Dźwięk tłuczonych naczyń oraz krzyki było słychać prawdopodobnie nawet na ulicy przed budynkiem. Do Travisa niewiele docierało z zaistniałej sytuacji. Nie rozumiał krzyków, nawet nie chciał ich słyszeć. Chciał po prostu przestać myśleć, odłączyć się od tego wszystkiego. Niestety nie było to takie łatwe na jakie wyglądało. Zdjęcia jego uśmiechniętej matki wiszące nad półką wcale mu tego nie ułatwiały. Samobójstwo nie było rozwiązaniem, nie miał najmniejszego zamiaru zostawiać matki samej, mimo że nie robiła nic by mu pomóc, sama też była swego rodzaju ofiarą. Travis nawet nie podejrzewał, że jest źle, bardzo źle, w końcu od zawsze mówiono mu, że ma wszystko i może dziękować za to Bogu. Wmawiał sobie, że jest tylko trochę gorzej niż mogłoby być.
W końcu nie można mieć wszystkiego.
Zawsze jest coś nie tak. Travis wszedł bezszelestnie do swojego pokoju, zazwyczaj pewnie zdenerwowany trzasnąłby drzwiami i zwalił niektóre mniej cenne rzeczy z komody. Tym razem zwyczajnie nie miał już siły, ani ochoty. Chciał po prostu się położyć i usnąć. Doskonale wiedział że to niemożliwe, musiał jeszcze zająć się nauką. Projekt z Biologi leżał niedokończony na biurku od jakiegoś tygodnia. Travis spojrzał na niego z lekkim wyrzutem, jakby to on stanowił źródło wszystkich jego problemów. Odetchnął kilka razy i skierował się w stronę niewielkiego lustra wiszącego nad biurkiem. Do tej pory nie wiedział czemu je tam powiesił. Gdy był już przy ciemnobrązowym meblu pochyli się lekko w stronę zwierciadła. Słysząc głośniejszy krzyk z dołu skrzywił się lekko, ale nie przerwał wpatrywania się w swoją twarz. Ojciec pozostawił na jego zacnej mordce cudne fioletowo żółte limo pod okiem. Travis uśmiechnął się delikatnie pod nosem, już nawet go to nie ruszało, już się przyzwyczaił.
Chciał wierzyć, że już nic nie czuje.
Sam już nawet nie pamiętał o co poszło, ale widocznie musiał zdenerwować ojca na tyle, że zostawił ślad na twarzy. Nie powinien był tego robić. Travis nie był w stanie zakryć tego zwykłym korektorem, który na dodatek był o wiele jaśniejszy od jego skóry. Dziękował Bogu że jego nauczyciele nie dopytywali o takie rzeczy, to była chyba jedyna ich cecha, którą w jakikolwiek sposób szanował. Jeżeli chodzi o uczniów, to po prostu nikt nie będzie miał odwagi zapytać, prawdopodobnie przez wybuchową postawę Travisa.
Oprócz NIEGO.
Czasami uwielbiał za to wykreowaną przez siebie postać. Sam Travis z początku nawet nie zauważył, że stawał się coraz bardziej agresywny, ale koniec końców nawet mu to nie przeszkadzało. Odpychanie wszystkich było łatwiejsze. Nie wyobrażał sobie kogoś do siebie dopuścić, po czym męczyć tą osobę swoją przesadzoną zadręczoną naturą oraz nieco agresywną postawą. Miał wrażenie, że jego problemy były po prostu śmieszne, więc gdyby przez przypadek przed kimś pękł, czułby się źle, że wywyższa przed kimś te nic nie znaczące rzeczy, nad głodujących ludzi, za których tyle razy się modlił. Odwrócił wzrok od odbicia w lustrze. Niebieskie ściany jego pokoju, były już bardzo poniszczone, ale nie miał odwagi poprosić o ich odnowienie, był zbyt wielkim tchórzem. Nie lubił niebieskiego, zawsze wydawał mu się zbyt smutnym kolorem, w przeciwieństwie do różu.
Jak ktoś ubrany w róż, może wydawać się smutny?
Zrezygnowany chwycił nieszczęsny projekt z biurka kierując się w stronę łóżka, w domu było trochę zimno, więc stwierdził że zakopie się pod grubą warstwą puchowych koców. Uwielbiał się w nie wtulić. Było ciepło, miło i nawet jeśli wydawało mu się to trochę głupie, naprawdę czuł się bezpiecznie gdy był owinięty szczelnie kocami. Żaden cholerny demon czy inne ścierwo nie miało prawa go nawiedzać, gdy siedział wśród ciepełka. Krzyki z dołu ucichły jakiś czas temu, więc mógł w spokoju i ciszy dokończyć zapomniane dzieło. Trochę go karciło by zejść na dół i sprawdzić czy z matką wszystko dobrze, ale odpuścił sobie ten pomysł. Nie chciał zdobyć nowych siniaków, zwłaszcza że juto poniedziałek, więc świeże będą stosunkowo bardziej widoczne. Nie miał niczego za złe swojemu ojcu, w końcu ten robi to wszystko dla jego dobra. Wybija mu jego debilne myśli z głowy. Travis wiedział, że ma skupić się na nauce i wierze. Nic poza tym nie miało się liczyć w jego życiu. Nie mógł przynieść wstydu swoim rodzicom. Przegonił zbędne myśli ze swojej głowy, poświęcając całą swoją uwagę pracy którą wykonywał. Siedział nad projektem dość sporo czasu, a że był już zmęczony, zanim się spostrzegł, zasnął otoczony przez puchowe materiały stanowiące ,,bezpieczną strefą", chodź wiedział, że nawet tam nie może czuć się pewnie.
Jest po prostu zmęczony.
Nie wytrzyma tego więcej.
CZYTASZ
Understand Your Pain | Sally Face x Travis
RandomJasne tęczówki, skrawek twarzy przyciągający na siebie uwagę przez niechlujnie nałożoną protezę, cierpka skóra na strudzonych dłoniach próbujących odwinąć kawałek jego bluzki, dźwięk przesuwanej jeszcze bardziej na bok protezy, duszący truskawkowy...