Myślałam, że płonę. Słońce wpadało do pokoju przez okno, prześwitując między zasłonami, a ja leżałam w plamie gorącego światła, zlana lepkim potem.Nie mogłam uspokoić oddechu. Wygrzebałam się z wykrochmalonej na sztywno pościeli, omiatając półprzytomnym wzrokiem pokój. Potrzebowałam chwili, aby uprzytomnić sobie, gdzie jestem.
W ustach dalej czułam posmak błota i krwi... Ziemisto-metaliczny...
Za oknem nie było lasu, tylko zdziczały ogród babci, porośnięty splątanymi roślinami; omszały mur, dachy miasta w dole i opalizująca tafla Pacyfiku za nimi, ciągnąca się po horyzont. Pokój, w którym spałam, miał ściany obite adamaszkiem w kolorze szampana i białe meble ze szklanymi uchwytami, pamiętające czasy młodości mojej mamy.
Odgarnąwszy z twarzy mokre włosy, które wydostały się z koka, oparłam czoło o chłodną ramę okna, oddychając głęboko. Róże na pergoli wdzięczyły się do mnie w porannym słońcu.
Od mojego przyjazdu minęło zaledwie kilka godzin — aż trudno było w to uwierzyć. Byłam tak wyeksploatowana, że zasnęłam bez żadnego problemu, mimo różnicy czasu.
Wyspa Zwiastowania Pańskiego znajdowała się na południowy zachód od Vancouveru i przez dekady stanowiła część Kolumbii Brytyjskiej. Podobno pierwszym człowiekiem, który kiedykolwiek postawił stopę na tym lądzie, był James Cook, płynący z Hawajów do Kanady w 1778. W 1792 do brzegów wyspy przybił George Vancouver ze swoją ekspedycją. Miejsce, w którym zacumowali, dało początek portowej osadzie, później miastu i stolicy tej ziemi — Chatham.
Moja matka opuściła Chatham jako nastolatka, by odkrywać — niczym Cook i Vancouver — cuda tego świata. Na pierwszy cel obrała uniwersytet w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie studiowała medycynę. Na jednej ze studenckich imprez poznała mojego ojca, pobrali się kilka lat później.
Osiedli na przedmieściach Toronto, gdzie przyszłam na świat w atmosferze wielkiego wyczekiwania i z właściwą sobie ekstrawagancją — drąc się wniebogłosy, nie pozostawiając asystującemu przy porodzie personelowi medycznemu jakichkolwiek wątpliwości co do doskonałego stanu mojego zdrowia. Zaczęłam życie z kompletem punktów na skali Apgar i otrzymałam w prezencie quasi-konserwatywne imiona, Penelope Bridget — jednak od dziecka funkcjonowałam jako Poppy.
Rozwód rodziców — jak dla każdego dziecka — był przeżyciem trudnym. Ojciec osiadł na stałe w Europie. Mama została w Toronto, póki dziadek nie podupadł na zdrowiu — wówczas zdecydowała się na powrót w rodzinne strony. Sąd orzekł, że mam zamieszkać z ojcem w Hiszpanii. Tak też zrobiłam. Rozjechałyśmy się z mamą w dwie strony świata — ona na zachód, ja na wschód.
Wyjechałam do Barcelony i pokochałam od razu jej wąskie, skąpane w słońcu uliczki, pachnące kurzem, kawą i owocami morza. Jednak mój ojciec postanowił ruszyć dalej na wschód, do Azji, podbijać tamtejsze rynki.
Niedotrzymanie przez ojca warunków opieki skutkowało natychmiastowym przekazaniem praw rodzicielskich mamie — i odprowadzeniem mnie na lotnisko El Prat, na pierwszy lot transatlantycki.
Szybka, odświeżająca kąpiel pod staroświeckim prysznicem (który wyglądał jak metalowa klatka dostawiona do wanny i wymagał kilkuminutowego kręcenia kurkami) pomogła mi się obudzić i zmyć z siebie resztki snu. Dalej czułam się zmęczona, bo dopadł mnie jet lag, starałam się też za wszelką cenę nie wracać myślami do wspomnień z ostatniej nocy. Wychodząc z łazienki z wilgotnymi wciąż włosami, myślałam sobie: „to tylko sen... tylko sen, Poppy".
Pierwszy dzień szkoły zapowiadał się pogodnie, wygrzebałam z walizki spodnie capri i dobrałam do nich sweter eksponujący ramię, jak u Jennifer Beals we Flashdance. Spakowałam naprędce torbę i wysmarowałam się za uszami perfumowanym olejkiem. Wychodząc, zgarnęłam kurtkę i korespondencję z nowego liceum — na wszelki wypadek. A potem cofnęłam się do pokoju, bo zapomniałam butów.
![](https://img.wattpad.com/cover/163856440-288-k924740.jpg)
CZYTASZ
Kwiaty w wosku
ParanormalPraca wyróżniona w konkursie literackim "Splątane nici", organizowanym przez @glnozyce (2019, kategoria: PARANORMALNE). Rzucona na wody Pacyfiku wyspa kusi Poppy obietnicą nowego życia i poczuciem stabilności, utraconym po rozwodzie rodziców. Siedem...