Remus skończył szkołę. Był z siebie bardzo dumny, gdyż ostatnie dwa lata poświęcił na dogłębne przygotowanie się do egzaminów końcowych, a zdał je najlepiej z całego swojego rocznika.
Jego nagrodą był długo upragniony odpoczynek w postaci podróży po Europie. Miał dwadzieścia lat i zamierzał zaszaleć.
Chłopak nie miał zaplanowanej dokładniej trasy ani niczego. Wziął tylko podróżny plecak z kilkoma potrzebnymi rzeczami. Ubrał się w ciemnozieloną, luźną koszulę i czarne jeansy. Na nogach trampki.
Miał w planach nocować w przydrożnych motelach, a poruszać się autostopem.
Nadszedł pierwszy dzień wakacji, a za razem początek jego wyprawy. Wstał rano gotowy do drogi. Zszedł na ulicę pod swoim domem, gdzie po chwalili złapał już pierwszą okazję.Stał teraz na poboczu drogi wylotowej z Londynu. Nawet nie chciał myśleć, jak dwuznacznie to wygląda. On po prostu łapał transport. Tyle.
Był zrezygnowany, bo od dłuższego czasu nikt nie chciał się zatrzymać. Lekko się podłamał. Szedł wzdłuż drogi i machał ręką na jadące samochody.
W pewnym momencie coś się zatrzymało.
Ale nie było to auto tylko... czarny motor.
Remus trochę się zdziwił, ale nie miał zamiaru wybrzydzać. Podszedł do kierowcy. Był ubrany w czarną, skórzaną kurtkę z naszywkami, ciemne, przetarte jeansy z dziurami i czarne, wysokie po kolana martensy. Przekręcił kluczyk, wyłączając silnik maszyny i powolnym ruchem ściągnął kask.
Spod ciemnego hełmu wypłynął wodospad długich, kręconych włosów, które sięgały tej osobie do ramion i były tak bardzo czarne, że Remus miał wrażenie, że nigdy nie spotkał takiego koloru. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to dziewczyna siedzi na motorze.
Ale włosy okalały zdecydowanie męską twarz. Na widocznie zarysowanych kościach policzkowych i szczęce wyróżniał się kilkudniowy zarost. Oczy chłopaka błyszczały zawadiacko. Były w kolorze ciepłego nieba. A kiedy spojrzał na Remusa, uśmiechał się, ukazując szereg białych, równych zębów, a w jego policzkach zrobiły się malutkie, urocze dołeczki. Był dość szczupły, ale nie chudy, widać było wyraźny zarys mięśni. Na szyi miał luźnie zawiązaną czarną bandamkę, a na dłoniach skórzane, motorowe rękawiczki. Mógł być w wieku Remusa lub kilka lat starszy, ale nie za dużo.Zaintrygowany szatyn w ciszy lustrował motocyklistę od góry do dołu po kilka razy. Ale widać, nie robił tego zbyt dyskretnie, gdyż na usta drugiego chłopaka wypłynął krzywy uśmieszek, mówiący, że go przejrzał. Remus mimowolnie się zarumienił.
— Co, pewnie nie spodziewałeś się, że motor się zatrzyma?— zaśmiał się brunet.
—Nie machałem na Ciebie.— Remus nawet nie zorientował się, że mówi mu na ty.
—Wiem, ale z daleka widziałem twoje marne próby złapania czegoś i postanowiłem zagrać rycerza na czarnym motorze i Cię wyratować.
— O, jak miło. Powinienem czuć się zaszczycony?— Remus miał wrażenie, że chłopak się z niego żartuje, więc nie mógł się powstrzymać bez małego sarkazmu.
— Ja tylko żartowałem. Ja nie chcesz, to spoko. Już sobie jadę. — Chłopak zaczął ubierać kask i widać było, że lekko przygasł.
Remusowi zrobiło się głupio. Bez potrzebny tak najechał na niego.
— Ej, zaczekaj. Przepraszam. Trochę źle wyszło. Palnąłem coś głupiego. Ty chciałeś pomóc, a ja się zachowałem jak idiota.
Drugi chłopak odstawił kask na kolano i uśmiechnął się.
— To moja wina. Czasami głupio żartuję i tak wychodzi. Nieważne. Zacznijmy jeszcze raz. Jeśli chcesz, oczywiście.
Remus podszedł bliżej niego.
— Remus jestem.—podał mu dłoń.
— Syriusz.— chłopak wyciągnął swoją i ujął szatyna. Remus poczuł dziwny prąd przechodzący od ich złączonych dłoni. Niesamowicie przyjemne uczucie. Popatrzył na bruneta, ale oczy tamtego były skupione na ich dłoniach.
— Miło mi.— Remus lekko wyswobodził swoją dłoń z uścisku.
— To dokąd zmierzasz?
— Co?— szatyn nie do końca otrząsnął się z transu.
— Stoisz przy drodze i łapiesz okazje. Chyba gdzieś chcesz jechać, nie?— zaśmiał się Syriusz.
Po chwili do Remusa dotarło, o co jest pytany.
— Tak. Chcę dostać się do Europy, ale na razie udało mi się wyjechać z Londynu.
— O tej godzinie to niemal cud.
Lekki żart Syriusza rozbawił ich obu.
— A co Cię ciągnie na kontynent?
— Wakacyjna podróż. Wiesz, zwiedzanie miast, jazda autostopem i spanie motelach. Żyć, nie umierać.
— Brzmi fajowo!
Remus chwilę przyglądał się brunetowi. Nie chciał się przed sobą przyznać, ale mocno zaintrygował go ten chłopak. Odepchnął te myśli. Nie miał czasu na letnie romanse.
— A ty gdzie jedziesz?— zapytał.
— Do Canterbury odwiedzić rodzinę. Jak chcesz, to mogę cię tam zabrać, a z tamtąd do Dover, do kanału napewno kogoś złapiesz.
— Chętnie, ale zdążymy tam w jeden dzień?
— Miałem w planach przenocować w jakimś motelu w Maidstone. A po drodze gdzieś do baru czy na kawę. To jak, piszesz się?
Remus był aż nadto chętny.
— Jak tylko nie będę Ci przeszkadzać.
Czarnowłosy zaśmiał się dał mu swój kask.
—A ty nie potrzebujesz?— zapytał szatyn.
— Ile to razy jeździło się bez kasku. Dam radę i teraz.
Remus popatrzył na niego karcąco, ale odpuścił, na co drugi chłopak się zaśmiał.
— Dobra, jak mamy ruszać, to siadaj.
Szatyn oparł swoją prawą nogę obok nogi Syriusza, a lewą przełożył na drugą stronę. Remus usiadł na motorze tak, żeby nie dotykać chłopaka.
— Wiem, że to może być niekomfortowe, ale musisz mnie objąć w pasie, żeby dobrze i w miarę bezpiecznie nam się jechało.
— W miarę bezpiecznie?— powtórzył Remus, ale posłusznie objął delikatnie chłopaka w pasie. Miał dziwne wrażenie, że tamten wtulił się w niego jeszcze bardziej.
— Niczego nie obiecuję.—wyszczerzył się chłopak.— Nałóż kask i jedziemy.
Szatyn posłuchał go i tym razem.
— Do twarzy Ci w nim.— uśmiechnął się Syriusz, potem odwrócił się i odpalił maszynę. Ruszyli.
Remus cieszył się, że chłopak nie mógł zobaczyć jego twarzy. Na tak błahy komplement spłonął mocnym rumieńcem. Nie widział, co się z nim działo.
CZYTASZ
Miniaturki |wolfstar|✔️
FanfictionSzczęście jest na wyciągnięcie ręki. Czy odważysz się po nie sięgnąć? Różne przygody i zawirowania płata los. Ale wszystko sprowadza się do jednego. Do miłości. *** Syriusz Black and Remus Lupin /Wolfstar/ Małe opowiadanka z różnorodną fabułą. #6...