[1] kapitan ameryka

2.1K 155 201
                                    

taylor swift ft. the civil wars (nie trigerrujcie, pls) - safe & sound

"I remember tears streaming down your face when I said I'll never let you go
When all those shadows almost killed your light
I remember you said don't leave me here alone"

"I remember tears streaming down your face when I said I'll never let you goWhen all those shadows almost killed your lightI remember you said don't leave me here alone"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

Rutynowe akcje ratunkowe, nigdy nie były rutynowymi akcjami ratunkowymi. To idealnie wyszlifowane kłamstwo serwowało szefostwo swoim podwładnym, chociaż sami w nie nie wierzyli. Było niczym taśma klejąca na przedniej szybie samochodu, wzdłuż której ciągnęło się pęknięcie, bo właściciel miał odwagę pomyśleć, że takie rozwiązanie posiadało prawo bytu. To samo działo się z policjantami, strażakami, czy ratownikami medycznymi po usłyszeniu wspomnianych słów i pomimo tego, iż Steve nie mógł do żadnej z grup zaliczyć się w pełni, zjawisko "rutynowych akcji ratunkowych" dotykało również jego. 

Do swojej pierwszej mógł zaliczyć odbicie oddziału swojego najlepszego przyjaciela - Bucky'ego Barnesa - i, nie lubił się do tego przyznawać, ale jeszcze nigdy nie bał się jak wtedy, mając na swoich barkach odpowiedzialność nie tyle co za swoje życie, co za życie dziesiątek innych osób. To uważał za najgorsze - odsiecz przynosiła niekiedy rozczarowania. Zbyt późne przybycie, niemożność przezwyciężenia wroga, utrata szansy na ocalenie istnień, które desperacko liczyły na pomoc z jego strony. Poczucie winy potrafiło go prześladować długi czas, dusząc w krtani i zwijając złośliwie żołądek w supeł, lecz w tym wszystkim dopatrzył się jednego pozytywu - porażka była największą motywacją. 

Jednak nie czuł się w żaden sposób zachęcony, stojąc w przeraźliwie cichej rezydencji należącej do rodziny jego dawnego przyjaciela*. Po pomieszczeniach krzątali się techniczni S.H.I.E.L.D., poszukując najmniejszych śladów pozostawionych przez intruza. Drogie obrazy czy antyki nie były już niczym więcej niż dowodami. Jeśli będą mieli szczęście, może ujrzą w odbiciu kryształu szkarłatną scenę zbrodni.

Uderzyła go masa czasu, jaką utracił od wypełznięcia z lodowego bloku. Przeleciała mu przez palce tak prędko, że nie zdążył spojrzeć w oczy człowieka, który był niewielką częścią jego poprzedniego życia. Pragnął uścisnąć dłoń Howarda Starka i ujrzeć w nim to samo, co w jego ojcu w czasie drugiej wojny światowej. Chciał wyrazić głębokiego uznanie, zachwyt i podziw dla tego człowieka oraz pewnie niepierwszy raz uświadomić mężczyźnie, jak wspaniały był jego rodzic. 

Może udałoby mu się na nowo znaleźć dom wśród Starków, odnajdując w nich to samo, co czuł dzieląc z przyjacielem późne wieczory, popijając whisky, kolekcjonując najważniejsze informacje i udając, że przez próg domu milionera wojna przejść nie mogła. 

Aczkolwiek to, czego potrzebował, nie miało już znaczenia. Ciała Marii i Howarda pakowano w czarne, szeleszczące worki. Mógł jedynie się zastanawiać, czy jego równie martwy przyjaciel wyglądał podobnie w chwili śmierci. Blady na twarzy z wyrytym przerażeniem oraz troską. Okrutnie tragiczne było rozplątywanie ramion małżeństwa, tulących siebie nawzajem w obronnym, acz nic nieznaczącym i nieskutecznym geście. 

call me softly | steve rogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz