XV

43 5 0
                                    

Pierwszym, co zobaczyłam, przekroczywszy próg szkoły w poniedziałek, były fotografie — tą z lewej, przedstawiającą Leni Townsend, pamiętałam z apelu w audytorium. Dostawiono do niej zdjęcie Heidi, przepasane czarną szarfą; miedzy nogami stojaka leżały rzeczy pozostawione przez uczniów: kwiaty, pluszaki, kartki papieru z rysunkami, listy oraz świeczki. 

Ktoś wyminął mnie w drzwiach i dołożył bukiecik hortensji do reszty memorabiliów. To była ostrzyżona na pazia Amy Tierney, siostra Kendry i dziewczyna Padraiga. Zaraz obok zjawił się sam Padraig, szturchając mnie piegowatym ramieniem na zaczepkę. Nie rozmawiałam z nim chyba od dnia, w którym ogłoszono zniknięcie Leni Townsend.

— Hej, blondi — powiedział na powitanie, bez cienia humoru w głosie. — Jak się trzymasz?

— Mogłabym o to samo zapytać ciebie... — odparłam, nie odrywając wzroku od Amy, re-aranżującej kwiaty pod zdjęciem Heidi. 

— Idziemy, Paddy? — zapytała dziewczyna bezbarwnym głosem, skończywszy poprawiać kwiaty. 

— Już, sekundę — rzucił do niej Padraig w odpowiedzi, po czym znowu zwrócił się do mnie. — W przyszły piątek organizuję imprezę u siebie w domu. Może chcesz wpaść?

— Imprezę? — zdziwiłam się. — Padraig, jedna z uczennic nie żyje, sprawca jest na wolności, mamy godzinę policyjną...

— Wiem o tym — Padraig najwyraźniej już odbył podobne rozmowy. — Ale planowałem to od dłuższego czasu. Moi rodzice są z siostrą w Vancouverze, nie możemy przegapić takiej okazji. Ludzie potrzebują rozrywki... i względnej normalności. Inaczej ocipiejemy.

Nie mogłam z tym polemizować. Rozumiałam to aż za dobrze.

— Okej — pokiwałam głową. — Postaram się przyjść. 

— No i ekstra — Padraig przybił ze mną energicznie piątkę, gruchocząc mi przy tym prawie kości w dłoni. — Dodam cię na wydarzeniu na Facebooku. Miłego dnia!

Obserwowałam, jak Padraig i Amy oddalają się korytarzem w głąb szkoły, a tymczasem w głównym wejściu zjawiła się Judith. Była sama, co chyba dotychczas nigdy jej się nie zdarzyło. Zaczepiłam ją.

— Hej — Judith miała twarz jak marmur, gdy się do niej zwróciłam. — Czy możemy pogadać?

— Lekcje zaraz się zaczynają — odpowiedziała Judith sucho.

— Wiem — wskazałam wyjście na zewnątrz. — Proszę?

Było pochmurno i zimno. Stanęłyśmy obok jednego ze stołów, przy którym w cieplejsze dni uczniowie jadają posiłki. To był też — o ironio — ten stół, przy którym kiedyś Christian częstował mnie lasagną. 

— Czego chcesz? — Judith zapaliła papierosa, po czym wrzuciła zapalniczkę do torebki. 

— Chciałabym porozmawiać o Heidi. I Leni.

— Nie ma o czym rozmawiać — Judith wydmuchała dym nosem jak smok. 

— Czy wiesz cokolwiek o ich śmierci, o czym nie wie jeszcze policja? — ciągnęłam temat, niezrażona.

— A dlaczego wydaje ci się, że mogłabym ci cokolwiek powiedzieć...? — Judith strząsnęła popiół z papierosa na trawnik. — Nawet gdybym, jak insynuujesz, wiedziała coś, czego nikt inny nie wie...?

— Chciałam-

— Chciałabyś wiedzieć, czy je zabiłam, prawda? — zaskoczyła mnie bezpośredniość Judith. — A więc odpowiedź brzmi: nie. Nie miałam z tym nic wspólnego... czy w to wierzysz, czy nie. To nie ja odpowiadam za śmierć Heidi. Była lojalna, a w kowenie to świętość... 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 10, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kwiaty w woskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz