Gorzej nie mogło być

318 16 27
                                    

 (Komisariat ZPD Sawanna Główna 15.00)

 Judy i Nick siedzieli na za dużych krzesłach przed szefem. Bawół od kilku minut czytał ich raport.
-Czyli nasz aktualny wróg numer jeden poszerzył działalność?
-Szefie, tu-Judy wskazała zdjęcia spięte agrawką na końcu kartoteki-są zdjęcia podejrzanych ciężarówek. To chyba wystarczający dowód, żeby wejść tam z nakazem? Nie?
 Na kilku zdjęciach pokazane było jak z dużych tirów w niemiłosiernym ścisku gniotą się różne ssaki. Głównie były to koniowate. "Zielone Dachy" było potocznym określeniem na dzielnice gdzie mieszkała mniejszość z Federacji Ssak-Qi, niezwykle nacjonalistyczno-konserwatywnego państwa. W ostatnich latach dużo było tam wojen i klęsk żywiołowych, więc tłumy uciekały jak tylko mogły przed despotyczną władzą wojskową, która przejęła władze. Wśród porwanych byli wszyscy, kobiety dzieci, mężczyźni staruszkowie, konie, jelenie, daniele, zebry.
-Tu jest problem Hoops. Nie za bardzo możemy.
-CO!?
-Prawdopodobnie mają papiery. To nie pierwszy raz. Robiliśmy naloty, ale teraz się przygotowali. Mają znajomości w urzędzie imigracyjnym. Załatwiają im azyl, a że oficjalnie pracują i nie sprawiają kłopotów są praktycznie nietykalni.
-A gdyby tak pluskwa?-włączył się Nick-No wiecie Dany mógłby wejść z kamerą, podsłuchem.  Trochę by się porozglądał i mielibyśmy rozeznanie.
-Oni znają swoich Bajer.

-Ale jest koniem.-zauważyła policjantka
-Judy jak do tego doszłaś?
-Nie teraz Nick. Dany jest koniem. Może powiedzieć, że od kilku pokoleń mieszka tutaj, tylko przyjechał do Zwierzogrodu zabawić się....to się może udać.
-W sumie.-Bogo zastanowił się chwilę-W podaniu napisał, że zna ich język i ma tam korzenie, to może się udać. 

(Szatnie w Zpd 15.10)

 -No więc Dany? Wejdziesz w to piekło?-zapytał Nick wycierając się ręcznikiem. Marian już dawno był ubrany. Miał odwieźć swojego kuzyna, Pazuriana, do domu, a przy okazji podwieźć Nicka do syna.

-Mam wybór?-odpowiedział ze stoickim spokojem.
-Możesz nie iść. Ale wtedy kolejne zwierzęta ucierpią.
-No to nie mam wyboru.
-Świetnie. Dobra chłopaki nasza trójka plus Lambert, Markus i Marta jedzie na tą akcję dzisiaj o dziesiątej w nocy. Będziemy czekać dosłownie za rogiem.
-Wszystko świetnie i tak dalej, ale pośpiesz się szefie bo syn i mój dom czeka.-niecierpliwił się gepard
-Jak kocha to poczeka.-odpowiedział lis.

-Chwila a Ju...znaczy sierżant Hopps?
-Otóż. Ma randkę.

(Szkoła podstawowa. Śródmieście 15. 45)

 Dre siedział znów w tej samej salce, w której siedział gdy pobił tego frajeskiego królika. Teraz czekał z wychowawczynią na wyniki jakiś testów IQ. Zaraz po tym jak zabrał go nauczyciel matematyki, został zaprowadzony do jasnego małego pokoju. Stało tam małe białe biurko a na nim sterta kartek. Jedna ze ścian była szybą, dokładniej lustrem Zeneckim. Tata wyjaśnił mu jak je rozpoznać. Miał w półtorej godziny rozwiązać setki dziwnych zadań. Teraz czekał na wyniki.
-Nad czym tak myślisz Andre?-zapytała miłym cichym głosem z nutą jakby zadowolenia i dumy.
-Po co mi były tamte testy?
-Wiesz, jesteś bardziej wyjątkowy niż myślisz. Zobaczysz.-powiedziała nauczycielka.
-No już jestem. Jedyny lis uczeń w tej szkole.
-Zastanawiam się jak twojemu tacie udało się cie tu zapisać. Raczej nie jesteście bogaci, Co?
-Nie, ale tata dużo pracuje, zazwyczaj siedzę z wujkiem. Robiliśmy różne fajne rzeczy, ale teraz trzeba chodzić do szkoły.
-A twoja mama?
-Nie mam mamy.
-Twoi rodzice rozwiedli się, czy może...
-Zostawiła nas. Zabrała pieniądze.
-O. Ja  nie wiedziałam. Przepraszam, bardzo mi przykro.-zaczęła się tłumaczyć
-Nic się nie stało. Przyzwyczaiłem się do tego.-uspokoił z uśmiechem
 Wtem do pomieszczenia wszedł nauczyciel matematyki.
-Przyszedł twój tata. Zaraz będziesz wolny.

Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz