Rano zmusiłam się, żeby wstać z łóżka. Prawie w ogóle nie spałam, czuwając w półśnie przy zapalonej lampce, powieki miałam jak z ołowiu. Gdy zaczęło świtać, zawlekłam się do łazienki i przez moment studiowałam swoje odbicie w lustrze — wyglądałam tak źle, jak tylko źle może wyglądać człowiek po nieprzespanej nocy.
Wykąpałam się i stoczyłam do opustoszałej kuchni. Kawa z mlekiem miała niezachęcający sraczkowaty kolor, wpatrywałam się tępo w kubek, opierając twarz na dłoni.
Mama zmaterializowała się w kuchni świeża jak wiosenny poranek. Jej cera aż promieniała. Zdziwiła się, widząc mnie tak wcześnie na nogach.
— Kiepska noc?
— Nawet nie pytaj — mruknęłam w odpowiedzi, nie odklejając twarzy od dłoni. — Dawno tak źle nie spałam.
Prawdę mówiąc, od przyjazdu do Chatham chodziłam permanentnie niedospana. Ale pewnych szczegółów chciałam mamie oszczędzić.
To wszystko zaczynało mnie już irytować. Byłam na wyspie krótko, a już zdołałam wciągnąć się w dramy, przy których intrygi z Beverly Hills 90210 wyglądały jak przekomarzanie się dzieci w piaskownicy. Banda szajbusek nazwała mnie czarownicą, a ja zaczynałam coraz bardziej w to wierzyć. A na pewno wierzyłam w to, że duch Leni kręci się przy mnie, poprzedniego wieczoru czułam jej obecność.
To ducha Leni widziałam tamtego wieczoru, który spędziłam z Christianem.
Leni chciała zaprzyjaźnić się z Judith i jej dworem. Podobał się jej Christian, chłopak Heidi... Heidi przyjaźniła się z Cecilią... Skąd w tej układance Gillian i bracia Uniacke — Adam i Damian?
Dlaczego Christian się nie odzywał? Dlaczego nie widziałam go w szkole?
— Poppy?
Podniosłam głowę i napotkałam pytający wzrok mamy.
— Nie obudziłaś się? Gdzie jesteś myślami?
— Zastanawiam się, czy zrobiłam na dzisiaj do szkoły wszystko, co powinnam...
— Zauważyłam, że od przyjazdu chodzisz rozkojarzona. Na początku myślałam, że to jet lag, ale teraz się zastanawiam, czy nie powinniśmy cię wysłać na jakieś badania krwi... Może czegoś ci brakuje... Magnezu? Potasu?
— Solidnego snu, to na pewno — przyznałam się. — od przyjazdu nie najlepiej sypiam.
— To na pewno nerwy. Nic, czemu odrobina valium i ciepłe mleko nie mogłyby pomóc... — mama odstawiła pusty kubek do zlewu. — Uciekam.
— Już? — zdziwiłam się. — Przecież otwierasz gabinet dopiero za godzinę.
— Muszę coś podrzucić... na policję.
— Dokumentację Leni Townsend? — mama popatrzyła na mnie zdziwiona, przerywając grzebanie w torebce. — Babcia mi powiedziała.
— Babcia ma szczęście, że jest moją matką, bo czasami mam ochotę ją oddać do domu opieki... Stanowczo za dużo gada.
Mama oparła się jedną ręką o blat kuchenny i przekrzywiła z rezygnacją głowę.
— Nie chciałam, żebyś o tym wiedziała. Temat Leni jest bardzo trudny... nawet dla policji. Detektyw Driscoll przyleciał z Kanady, mieliśmy się wczoraj spotkać, ale coś mu wypadło, więc zaproponowałam, że podrzucę tę dokumentację z rana... Nie chciałabym marnować na to kolejnego wieczoru, który mogłybyśmy spędzić wspólnie.
Mama podeszła do mnie i przytuliła się do moich pleców, przysuwając swoją twarz do mojego policzka.
— Mogłybyśmy zrobić sobie dzisiaj z babcią wieczór filmowy. Podłączyłam Internet do telewizora, mamy Netflixa, lody w zamrażalniku i butelkę wina truskawkowego. Co ty na to?
CZYTASZ
Kwiaty w wosku
ParanormalPraca wyróżniona w konkursie literackim "Splątane nici", organizowanym przez @glnozyce (2019, kategoria: PARANORMALNE). Rzucona na wody Pacyfiku wyspa kusi Poppy obietnicą nowego życia i poczuciem stabilności, utraconym po rozwodzie rodziców. Siedem...