Idziecie?! Zaraz będzie ciemno.
-Dzisiaj nie idziemy spać Dre.-krzyków jego radości nie było końca, a przynajmniej przez dwie minuty. Nick chciał siąść obok siedzenia kierowcy, lecz zanim otworzył drzwi złapał go i pociągnął Fin.
-Wiesz co robisz?
-W stu procentach. Przez przypadek wszyscy na policji już o nim wiedzą.
-Jak?
-Długa i całkiem ciekawa historia. Pokaże ci zdjęcia.
-Czego?
-Widziałeś kiedyś mokrą i nagą sukę albo łanię?
-Jednak ta wycieczka nie będzie aż tak nudna.
-Jedziemy czy nie?-lisek nie mógł się doczekać swojej pierwszej przygody.
-Jedziemy.-powiedzieli jednocześnie, wszyscy.




Znów się rozpisałem. Ciekawostka rozdział bez mojego gadania ma 1234 słów

Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz