Reszta zajęć minęła mu w miarę szybko, jedyne co mu przeszkadzało to nienawistne spojrzenia rzucane w jego stronę przez Larrego. Travis nie miał pojęcia co mogło zdarzyć się po między brązowowłosym a Salem, zauważył, że nie gadali ze sobą praktycznie na każdej przerwie odkąd chłopaka protezie przyszedł dać mu to pieprzone mleko. Wypił je, chociaż na początku myślał że jest w nim jakaś trucizna czy coś w tym stylu. Travis aktualnie wsiadał do autobusu, posyłając kierowcy zdenerwowane spojrzenie, prawie zamknął mu wejście do autobusu przed nosem, chodź doskonale widział go przez szybę. Zdawał sobie sprawę, że ludzie za nim raczej nie przepadają, w końcu on sam nie bardzo siebie lubił, ale bez przesady. Tak jak rano zajął miejsce przy oknie i przymknął oczy. Miał ochotę się zdrzemnąć, ale wiedział, że zaraz wysiada, a nikt by go nie obudził. Mimowolnie był naprawdę ciekawy co wydarzyło się między Salem a Larrym. Znaczy, nie był do końca pewny czy w ogóle coś się stało, w końcu Johnson już wcześnie nie patrzył na niego przychylnie, ale tym razem z odległości można byłoby wyczuć że coś jest nie tak. Uśmiechnął się pod nosem, może Sal wreszcie zrozumiał, że zadawał się z idiotami? Potrząsnął lekko głową, w końcu sam Fisher też jest częścią tego całego debilizmu. Raz był świadkiem tego jak wpatrują się w jakieś dziwne urządzenie i gadają coś o duchach. Travis ominął ich w tedy szerokim łukiem. Wolał nie mieszać się w ich dziwactwa. Gdy autobus był już blisko jego przystanku lekko się przeciągnął i wstał ze swojego miejsca, po czym gdy pojazd się już zatrzymał wysiał z niego. Ruszył powolnym krokiem do swojego domu, chociaż nie bardzo miał ochotę tam wracać. Uśmiechnął się pod nosem kiedy jakiś kierowca, prawdopodobnie pijany prawie uderzył autem w słup, wjeżdżając na chodnik.
Wystarczyłoby, żeby szedł trochę szybciej i zostałby potrącony.
Tyle razy chciał wskoczyć pod samochód, że nawet się tym nie przejął.
Kierowca najwidoczniej nie ogarnął co się zbytnio stało, bo po chwili włączył muzykę chyba najgłośniej jak się da i odjechał. Travis zastanawiał się, jak to jest być pijanym, skoro ludzie są zdolni w tym stanie do takich rzeczy. Nigdy jeszcze nie pił. Zdarzyło mu się tylko raz zapalić. Dziękował Bogu, że jakimś cudem jego ojciec się o tym nie dowiedział. Inaczej zapewne nie musiałby już myśleć o rzucaniu się pod auto, bo zwyczajnie byłby martwy. Doszedł do swojego domu, otworzył drzwi i przekroczył próg swojego małego piekła. Przebrał buty i udał się do kuchni przywitać z matką. Zastał ją siedzącą na krzesełku przy stole. Dotykała dłońmi swojego czoła i kuliła się lekko. Niepewnie podszedł do swojej rodzicielki i położył jej rękę na ramieniu.
-Mamo?
Kobieta spojrzała na niego, przez co pozwoliła mu dostrzec zaczerwienione oczy i bardzo widoczne ślady łez na policzkach. Uśmiechnęła się do niego smutno. Była bardzo wrażliwą kobietą, która nigdy nie odzywała się za dużo. Odkąd tylko skończył 4 latka, ich rozmowy opierały się tylko i wyłącznie praktycznie na powitaniu. Nie wiedział czemu tak to wszystko się potoczyło, ale i tak zawsze miał to przeczucie, że jego matka go wspiera. Chociażby tymi lekkimi wymuszonymi uśmiechami. Zawsze ukrywała swoje uczucia, a przynajmniej się starała. Travis naprawdę próbował ją jakoś pocieszyć ale zwyczajnie nie wiedział jak.
- Gdzie jest ojciec?
- ...
Był zdziwiony, że nie wyczuł obecności ojca w domu, zwyczajnie już dawno zapewne siedziałby w swoim biurze.
- Mamo...?
- Poszedł na spotkanie do kościoła. Idź do swojego pokoju, Travis.
No tak. Mimo że odpowiedź nie była jakoś wyjątkowo rozbudowana, to i tak cieszył się że jakąkolwiek otrzymał. Zabrał dłoń z ramienia matki i bez słowa ruszył w kierunku schodów. Zanim wszedł do pokoju wstąpił jeszcze do łazienki. Powinien kupić sobie odpowiedni odcień korektora. Zrobi to w najbliższym czasie. Jego twarz wyglądała źle. Jego całe ciało wyglądało źle. Jego karnacja, nie pasujące blond włosy, siniaki w najróżniejszych częściach ciała, i kolor jego oczu. Straszliwie schudł w ostatnim czasie, zwalał to po prostu na brak czasu na takie czynności jak jedzenie. Różowa bluza w dalszym ciągu śmierdziała mlekiem, więc wyrzucił ją do kosza na pranie. Chciał wziąć prysznic, ale zorientował się że woda jest niemiłosiernie zimna. Mimo wszystko ściągnął resztę swoich ubrań i wszedł pod ten jebany płynny lodowiec. Miał ochotę wyklinać w tym momencie cały świat, ale cieszył się, że przynajmniej ma wodę.
CZYTASZ
Understand Your Pain | Sally Face x Travis
AcakJasne tęczówki, skrawek twarzy przyciągający na siebie uwagę przez niechlujnie nałożoną protezę, cierpka skóra na strudzonych dłoniach próbujących odwinąć kawałek jego bluzki, dźwięk przesuwanej jeszcze bardziej na bok protezy, duszący truskawkowy...