[12] anthony edward stark

1K 90 118
                                    

regina spektor - blue lips 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

regina spektor - blue lips 

"He took a step but then felt tired
He said, I'll rest a little while
But when he tried to walk again
He wasn't a child"

***

Steve musiał przyznać, że było coś przyjemnego w zafundowanym mu powitaniu, nazbyt przypominające atak na jego osobę. Przekraczając próg mieszkania jeszcze z kluczami w ręku, drugą przyciskając papierową torbę z zakupami, usłyszał wpierw swoje zniekształcone imię. Później kwestią kilku sekund był wspinający się po nim chłopiec z gracją cyrkowej małpki. Może kilka razy chwycił, gdzie nie powinien, naciągnął materiał koszulki albo kopnął nogą, podciągając się do góry, ale z małą pomocą wreszcie sięgnął ku szyi mężczyzny i zawisnął na niej. Wolne ramię asekurowało pięciolatka przed upadkiem, przytulając go w dość niezręczny, acz wciąż skuteczny sposób. 

Tony sapał z wysiłku. Całe jego zgrzane ciało podporządkowało się rytmowi przyspieszonego oddechu. Czerwone policzki rozciągały się w radosnym uśmiechu, który nie schodził mu z ust nawet na odgłos, cięższych, powolniejszych kroków. Na korytarzu pojawiła się trzecia osoba, krocząca dramatycznie powolnie w ich kierunku. 

— Jestem pewien, że to oszustwo — oświadczył Bucky, na co Tony przywarł mocniej do Rogersa, twarz chowając w zagłębieniu szyi, jakby próbując zniknąć im obojgu z oczu. 

Jednakże zadowolenie i ekscytacja nie schodziły z dziecięcej buzi. Od jakiegoś czasu chłopiec pałał do Barnesa dziwnym typem zainteresowania. To znaczy nigdy się do tego nie przyznawał – odwracał głowę, będąc przyłapany na obserwowaniu, unikał odpowiedzi na pytania, z których mogłoby wyniknąć, że polubił choć odrobinę Bucky'ego i krył uśmiech, kiedy ten go rozbawiał. Wciąż zachowywał pewną dozę rezerwy, lecz z dnia na dzień coraz trudniej było mu ją utrzymać. 

— W berku nie ma nic o chowaniu się Steve'owi na rękach — dodał oskarżycielsko, tym samym kreśląc blondynowi kontekst sytuacji.

Tony pokręcił uparcie głową, nie przyjmując tej informacji do swojej wiadomości. 

— Graliście w berka? — spytał pełen podziwu w głosie Steve, stojąc bezradnie bez wolnej ręki, aby chociaż podrapać się po swędzącym nosie, już nie wspominając o ściągnięciu z siebie kurtki. Nigdy nie posądzał Tony'ego o bycie aktywnym dzieckiem. Sam od czasu do czasu musiał dbać o jego kondycję, postępkiem zmuszając do ruchu. 

— Pierwotnie chciałem sprawdzić, co wziął do ust, ale zaczął uciekać — przyznał, pocierając kark. 

— Tony? — Steve potrząsnął delikatnie dzieckiem w swoich objęciach, oczekując odpowiedzi od niego. 

Malec dłuższą chwilę milczał, co oznaczało, że zbytnio kombinował. Nie unosił głowy z jego ramienia, więc nie mogli odczytać z chłopięcej twarzy, co chodziło mu po myślach. 

call me softly | steve rogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz