Rozdział 13

45 4 5
                                    

Rozdział 1

Budynek komisariatu policji był w całkiem niezłej kondycji. Okna zostały zabite deskami. A wyższe kondygnację budynki zamienione zostały w stanowiska strzelnicze. Mur który oddzielał jak się teraz okazało nie tylko komisariat od ulicy, ale otaczał go całego. Dołączając w obszar "frakcji" komisariatu dom który znajdował się na drugiej stronie ulicy. Po rogach owego muru zostały postawione prowizoryczne wieże strażnicze. Jednak w mojej opinii nie przetrwają silniejszego podmuchu wiatru. Przedpole komisariatu zostało całkowicie oczyszczone. Kiedyś przed nim wyrastały małe drzewka, a teraz jest tam pustka. Kiedy zaczęłam się przyglądać strażnikom, okazało się, że w rękach trzymają pistolety maszynowe? Nie wiem jakie bo się na tym nie znam. Pewnie gdybym zapytała się idącego obok mnie Mikiego uzyskałabym odpowiedź na moje rozmyślenia. Na kombinezonach nie mieli żadnych znaków szczególnych. Ot zwykła guma kombinezonu ochronnego. Byli masywnej postury. Szerocy w barkach, a wzrostem przerastali mnie o głowę.Idziemy szybkim i zdecydowanym krokiem. W całkowitej ciszy. Po oszklonych drzwiach komisariatu nie było już śladu i zastąpiły je wyrwane pewnie z pobliskich domów drewniane, ale grube drzwi. Dochodzimy do nich i stajemy przed wejściem. Komendant rusza lekko głową, a dwóch osiłków podchodzi do drzwi i otwiera je jak kiedyś słudzy otwierali wrota przed królem i jego świtą. Wnętrze komisariatu było całkowicie uprzątnięte. Pustą przestrzeń wypełniały tylko nieliczne filary. A z lewej znajdowały się biegnące na górę schody. Stanęliśmy w przejściu i zablokowaliśmy je swoimi ciałami. Jedynie komendant razem z jego przydupasami ruszyli do przodu. Widząc nasze nie zdecydowanie, komendant wykonał zapraszający gest ręką. Wszyscy zaczęliśmy spoglądać na Mikołaja. Ten nie zastanawiał się długo i ruszył nie mal od razu po geście komendanta. Zaczęliśmy spoglądać po sobie, ale po chwili także ruszyliśmy dalej. Przechodzimy przez niegdysiejszą recepcję i wchodzimy do średniej wielkości pokoju znajdującego się tuż obok recepcji. Nad wejściem do niego wisiała już prawie wyblakła tabliczka z napisem "Nieupoważnionym wstęp surowo wzbroniony". Pokój jest także nie mal pusty tak jak recepcja. Jedyną rzeczą jaką można znaleźć w tym pokoi są drzwi które znajdują się po drugiej stronie tegoż pokoju. Tym razem nie zatrzymujemy się w przejściu tylko idziemy dalej za komendantem. Idziemy w grobowej ciszy. Słychać tylko nasze oddechy. Kiedy dochodzimy do owych drzwi okazuję się, że nie są to jak się zdawało pospolite drewniane drzwi, lecz masywne metalowe drzwi. 

-Czyli mieli tu schron... - mówi pod nosem Miki-

Mam nieodparte wrażenie, że powiedział to do mnie, ale nie mam pewności bo cały czas wpatruje się w drzwi. Z drugiej strony nikt oprócz mnie nie mógł tego słyszeć. Jako jedyna stoję obok Mikiego. Reszta trzyma się z tyłu. Moje rozmyślenia przerywa zgrzyt metali. Szybko podnoszę głowę i zaczynam spoglądać na drzwi. Okazało, że strażnicy zaczęli otwierać drzwi. Staliśmy teraz i czekaliśmy, aż drzwi staną otworem. Pomimo masywności i prawdopodobnie dużej wadzę drzwi, osiłkom nie zajęło dużo czasu by je otworzyć i już po chwili drzwi były otwarte. Komendant momentalnie ruszył do przodu, a my posłusznie podążyliśmy za nim. Staliśmy teraz w całkowicie pustym, podłużnym pomieszczeniu. Po drugiej stronie tego pomieszczenia znajdowały się już mnie masywne, ale nadal metalowe drzwi. Stoimy tak w ciszy. Nie wiem co się dzieje. Z resztą nie tylko ja. Inni także zaczęli rozglądać się nerwowo. Tylko komendant i jego ludzie stali spokojnie. Nagle z głośników znajdujących się po obu stronach pomieszczenia wydobył się komunikat.

-Przygotować się na dekontaminację. 

Wszyscy zaczęli teraz rozglądać się bardziej nerwowo. Jedynie Miki odzyskał spokój. Chyba wiedział co oznacza ten komunikat. Nagle ze ścian zaczyna na nas pryskać jakaś ciecz. Zaczynamy się miotać jak szaleni. Jedynie Miki, ci co trzymali Cezara, komendant i jego strażnicy stoją spokojnie. Miki łapię mnie za ramię żeby mnie uspokoić, a do reszty odwrócił się i zaczął się na nich gapić. Nie zareagowali od razu, ale kiedy już go zauważyli natychmiast się opanowali. Kiedy ciecz przestała wytryskiwać ze ścian z głośników wydobył się dźwięk.

Droga ku NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz