Rozdział 7
-Szybko do wraku! - krzyczę do stojących za mną dziewczyn-
Biegniemy przez pole usiane trupami mutantów. Próbuję strzelać w biegu, ale nie idzie mi to najlepiej. Z każdej strony nadciągają nowe mutanty zwabione tu zapachem krwi... Kiedy docieramy do wraku na wejściu leżą stosy trupów. Wchodzimy do śmigłowca. Przy miejscu drugiego pilota w kałuży krwi siedzi postać. Kiedy tylko nas zauważa zaczyna mierzyć do nas z pistoletu.
-Hej! Hej! Spokojnie jesteśmy tutaj żeby, ci pomóc. - próbuje ją uspokoić-
Postać opuściła broń. Nie wiem czy owa postać nam zaufała czy po prostu już nie miała siły, żeby trzymać broń wymierzoną w nas. Podchodzę do niej żeby zobaczyć jej ranę
-Cholera, nie wygląda to dobrze. Karolina dawaj tu bandaże!
Karolina rzuca mi rolkę białej siatki i prawdziwy skarb. Wodę utlenioną.
-Okej może trochę zaboleć. - mówię i polewam ranę wodą-
Dziewczyna tylko lekko wzdrygnęła. Na szczęście udało mi się do końca zatamować krwawienia. i opatrzyć coraz bardziej nie przytomną postać. Podnoszę pistolet który opuściła po czym biorę ją na ręce.
-Dobra dziewczyny zbieramy się! - wrzeszczę i wyskakuję z helikoptera z dziewczyną na rękach.
Dziewczyny wyskakują z wraku i posyłają jeszcze parę bełtów w kierunku mutantów. Biegniemy na złamanie karku, co chwilę potykam się o trupy, korzenie i Bóg wie jeszcze co. Za nami biegną dziesiątki mutantów. Jesteśmy coraz bliżej dziury którą tu weszliśmy...
-Szybciej! Szybciej! -poganiam się w myślach-
Dobiegamy do dziury. Dziewczyny puszczam pierwsze. Przez dziurę udaję mi się bez przeszkód przenieść także ranną. Czas na mnie. Przeciskam się przez dziurę w płocie. Na szczęście mutantom się to nie udaję.
-Dobra teraz szybko do domu - mówię-
Dziewczyny tylko lekką kiwają głowami.
-Cholera! -spoglądam na ranną- Dziewczyny, chyba musimy znowu przejść przez tamte domy. Ona nie przeżyje długiej podróży - oznajmiam-
Dziewczyny z początku stawiają się, ale po spojrzeniu na ranną zgadzają się. Tym razem nawet się nie zastanawiamy tylko po prostu biegniemy co sił w nogach, nie zatrzymując się choćby na chwilę. Ku naszemu zdziwieniu udaję nam się przejść bez przeszkód. Docieramy do piwnicy. Kładę ranną na w miarę czystym kawałku podłogi i z trudem otwieram masywne stalowe drzwi. Biorę ranną na ręce.
-Dziewczyny teraz wasza kolej. Kasia podchodzi i wstukuje kod który otwiera drzwi w ścianie.
-Za drugim razem nie robi to takiego wrażenia - mówię do siebie w myślach-
Schodzimy po schodach. Wchodzimy do białego pomieszczenia. Otwieram drzwi i w biegu kieruję się prosto do szpitala.Kiedy docieram do szpitala. Na łóżku leży już Zuza, a na łóżku obok siedzi wpatrująca się w nią Gabrysia. Kładę dziewczynę na trzecim łóżku
-Jest tu jakiś lekarz do jasnej cholery! - krzyczę-
Do pomieszczenia wchodzi Mikołaj
CZYTASZ
Droga ku Nadziei
Science FictionSłońce. Świeże powietrze. Trawa. Przyjdzie nam żyć w świecie bez tych wydawało by się pospolitych rzeczy. Wszystko zniknęło w mgnieniu oka gdy atomowy deszcz spadł na ziemię zbierając za sobą krwawe żniwo. Kraj jest w ruinie. Powierzchnia nie jest j...