Dziesięć pytań cz.1

1.9K 112 107
                                    

Od zawsze lubił zabawę. Syriusz był uosobieniem szaleńczej rozrywki. Na każdej imprezie królował. Tak było i w tym przypadku, choć tutaj nie mógł wszystkiego przewidzieć.

Piątek, ostatnia lekcja. Szósty rok. Historia magii. Profesor monotonnie opowiada o powstaniach goblinów w którymś tam wieku. Cała klasa przysypia. Nawet Remus przestał notować, a Lily coś tam jeszcze  skrobie, ale słabo. W ostaniej ławce dwóch małych nicponi opracowuje szaleńczy plan.
   — O 19 w Pokoju Życzeń?
   — Dobra, jakoś załatwię Ognistą Whiskey. Łatwo nie będzie, ale nie takie rzeczy się robiło.—Po tych słowach James i Syriusz ryknęli zduszonym chichotem.
   —Kto uśpi Flitcha?
   —Peter stanie na straży, a ja wsypię mu proszek nasenny do herbaty. Będzie miał obchód, więc jego pokój będzie pusty.
   —A co, jak skrzaty dadzą mu nową? Albo nie zostawi starej?
— Za każdym razem zostawia. Ewentualnie zawsze można próbować się dogadać ze skrzatami.
Syriusz nie był tego taki pewien. Ostatnio, kiedy próbował zawrzeć z nimi umowę albo chociaż je uciszyć, by dały mu cokolwiek powiedzieć, wrócił do dormitorium z oślimi uszami, nosem świni, rogami jakiegoś kopytnego, trzema parami gałek ocznych ( jedną parę miał na plecach) oraz mackami jak u ośmiornicy. A za co to wszytko? Za to, że wszedł do kuchni. Znaczy się może „wszedł" to niekoniecznie dobre określenie. Wbiegł rozpędzony i staranował pierwszy stół i wszytko, co na nim było. Może skrzaty były złe, bo zniszczył ich prace? Ewentualnie za to, że (nie)chcący przewrócił ogromny tort, który spadł na jednego z nich. Syriusz i tak nie rozumiał, o co tyle wrzasków i krzyków. On sam bardzo dobrze się bawił irytując te małe istotki. Zrobił zmieszanie w kuchni i udało mu się dolać eliksiru do herbaty Flicha. Woźny będzie spał jak niemowlak przez kilkanaście godzin.

Syriusz wrócił do pokoju. Po drodze miną się z Remusem. Szatyn od kilku dni chodzi jakiś niespokojny. Chłopak uważał, że tamten przejmuje się nadchodzącą pełnią. Dzisiejsza impreza napewno mu pomoże się rozluźnić.

Po kolacji wszyscy zaczęli się gromadzić w pokoju wspólnym Gryfonów. Liderem całej imprezy został oczywiście James.
     — Witam na najlepszej imprezie tego dnia! Dla chętnych mamy ekstremalną grę w butelkę. Kto nie chce z nami bawić, niech się zajmie sam sobą. A, i mamy Whiskey!— Wspomniany alkohol już krążył w żyłach tego Gryfona.

Niezła grupa uczniów zebrała się, by zagrać w butelkę.
     — Ok, to zasady są takie. Im bardziej osobiste pytanie lub wyzwanie, tym lepiej. — James był dumny ze swojego pomysłu. Innym uczniom średnio się to spodobało. A mówią, że Gryfoni są odważni.

Pierszy kręcił James. Wypadło na Franka.
— Pytanie.
— Ocen od 1 do 10 jak całuje Alicja.
— JAMES!
Przerażony Franek popatrzył na dziewczynę, która była cała czerwona.
— No co? Przecież to normalne pytanie. — James odwrócił się urażony.
      — Nie odpowiem.
James pomruczał coś pod nosem, ale zmienił pytanie. Zadał coś o kolorze flagi jakiegoś zespołu Quiditcha. Kolejną osobą był Peter.
     — Dobra, chcę wyzwanie.
     — Idź do McGonagal i powiedz jej, że ma ładne skarpetki.
     — Oszalałeś?!
     — Jesteś Gryfonem, czy nie? Dasz radę. Syriusz pójdzie z tobą jako świadek.
Glizdogon był przerażony. Ale wstał ze swojego miejsca i poszedł do drzwi.
     — Syriusz, idziesz?
Czarnowłosy zaśmiał się i szybko wstał, chwytając butelkę piwa kremowego.
     — Oczywieście, muszę to zobaczyć na własne oczy, bo nie uwierzę.

James specjalnie wysłał z nim Syriusza, bo chciał namówić resztę na zmianę zabawy, która odbyłaby się oczywiście kosztem biednego Łapy.
     — Słuchajcie! Wszyscy znacie Syriusza i wiecie jaki on jest. Co chwile chodzi z kimś innym. Pora żeby znalazł swoją prawdziwą drugą połówkę. Co wy na małą pomoc?

Miniaturki |wolfstar|✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz