XXVIII

910 95 23
                                    


Para z łazienki przedostała się na korytarz, gdy niepewnie uchylił drzwi, wypuszczając powietrze z ust. Trzymał dłoń na klamce, a jego kolana mimowolnie się uginały, gdy zaciągał się zapachem koszulki którą na sobie miał. Sięgała mniej więcej do połowy ud, była stanowczo za duża, chociaż czego się spodziewał po ciuchu oversize, Sal lubił takie ciuchy.

Travis się martwił, był cholernie przerażony tym, że coraz bardziej zatracał się w bliskości niebieskich tęczówek. Taka natura ludzka, przejmować się nieistotnym, maltretować się niepotrzebnymi myślami. Pocieszał go jedynie fakt, że wiedział, że nadejdzie taki dzień w którym już nie będzie musiał się niczym martwić, wyzbędzie się uczucia pustki, zgorszenia, poczucia bycia porażką. Kiedyś na pewno przyjdzie taki dzień, a wtedy będzie szczęśliwy, albo martwy.

Oddechy bolały, każdy następny wdech oznaczał koleją walkę z własną egzystencją. Przeszłości nie dało oddzielić się od siebie grubym murem, stare dni zawsze mają zapas kilofów i wierteł. A jego przeszłość składała się z zimnych murów, niebieskich ścian, czerwonych przebłysków, gorzkich słów i jeszcze gorszych łez, palącego przełyku, fioletowych siniaków i płytkach szkolnej toalety.

Nawet te puchate kocyki, różowe bluzy i kolorowe plastry nie potrafiły zagłuszyć bałaganu w jego głowie. Uczucia umierania mieszającego się z szałem widocznym w jego oczach. Teraz, ciuchy niebieskowłosego, sam on, nawet to nie potrafiło przywrócić mu spokoju ducha.

Nawet jego brzdękanie na gitarze, nie sprawiało, że czuł się lepiej. Nawet jego dłonie, od czasu do czasu stykające się z jego skórą, dreszcze powodowały chwilowe uczucie ogłuszenia, blondyn na chwilę tracił zmysły, by potem wszytko wróciło do niego ze zdwojoną siłą.

***

Dźwięk gitary ucichł, woda powolnie zlatywała z blond pasem, uderzając o podłogę. Mętne oczy nieprzerwanie wpatrywały się w kolor drzwi, usilnie próbując nie zjechać spojrzeniem na nic innego. Jakby chciał by pozostały w bezruchu, jakby wiedział, że najmniejszy ruch, najmniejszy oddech doprowadziłby do katastrofy.

Stał nieruchomo, starając się oddychać jak najdelikatniej, subtelniej, najciszej jak mógł. Słyszał korki które zmierzały w jego stronę, słyszał skrzypienie starej podłogi. Czuł czyjąś coraz bliższą obecność, a w amoku jaki go złapał mógł jedynie mieć nadzieje, żeby autentyczne przerażenie jakie w tym momencie do niego trafiło okazało się tylko przykrym przeczuciem. 

-Hej, co się dzieje? - Głos niebieskowłosego rozbrzmiał wśród ciszy, którą wcześniej zakłócały tylko jego kroki. Zatrzymał się na jakąś odległość  od blondyna, pozostając w bezruchu. Gula zaczęła tworzyć się w  gardle posiadacza protezy, a na jego czole zaczęły pojawiać się kropelki potu. 

A i sam Travis, zaczął poważnie się stresować, chociaż po usłyszeniu głosu niebieskowłosego w duszy umilknął, a pozorny spokój zaczął powoli rozchodzić się po jego ciele. Teraz, jedynym co napawało go niepokojem, był wzrok Fishera. Czuł go na swoim ciele tak intensywnie, że przysłonił mu wszystkie myśli. 

Sal patrzył się, jakby co najmniej rozbierał go myślami.

A mógłby dłońmi.

 Może to by coś dało.

Blondyn odwrócił głowę w jego stronę, niemrawo się uśmiechając, tak na prawdę ledwo podnosząc kąciki swoich zniszczonych ust. Ręka, która do tej pory spoczywała na klamce, leniwie osunęła się z niej, spoczywając wzdłuż jego ciała. A wraz z jego ruchami, z jego oczu zaczynały lecieć słone łzy. Wędrowały wzdłuż jego policzków, kończąc swoją przygodę przy brodzie, dołączając do kałuży wody która kapała z jego włosów.

Już wcześniej był na skraju płaczu, a spojrzenie niebieskowłosego tylko na chwile ujarzmiło w nim emocje. 

Uśmiech zmienił się w nerwowy grymas, para z łazienki sprawiała, że miał wrażenie jakby się dusił, zimne ręce Sala na jego policzkach, który zaraz zjawił się u jego boku skutecznie dawały mu poczucie przyziemności. Wilgotne oczy się zacisnęły, każdy kawałek jego skóry zaczął boleć, każe przykre słowo wbijało się do jego podświadomości, każde wspomnienie w niego uderzało, złowroga czerwień przejęła kontrolę nad barykadą jego umysłu. 

Travis sięgnął drżącą dłonią do tej Sala, zaciskając ją mocno. Wbijał paznokcie w jego skórę, bezgłośnie szlochając. Dławiąc się łzami, które wlatywały mu do ust, starał skupić się na dotyku niebieskowłosego, na chłodnej dłoni odgarniającej pasma jasnych włosów z jego twarzy, na jego oddechu, który czuł tak blisko swojej twarzy. 

Na tym przeklętym zapachu, którym dusił się każdego dnia coraz bardziej.

Sal pociągnął go w stronę swojego pokoju, uspokajająco głaszcząc go ściskaną dłonią po policzku. Dopiero gdy znaleźli się na miękkim łóżku, blondyn pozwolił sobie na przywarcie całym ciałem do niebieskowłosego, zagłębiając swoją twarz w jego szyi.

Travis na prawdę czuł jak emocje z niego uchodziły, jak ta para wodna. Łzy były tylko nikłym uwolnieniem od niezrozumiałego natłoku myśli i uczuć. 

Understand Your Pain | Sally Face x TravisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz