^39^

2.5K 111 10
                                    

_Ruth_

Po namiętnym seksie, leżałam na klatce piersiowej ukochanego. Isaac trzymał mnie mocno i warczał cicho za każdym razem, kiedy się poruszę.

- Nie zaszkodziło to dziecku? - zapytał zaniepokojony. Przewrócił mnie na plecy i głowę położył na moich piersiach, kładąc rękę na brzuch. Zaczął go masować delikatnie.

- Nie, maluszek jest tak samo zadowolony jak mamusia. - wyszeptałam. Isaac pocałował moją lewą pierś i z westchnieniem położył głowę z powrotem. Spojrzałam na "sufit diamentów". W blasku księżyca mieniły się wspaniale. Ukryte tysiące gwiazd.

- Kocham cię Ruth i kocham nasze maleństwo. Nie ważne, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka... Ważne, żeby było zdrowe. I jest nasze.

- Też cię kocham... Kochamy z całego serca. A propos imienia... Co myślisz o Alanie lub Jasonie? - zapytałam. Mężczyzna spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. Mogłam zobaczyć miłość i troskę, które biły z jego oczu.

- Piękne... Gdy się urodzi dziewczynka... Myślałem nad imieniem dla naszej córeczki.

- Tak? Jakie imię wybrałeś?

- Aurora lub Elizabeth. - uśmiechnęłam się. Oczywiście, jeszcze nie wiemy, kto zamieszkuje miejsce pod sercem, ale imiona lepiej wybrać długo przed porodem niż na szybko wymyślać chwilę po.

***

Isaac zasnął z powrotem, lecz ja nie mogłam zasnąć. Z uśmiechem na ustach trzymam rękę na płaskim brzuchu i spojrzałam na wodospad. Piękny, jednak chciałabym wyjść z tej jaskini, pomimo pięknej i spokojnej aury która jest wewnątrz niej. Powoli i delikatnie, aby nie obudzić wilkołaka, podniosłam jego ramię i położyłam powoli na materacu, po czym wstałam. Mężczyzna poruszył się, jednak spał dalej. Przekręcił głowę na bok i westchnął. Odetchnęłam z ulgą i spokojnie wyszłam z jaskini. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się szeroko, czując na twarzy delikatny i ciepły wiatr. Otworzyłam oczy i powoli zaczęłam stawiać kroki do przodu. Stanęłam na polance, rozejrzałam się i postanowiłam wrócić do Isaaca, który dostałby szału gdyby się obudził, a mnie nie byłoby przy nim. Kiedy byłam tuż przy wejściu, słyszałam głośne warczenie. Zatrzymałam się i odwróciłam powoli w stronę dźwięku. Szary, wychudzony wilk średniej wielkości stał kilka metrów przede mną i szczerzył swoje kły wściekle. Przełknęłam głośno ślinę widząc głód w oczach wilka. Powoli zaczęłam stawiać kroki do tyłu błagając, aby Isaac zaraz się tu pojawił. Jednak mężczyzna się nie pojawiał. Cholera ten to ma mocny sen. Łzy, które pojawiły się w moich oczach rozmazywały mi widok na otoczenie przede mną. Wilk powoli zaczął robić kroki w moją stronę. Cofając się, nie spuszczam oczu z jego ślepi, przez co potknęłam się o wystający korzeń i runęłam jak kłoda na plecy. Jęknęłam cicho z bólu, a zwierzę wykorzystało to i skoczyło na mnie. Krzyknęłam i zasłoniłam twarz rękami, jednak nic nie poczułam. Żadnego rozrywania, żadnych ostrych zębów ani pazurów. Odsłoniłam oczy i zobaczyłam mojego mężczyznę, który pod postacią wilka atakował intruza. Isaac wpadł w szał, gryzł go gdzie popadnie. Drapał i warczał groźnie. Drugi wilk zaskomlał i odsunął się, pochylając głowę w geście poddania. Isaac warknął na co wilk uciekł. Mój mężczyzna przemienił się i podbiegł do mnie. Powoli usiadłam, oparłam się łokciami o ściółkę leśną. Po chwili jednak usiadłam prosto i otarłam łzy z policzków. Isaac ukląkł obok mnie i złapał moją twarz w swoje obie dłonie, po czym pocałował mnie wręcz brutalnie, a zarazem delikatnie w usta. Następnie zaczął sprawdzać czy nie mam żadnych urazów i czy jestem cała. Kiedy nic nie znalazł, usiadł na tyłku obok mnie i wziął mnie w ramiona, wdychając z ulgi.

- Dzięki Bogu nic ci nie jest. Jak się czujesz? Nic cię nie boli? A co z maleństwem? Wszystko z nim w porządku? I dlaczego w ogóle wyszłaś z jaskini beze mnie? - zadawał pytanie za pytaniem. Musnęłam jego usta swoimi i z westchnięciem zaczęłam odpowiadać:

- Nic mi nie jest. Maleństwo ma się dobrze... Spałeś a nie chciałam cię budzić. - ostatnie zdanie powiedziałam już ciszej. Isaac westchnął głośno, pocałował mnie w czoło. Potem wstał trzymając mnie w swoich ramionach. Wtuliłam się w niego u mnie, jak małpka wręcz.

- Kochanie.

- Tak się bałam. Bałam się że cię już więcej nie zobaczę. Że nie usłyszę twojego głosu, nie zobaczę twoich oczu... Najbardziej bałam się tego, że jakimś cudem ja bym przeżyła ale nasze dziecko nie. Ten wilk miał głód w oczach. - Isaac wszedł do jaskini i położył się plecami na materacu. Leżałam na nim całym ciałem, jednak było nawet wygodnie. Serce przy sercu, ciało przy ciele, dusza przy duszy.

***

- Kochanie wstajemy. - szepnąłem do ukochanej, lecz ta spała dalej. Potrząsnełam jej ramieniem delikatnie, jednak Ruth jedynie to jęknęła cicho.

~ Nie podoba mi się to. - powiedział zaniepokojony wilczur. Przytaknąłem mu i dalej próbowałem ocucić ukochaną.

~ A może nasza ukochana odreagowuje ten atak?

- Proszę, obudź się już. Nawet kurwa koty załatwię, tylko błagam. Obudź się, kochanie. - powiedziałem, na co Ivo warknął.

~ Nie przeginaj. - no tak, wilki nienawidzą kotów.

- Chcę parkę kotków. - mruknęła sennie czerwonowłosa. Zaśmiałem się z ulgą i pocałowałem jej czoło.

- Aleś mnie wystraszyła kochanie.

- Spać nie można? - zapytała, mając zamknięte oczy. Westchnąłem cicho i przytuliłem ją do siebie.

- Parki kotów ci nie załatwię. Jak już to tylko jeden, ale będziesz trzymała futrzaka z daleka ode mnie. - odpowiedziałem, na co Ruth się zaśmiała. Po chwili słyszałem jej miarowy i spokojny oddech. Jęknąłem cicho.

~ I coś kurwa narobił?!
Chcesz, żeby nasza mate była szczesliwa? - zapytałem spokojnie.

~ Tak. - odwarknął.

~ To siedź kurwa cicho.

- Jeszcze dzisiaj wrócimy do domu.  - powiedziałem do śpiącej ukochanej. Niech wypocznie.

~*~*~*~*~*~
Dzisiaj krótki..

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nie musisz się mnie bać  |Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz