VIII

39 6 0
                                    

Zaskoczeni przez deszcz, poderwaliśmy się z Christianem do biegu, zupełnie zapominając o jednorożcu. Biedak namakał smętnie na piachu, póki się po niego nie wróciłam, tknięta jakimś przeczuciem.

Staliśmy przez chwilę pod blaszanym zadaszeniem, ociekając w feerycznym świetle neonów. Bujne włosy Christiana oklapły i przykleiły się do jego czoła, woda skapywała mu z nosa, ale nie wydawał się niezadowolony.

Po chwili namysłu przyciągnął mnie do siebie.

— Wbijasz mi mokrego jednorożca w krocze — stwierdził z rozbrajającą szczerością.

— Przepraszam... — wyszczerzyłam się. — jest mokry i nie wiem jak go złapać. W dodatku się ubabrał, będę musiała go wyprać po powrocie.

Ciało Christiana zadrgało od urywkowego śmiechu.

— Chyba przestało padać. Chodź, odwiozę cię do domu.

Mokry asfalt odbijał fasady budynków i mżące światła latarni jak woda w ciemnym porcie. Przeszywający chłód przykleił mnie do pleców Christiana, kiedy mknęliśmy przez opustoszałe centrum. Gdy zajechaliśmy pod dom babci, zaczynałam już szczękać zębami, co nie umknęło uwadze chłopaka.

— Dziękuję za przemiły wieczór — powiedziałam, oddając mu kask.

— Przyjemność po mojej stronie. A teraz uciekaj do domu, weź gorący prysznic i napij się herbaty.

Pochyliłam się, żeby go pocałować, i wtedy ją zobaczyłam.

Wrzasnęłam, cofając się mimochodem. Zachwiałam się, gdy moja pięta natrafiła na krawężnik, i wyrżnęłam jak długa na mokry trawnik, upadając boleśnie na plecy.

— Jezu Chryste, Poppy, co się stało?! — Christian zeskoczył z motoru i uklęknął obok mnie, a ja dalej się wydzierałam, szarpiąc się na trawie.

Spojrzałam ponad ramieniem Christiana na ulicę, po czym zastygłam, bełkocząc coś bezładnie. Za moimi plecami drzwi wejściowe otworzyły się z impetem, a babcia i mama, obie w piżamach, zmaterializowały się nagle obok mnie.

— Poppy?! — mama potrząsnęła mną energicznie.

Cała trójka podążyła za moim wzrokiem na drugą stronę ulicy. Mżawka utkała świetlistą pajęczynę wokół klosza latarni, przydrożne krzewy błyszczały, ociekając wodą. Nikogo tam nie było.

— Widziałam... — nie mogłam wydusić z siebie słowa. — To była...

— Christian, co tu się wydarzyło?! — fuknęła mama, zaalarmowana moim stanem.

— Zostaw chłopaka, przecież widzisz, że jest zdezorientowany! — upomniała ją babcia, próbując podnieść mnie z trawy.

Trzymając się kurczowo babci i Christiana, stanęłam na nogach. Łzy ciekły mi po policzkach, czułam gorącą wilgoć między udami. Nie mogłam zaczerpnąć tchu, łkałam jak nawiedzona.

— Widziałam ją! — zawodziłam. — Widziałam ją!

— Dobry Boże — babcia pokręciła głową, prowadząc mnie do domu, a ja co chwila oglądałam się przez ramię, patrząc nerwowo wokół.

Gdy przekroczyliśmy próg domu, mama natychmiast zaciągnęła mnie do łazienki. Zdarła ze mnie mokre ubranie i kazała wejść do wanny, po czym odkręciła kurek z ciepłą wodą.

Kiedy przestałam dygotać, mama opatuliła mnie ręcznikiem i posadziła na krześle. Para wodna osiadła na lustrze, tworząc na jego powierzchni mleczną powłokę.

— Już dobrze, Poppy... — mama kucała przy mnie, nie przestając głaskać mnie po włosach. — Już dobrze, jestem z tobą, kochanie. Już dobrze...

Wytarła mnie do sucha, a potem pomogła nałożyć piżamę. Kończyny miałam jak powleczone cementem. Kiedy podążyłam za mamą do kuchni, zaróżowiona od płaczu i gorącej kąpieli, zdziwiłam się na widok Christiana.

— Christian... — wyjąkałam, gdy do mnie podszedł. — Boże, przepraszam...

— Nic nie mów, Poppy... Usiądź. Babcia zrobiła ci kakao.

Gdy usiadłam przy stole, a Christian zajął miejsce obok mnie, znowu się rozpłakałam. Oparłam łokcie na blacie i ukryłam twarz w dłoniach. Nikt nic nie mówił.

— Przepraszam was... — wyszeptałam z zażenowaniem. — Zobaczyłam coś i się przestraszyłam...

— Poppy, w życiu nie widziałam cię tak przerażonej... — mama próbowała złapać ze mną kontakt wzrokowy. — Nawet kiedy byłaś dzieckiem.

— Nie chcę o tym mówić — oświadczyłam, nie podnosząc wzroku. — Christian musi jechać do domu, odprowadzę go do drzwi.

— Jesteś pewna? — zapytał z wahaniem chłopak. — Mogę zostać, jeśli chcesz...

— Nic się takiego nie dzieje, naprawdę — odparłam z pełnym przekonaniem, po czym pociągnęłam nosem. — Po prostu się czegoś przestraszyłam, pewnie ze zmęczenia... Ale doceniam propozycję... — dodałam po chwili.

Christian przez moment siedział nieruchomo, utkwiwszy we mnie badawczy wzrok, po czym pokiwał głową i zaczął zbierać się do wyjścia. Podniosłam się z krzesła i razem przeszliśmy do holu.

— Dam znać, jak dotrę do domu — oznajmił Christian, zapinając kurtkę.

Pokiwałam głową, a Christian cmoknął mnie na pożegnanie w czoło i wyszedł. Gdy zamknęłam za nim drzwi i wróciłam do kuchni, babcia i mama siedziały przy stole, wpatrując się we mnie.

— Ale przedstawienie — żachnęłam się. — Jeżeli wcześniej nie myślał, że jestem szajbuską, po tym incydencie nie mam co liczyć na drugą randkę...

— Nie oceniaj go tak surowo — babcia przesunęła kubek po blacie. — Twoje kakao.

Kiedy upijałam płyn, parząc sobie wargi, mama wymieniała spojrzenia z babcią. W końcu ponownie podjęły temat:

— Poppy, co takiego widziałaś?

— Nic.

Otarłam łzy, pęczniejące mi w oczach, a babcia objęła mnie ramieniem.

— Musisz nam powiedzieć, kwiatuszku.

— Mówiłam, nic takiego... Musiało mi się coś przewidzieć.

— Bzdury. Zwykłe omamy nie wywołują w ludziach takiego przerażenia.

Utkwiłam wzrok w kubku. Boże, kiedy moje życie stało się tak popaprane?

— Sęk w tym... — wymamrotałam. — że nie jestem pewna, co tak naprawdę widziałam.

— Co przez to rozumiesz?

Przez moment walczyłam ze sobą, przywołując w myślach obraz widzianej przeze mnie istoty, ale wzdrygnęłam się na to wspomnienie.

— Idę spać. Dziękuję za kakao.

Tej nocy pozapalałam w swoim pokoju wszystkie światła. Wylałam resztkę kakao do umywalki i umyłam zęby, porażona trywialnością wykonywanej przeze mnie czynności. Potem położyłam się do łóżka i leżałam w nim przez dłuższą chwilę, otaksowując nerwowo otoczenie. Mój wzrok prześlizgnął się po znajomych przedmiotach — drewnianej szczotce do włosów, książkach, flakonikach perfum — aż w końcu zatrzymał się na komputerze.

Wyślizgnęłam się spod kołdry i usiadłam przy biurku, odpalając laptopa. Otworzyłam wyszukiwarkę i przez chwilę patrzyłam na migający kursor, odmierzający kolejne uderzenia mojego serca. 

Następnie wystukałam na klawiaturze hasło „duchy" i kliknęłam „enter". 

Kwiaty w woskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz