Rozdział 4

34 5 9
                                    

Rozdział 4

Za perfekcyjnie ukrytymi drzwiami znajdują się schody prowadzące głęboko pod ziemię.


Wchodźcie. - mówi zapraszająco Karolina


Wchodzimy do korytarza. Jest on w całości z betonu. Oświetlony jest rozwieszonymi co kilka metrów lampami rtęciowymi. Idziemy w ciszy nadal wstrząśnięci ostatnimi wydarzeniami. Ledwo co udało nam się uciec szponom śmierci... Po chwili docieramy do pomieszczenia w całości wyłożonego białymi płytkami.


-Zostawcie swój ekwipunek zajmiemy się nim,


Patrzymy na siebie. Przez chwile nie wiemy co robić. W końcu bezsłownie zgadzamy się i ściągamy z siebie nasz ekwipunek.


-Jeśli można... -próbuje coś powiedzieć,ale Zuza mnie ucisza-


-Wiemy,że macie dużo pytań,ale muszą poczekać. Wytrzymajcie jeszcze.


Lekko niechętnie, ale zgadzam się.


-Chodźcie za mną -mówi Karolina

-

Wchodzimy do wysokiego na jakieś siedem metrów holu? Albo czegoś na jego wzór.Z owego holu rozciągają się cztery korytarze poboczne i jeden główny znajdujący się przed nami.


-Tam jest szpital - wskazuje ręką na pierwszy korytarz po prawej- Zanieś ją tam-


Sołtys przytakuje bierze Gabrysie na ręce i znika w owym korytarzu.


-Reszta za mną - mówi stanowczym,rozkazującym tonem-


Wchodzimy do korytarza głównego. Jest on tak samo zaaranżowany jak korytarz którym weszliśmy tutaj. Po chwili docieramy do znacznie większego pomieszczenia od tych których do tej pory odwiedziliśmy. Było przystrojone też znacznie lepiej.Znajdował się tu wielki okrągły stół z dwudziestoma dwoma krzesłami? Z początku mnie to zdziwiło bo dziewczyn z tego co nam było wiadomo było jedenaście, ale szybko zapomniałem o moich rozmyśleniach kiedy zobaczyłem coś co wryło mnie w betonową posadzkę, z resztą nie tylko mnie. Było to widać po twarzach moich kompanów. Na suficie wisiał najprawdziwszy żyrandol. No może nie prawdziwy bo elektryczny, ale jednak nadal robił wrażenie. Staliśmy tak gapiąc się na niego dobre pięć minut, aż z otępienia wybudza nas wycie z głośników. Odruchowo sięgamy po broń,ale przypominamy sobie,że zostawiliśmy ją w pokoju wyglądającym jak pomieszczenie szpitalne.


-Co to?!


-Spokojnie. Zwołujemy zebranie. - mówi spokojnym tonem Karolina.-


-Jakie zebra... - Nie zdążyłem dokończyć bo do pomieszczenia weszły pozostałe dziewczyny.


Patrzą na nas jak na debili... W sumie zawsze tak na nas patrzyły,ale teraz w tym wzroku pogardy było widać teraz nutkę radość.


Panuje niezręczna cisza. Przerywa ją Karina. Jedna z najmądrzejszych dziewczyn w klasie.

Droga ku NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz