ᴅᴏs

523 47 13
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


⋆◦⋆◦⋆

Nie pamiętał, kiedy ostatni raz biegł tak szybko, ale to było jedyne wyjście, jeśli chciał się znaleźć w szpitalu bez żadnych przeszkód w postaci korków na drogach. Starał się unormować oddech, gdy przekroczył drzwi, które zaprowadziły go do izby przyjęć. Wiedział, że nie może się załamać, bo to niczego by nie zmieniło, wręcz przeciwnie. Dlatego otarł pośpiesznie twarz z łez, a następnie udał się do rejestracji w celu dostania informacji na temat stanu jego chłopaka.

Przed oczami wciąż miał obraz ukochanego, który leżał wśród własnej krwi kompletnie bezradny. Ponownie łzy rozmazywały mu obraz, jednak to nie zrobiło na nim większego wrażenia. W tamtym momencie jedynie, czego pragnął to usłyszeć od lekarza, że z Jungkookiem wszystko w porządku, że wyjdzie z tego bez szwanku. Nie wybaczyłby sobie tego, że to właśnie przez niego jedyna osoba, którą szczerze kochał, mogłaby umrzeć. On musiał żyć, musiał walczyć, bo bez niego był nikim, bez niego jego życie było pozbawione jakiegokolwiek sensu.

— Niestety nie mam dla pana dobrych wieści. Stan Jeona Jeongguka jest bardzo ciężki. Żebra, które uległy złamaniu podczas tak mocnego uderzenia, przebiły lewe płuco, przez co doszło również do krwotoku wewnętrznego. Jednak zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby uratować jego życie. — Każde kolejne słowo wypowiedziane przez lekarza sprawiało mu jeszcze większy ból. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że to miało się skończyć w ten sposób, że ten jeden wypadek mógłby odebrać mu to, co miał najcenniejsze w życiu.

— C-czy ja mógłbym się z nim zobaczyć? — zapytał, starając się zapanować nad emocjami, które się w nim gromadziły. Nie mógł pozwolić im zawładnąć jego umysłem całkowicie, musiał chociaż przez chwilę udawać, że jest z nim w porządku, sprawiać wrażenie silnego, bo wiedział, że on właśnie tego by chciał.

— Naturalnie, już pana zaprowadzam do odpowiedniej sali, tylko proszę nie siedzieć za długo — odpowiedział, na co blondyn jedynie skinął głową, a następnie udał się za doktorem pod wyznaczone drzwi, które drżącą ręką uchylił, by po chwili przekroczyć próg pokoju.

Widok, który ujrzał w środku, spowodował, że czuł, jakby przypalał go ktoś rozżarzonym żelazem. Obraz ukochanego, całkowicie bezbronnego, podłączonego do dużej ilości kabli łamał jego serce z każdą kolejną chwilą coraz bardziej. Jedyną oznaką tego, że Jungkook wciąż żył był elektorkardiograf, który monitorował pracę jego serca. Gdyby nie dźwięki, jakie wydobywały się z urządzenia, Tae byłby w stanie pomyśleć, że odszedł on na zawsze, a wtedy nastąpiłby również jego koniec, bo bez Jeona czuł się nikim. Tylko on był w stanie mu pomóc, tylko jemu udało się go naprawić.

Rozpacz przejęła kontrolę nad jego ciałem. Nie był w stanie wykonać choćby jednego małego kroku, który mógłby zbliżyć go do łóżka, na którym leżał brunet. Szloch Kima wypełnił pomieszczenie, w jakim się znajdowali. Chciał wierzyć, że to nieprawda, że zaraz obudzi się ponownie w ramionach Jungkooka i wszystko wróci do normy. Jednak wiedział, że było to niemożliwe, bo cała tamta sytuacja była prawdziwa, tamten wypadek to była tylko i wyłącznie jego wina, której nie potrafił sobie wybaczyć.

— Proszę cię, wróć do mnie, kochanie — wyszeptał, po czym upadł na kolana, chowając twarz w dłoniach. Pozwolił łzom spływać po jego polikach, dał upust emocjom. Niestety to wcale nie pomagało, nie podarowało mu ulgi, której skrycie potrzebował, bo ciężar, jaki musiał wziąć na swoje barki, był zbyt duży, cała ta sytuacja to przerosła. Tamtego dnia godziny zostały już policzone, a wszystko, co miało trwać, zaczęło zmierzać ku końcowi...

◦⋆◦⋆◦⋆

zaczar_owana

𝑬𝑼𝑷𝑯𝑶𝑹𝑰𝑨 #𝐭𝐚𝐞𝐤𝐨𝐨𝐤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz