[7] zimowy żołnierz

1K 117 39
                                    

laura marling - what he wrote 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

laura marling - what he wrote 

"He wrote,
I'm broke
Please send for me
But I'm broken too,
And spoken for
Do not, tempt me"

***

Steve kiedyś obawiał się, że hobbystycznie zostanie dietetykiem dziecięcym. Oparł się tej pokusie, lecz w zamian posiadał już wiedzę na temat zaburzeń rozwojowych ze spektrum autyzmu godną studenta na pierwszym roku pedagogiki. 

Im więcej książek, a nawet artykułów internetowych pochłaniał, tym trudniej było mu zaprzeczyć, coby Tony nie należał do grupy opisywanych przypadków. Z początku Rogers przeżywał to w niezrozumiały sposób. Wpierw zaciskało mu się gardło, gdy obserwował obowiązkowe porządki chłopca na stoliku przed porą na sen, jakby ten w rzeczywistości umierał, a nie miał większych problemów w pojmowaniu świata w porównaniu z przeciętną jednostką. Po prostu Tony robił to z taką pieczołowitością - kładł kredki oznaczeniami ku górze według odpowiedniej kolejności, przed tym oczywiście je temperując. Ze wszystkiego pięciolatek postanowił pokochać parę kolorowych ołówków, a serce Steve'a za łatwo miękło na widok priorytetów, jakimi się kierował

Czy Starkowie naprawdę nie mogli się pogodzić z myślą, aby ich syn miał jakiekolwiek trudności? Rogersowi osobiście nie robiło różnicy, że Tony miał ulubione przedmioty do głaskania w określony, zrozumiały tylko dla niego sposób. Znaczenia również nie miał pieczołowicie dzielony obiad na talerzu, aby przypadkiem nic ze sobą się nie wymieszało. Wystarczyło też jedynie odrobinę cierpliwości, aby zainteresować chłopca swoją osobą. Nie musiał patrzeć mu w oczy, żeby porozmawiać, czasem nieśmiało, czasem nie identyfikując intencji w głosie kogo innego, bez zrozumienia dla metafor i powiedzeń, które brane dosłownie nie miały sensu. 

Nadal był tym samym brzdącem o niewyobrażalnie wysokim poziomie inteligencji, umiejącym płynnie pisać i jeszcze swobodniej liczyć rachunki, z którymi problem miałby niejeden dorosły z ukończoną szkołą. Jego uśmiechy były tym cenniejsze, bo zdarzały się rzadko. Zawsze jednak były szczere, napełniające serce niespotykanym do tej pory przez Steve'a ciepłem. Ważne było, że pragnął tego uczucia więcej, czesząc jego włosy, pomagając zapiąć guziki w koszulce albo przygotowując kolejnego tosta z serem. 

Żyło im się razem już tylko lepiej. Steve omal nie zapominał o swoich powinnościach, obowiązkach względem posady. Gdy bardzo się starał, czuł jakby od zawsze był tylko on, Tony i maleńki świat, jaki narodził się w mieszkaniu na Brooklynie, pełen radosnych, przyjemnych chwil.

Kiedy tego wieczoru wrócił spod prysznica, na talerzu leżały już tylko okruchy po kanapce. Wzrokiem poszukał dziecka, które postanowiło skulić się na dywanie w salonie z wciśniętą poduszką pod głową. Tony miał na sobie wygodne, granatowe ogrodniczki i czerwony, miękki sweter, otulający go jak najmilszy kocyk. Przed nim spoczywał posadzony robot z zreperowanym ramieniem. W tle wciąż grał telewizor, jaki jeszcze niedawno obdarowywał zainteresowaniem. 

call me softly | steve rogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz