XIII

1.2K 156 25
                                    


- Co? Naprawdę Sal? Po prostu...po prostu, nie wiem kiedy zaczęliśmy być dla siebie tak obcy, skoro jedynie próbowałem się do ciebie zbliżyć. Przecież to kurwa nie ma sensu. 

Rozległ się dźwięk szybkich oddalających się kroków. Travis był pewny, że brązowowłosy trzasnął by drzwiami, gdyby ich wcześniej nie wyważył. Po chwili usłyszał ciche łkanie pomieszane z dźwiękiem puszczonej wody z kranu. Miał ochotę wyjść z tej łazienki, ale wiedział, że jeżeli to zrobi natknie się na Sala, czego raczej wolałby uniknąć, więc siedział w kabinie wsłuchując się w płacz niebieskowłosego. Był trochę zaskoczony faktem, że takie słowa były w stanie doprowadzić Sala do takiego stanu. Nie były one przecież jakoś wybitnie ruszające, a przynajmniej z jego perspektywy. Powinien chyba wstać i go pocieszyć czy coś w tym stylu ale niby po co miałby to zrobić, skoro jego nikt nie miał zamiaru wesprzeć? 

W końcu teraz nie miał nikogo, zupełnie nikogo. Nie miał nikogo kto byłby dla niego wystarczającym oparciem, byli tylko ludzie dla których nie znaczył więcej, niż cena najtańszej kawy w mieście. 

Na nieszczęście, bądź szczęście świat jest w chuj niesprawiedliwy, więc powoli wstał z siadu. Jego kości zatrzeszczały cicho.  Położył rękę na klamce od drzwi, stojąc w miejscu jeszcze kilka chwil, zastanawiał się czy to aby na pewno dobry pomysł wychodzić, równie dobrze mógłby przeczekać do dzwonka. Mimo wszystkich wątpliwości rodzących się w jego głowie postanowił wyjść, skoro i tak nie miał czego stracić, teoretycznie nie powinien się bać zwykłej rozmowy. Było mu w sumie obojętne co pomyśli o nim Sal, byleby przestał zatruwać sobie życie kimś takim jak Johnson.  Popchnął drzwi i ruszył w  kierunku chłopaka kulącego się w rogu pomieszczenia. Woda w dalszym ciągu spokojnie leciała z kranu.

Stanął przed Salem, ale z jego ust nie chciało wydostać się żadne słowo, jakby coś odebrało mu zdolność mówienia, oddychanie  też wydawało się trudniejsze. Nie wiedział co miał zrobić, cała ta sytuacja była niezręczna. Niebieskowłosy spojrzał na niego nierozumnym wzrokiem i w sumie Travis wcale mu się nie dziwił. Sam chyba nie do końcu rozumiał co w tej chwili robi, możliwe, że ciągle był pijany, a właściwie to było bardzo prawdopodobne. Osunął się po ścianie, co było jednoznaczne z tym, że teraz siedział obok Sala, który ewidentnie próbował się uspokoić. Siedzieli więc teraz obok siebie w milczeniu, a jedynym  źródłem dźwięku była ta nieszczęsna woda.


-Słyszałeś?


Cisza się skończyła. Mimowolnie poczuł trochę ulgi gdy Sal się odezwał. Być może brakowało mu tego trochę bardziej niż sam podejrzewał. Uczucia, że ktokolwiek chce jeszcze z nim rozmawiać, ktokolwiek kieruje słowa w jego stronę. Cisza był przyjemna, ale na dłuższą metę strasznie męcząca. W ciszy doszukujesz się choćby najmniejszego dźwięku, a kiedy już to zrobisz możesz pożałować. Wszystko może wydać się podejrzanie przerażające, nawet wiatr zacznie układać się w niezrozumiałe  krzyki. 

- Hej, Travis.

skierował wzrok na chłopaka, jawnie uświadamiając mu, że go słucha i może kontynuować. Sam nie do końcu wiedział co ma mówić, więc milczał. Zabawne jak wielkim hipokrytą był, nienawidził ciszy, ale jednocześnie nie robić nic by ją przerwać. Dlatego potrzebował w tym momencie kogoś, kto zrobi to za niego.

- Jak się czujesz? 

Chyba jednak będzie musiał trochę zaangażować się w rozmowę. Zbierał trochę myśli, a potem przeznaczył jakieś dobre 2 minuty na próby wykrztuszenia czegoś z siebie, więc odpowiedź padła jakiś czas później.

- Tak jak wyglądam. 

- W takim razie umarłeś wczoraj. 

Może to było trochę trafne sformułowanie, tylko, że umarł o wiele wcześniej niż wczoraj.

Sal zrobił coś czego Travis ewidentnie się nie spodziewał. Niebieskowłosy wyprostował się lekko i oparł o ścianę, po czym bezceremonialnie odpiął zatrzaski w swojej protezie i odrzucił ją gdzieś pod umywalkę. Travis  zaczął wpatrywać się w twarz chłopaka, bo i niby co innego mógł w tej sytuacji zrobić. Sal również spojrzał prosto na niego, prawdopodobnie próbował wyczytać jakieś znaki obrzydzenia z jego mimiki. Travis jednak nie wyrażał sobą nic.  Wpatrywali się w siebie dalej, gdy tym razem Travis postanowił przerwać ciszę. 

-Ty też. 

Dość nieodpowiedni komentarz, bardzo nieodpowiedni. Sal za to nie wyglądał jakby go to jakoś wybitnie ruszyło, a nawet można by powiedzieć, że z opłakanego stanu nagle zdawał się jakiś weselszy.


Dzwonek zadzwonił, ale oni nie specjalnie mieli ochotę wychodzić z łazienki, także nie mając nic do stracenia, już tam zostali rozmawiając, a raczej szczycąc się rzadką wymianą kilku słów ale nie narzekali, obydwoje byli całkiem zadowoleni z przebiegu sytuacji. Chociaż żaden z nich nie powiedział niczego co leży mu na sercu, poczuli się jakoś lepiej. 

Understand Your Pain | Sally Face x TravisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz