Prawdziwe święta

917 58 27
                                    

Śnieg znów zaczyna padać. Lampy ulic migoczą w mroku, a okna okolicznych domów nie świecą się o tak późnej porze.

Poczułem, jak ciepłe dłonie lądują na moich biodrach, a gorące usta delikatnie całują mój kark.
— Nie śpisz jeszcze?— wychrypiałem, biorąc łyka likieru, bawiąc się kieliszkiem.
— Obudziłem się, a ciebie nie było obok— w głosie Remusa czułem wyrzut, lekko zabarwiony żartem.
— Przepraszam...

Wtuliłem się w ciepłe ciało mężczyzny, zamykając oczy. Miałem przed sobą obrazek z przed kilku godzin.
Ubieraliśmy razem choinkę, rezygnując z magii na rzecz wspólnej zabawy. Co prawda, Remus nie był zadowolony z moich wyczynów (okej, zbiłem kilka bombek), ale efekt był bardzo dobry.
Zielone drzewko ze złoto-czerwonymi dodatkami i światełka. Wiem, Gryffindor jak się patrzy. Cóż, przeznaczenie.

— O czym myślisz?— przeszedł mnie dreszcz przez jego szept przy moim uchu.
— O świętach— odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą.— O tych radosnych świętach.
— Syriusz...— w jego głosie słyszałem współczucie, a nie czas teraz na to.
— Wiesz, że moje pierwsze prawdziwe święta były w Hogwarcie. Z wami?— zaśmiałem się cichutko na te wspomnienia.
Nie czułem reakcji Lupina, więc odwróciłem się w jego stronę, odkładając kieliszek na stoliku.
Dojrzałem w oczach mojego ukochanego łzy. Nie znosiłem takiego widoku i świadomości, że on cierpi. To było dla mnie jak kolejny cios w serce, które zbierałem już od dawna.

— Kochanie...— wyszeptałem w jego usta, ścierając opuszkami palców łzy, które pojawiały się na policzkach. Zawsze był bardzo emocjonalny i wrażliwy.— To już przeszłość, prawda? Lepiej powiedz mi, czy pamiętasz nasze pierwsze wspólne święta?
— Oczywiście!— uśmiechnął się delikatnie, a jego oczy rozbłysły.

Tak, tamte dni były cudowne.

***

— Black, na Merlina, czy ty jeszcze śpisz?!— usłyszałem krzyk, który przebijał się do mnie przez mój sen.— Wstawaj natychmiast, wszarzu!

Odtworzyłem jedno oko, czując jak przyjaciel szarpie moją kołdrę, zaciągając ją ze mnie.

   — James, debilu, zostaw mnie, chcę spać!— warknąłem, mocując się z nim.
   — Nie możesz iść spać!— jęknął rozpaczliwie, próbując wygrać naszą małą przepychankę.— Są święta!
   — Nie cierpię świąt...— mruknąłem, chowając nos w poduszkę.
   — Ej, Syriusz...— James przysiadł się na skraju łóżka.— Zobaczysz, że tutaj w Hogwarcie święta są inne. Mamy ozdobione choinki, mnóstwo cudnego jedzenia i prezenty!!!— wykrzyczał ostanie słowo.
Mimowolnie uśmiechnąłem się delikatnie, na myśl radości, jaką zobaczę u moich przyajciół, gdy odpakują moje podarki. Chciałem zrobić dla nich coś wyjątkowego.
   — No chodź, nie daj się prosić. Remus i  Peter są już w Wielkiej Sali na świątecznym śniadaniu. Pośpieszmy się zanim nam wszystko  zjedzą.

Zaśmiałem się, ale zdołałem wstać z łóżka, odbierając brawa od przyjaciela. Nie przejmując się niczym, zeszliśmy na posiłek w pidżamach. Były to moje pierwsze święta w Hogwarcie, ciekawiło mnie, jak to ma wyglądać. Nie lubiłem rozmawiać o uczuciach, ale pamiętam moment, gdy jakiś tydzień temu moi przyjaciele przyszli do mnie i powiedzieli , że też zostają w zamku. Wiedzieli, że nie chcę wracać do mojej rodziny. Ogromnie się wzruszyłem, co James zapewne będzie mi wypominał latami.

Zbiegliśmy do Wielkiej Sali, gdzie znaleźliśmy jeden stół, przy którym siedzieli i uczniowie, i nauczyciele.
   — Pan Black i Pan Potter— zwrócili się do nas Dumbledore.— Miło, że się pojawiliście. Siadajcie, proszę.

Miniaturki |wolfstar|✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz