Wyszedł spod zimnego strumienia i wytarł swoje ciało w puchaty biały ręcznik. Nie chciał patrzeć więcej w lustro, już wystarczająco zdołował się swoim wyglądem. Ubrał jakąś swoją zdecydowanie za dużą, fioletową koszulkę i jakąś najzwyklejszą w świecie bieliznę, która leżała na pralce. Czuł się dziwnie, jego uczucia ewidentnie nie chciały z nim współpracować. Pomijając te wszystkie chwile w których zwyczajnie był zdenerwowany, nie czuł nic oprócz jakiejś niewytłumaczalnej rozpaczy lub rozbawienia całą tą swoją bezsilnością. Sal też nie pomagał, co prawda wzbudzał w nim jakieś emocje, których z resztą walałby nie odczuwać, ale nie są to uczucia przez które czułby się w jakikolwiek sposób szczęśliwy. Bardziej ogarniało go zdezorientowanie, panika,stres, zmęczenie sytuacją, okazyjnie niepokojący spokój. Miał wrażenie, że przejmuję się każdą drobnostką, za mocno. Zdawał sobie sprawę że powinien przestać, ale nie potrafił.
W końcu nie potrafił niczego zrobić dobrze.
Tym razem skierował się w stronę swojego pokoju. W domu było całkowicie cicho. Było słychać jedynie skrzypienie drzwi kiedy wchodził do pokoju. Jak zawsze, gdy jego ojca nie ma w domu. Uśmiechnął się pusto w stronę łóżka. Dalej leżał na nim ten nieszczęsny projekt. Wiedział, że już nigdy prawdopodobnie go nie dokończy. Skierował swój wzrok na biurko, jego uśmiech automatycznie się skrzywił. Lustro. Podszedł do nieszczęsnego mebla i wpatrywał się chwilę w jego powierzchnie. Ma już na sobie tyle zadrapań. Nie patrząc przed siebie ściągnął niechciane lustro ze ściany i położył je na krześle. Kiedyś je odwiesi. Machinalnie dotknął swojego lima, oby jutro nie wyglądało jeszcze gorzej. Nagle usłyszał dźwięk odpijania się mnóstwa kropel wody o parapet. Pada. Lubił deszcz, kiedy nie znajdował się w jego polu rażenia. Wyglądał pięknie, ale zostawiał po sobie mokre ślady i zazwyczaj był zimny. Zdradliwy sukinsyn. Travis lubił ciepło, ale jak na złość w domu było dzisiaj okrutnie chłodno. Normalnie ubrałby pewnie jakiś stary sweter który wygrzebałby z szafy, ale tym razem nie miał siły, nawet na tak banalną czynność. Ostatnimi czasy w ogóle nie ma na nic siły. Chciał sprawdzić jak to jest się upić, ale niestety nie miał skąd wziąć, alkoholu, w końcu był niepełnoletni. Bałby się tylko, że jego ojciec mógłby coś wyczuć. Znaczy, przeważnie nikt nie interesował się jego życiem, zazwyczaj nikt nie zwracał uwagi na to czy coś zje, czy śpi po nocach, czy przestał katować samego siebie. Alkohol był czymś zabronionym. Jeżeli chodzi o krzywdzenie się, to w pewnym momencie jego życia wydało mu się to po prostu niezbędne, ale się tego odzwyczaił. Nie przynosiło to zamierzonych efektów. Miał poczuć się dobrze, a czuł jedynie jeszcze większe obrzydzenie do samego siebie.
Naprawdę był słaby.
Dzisiaj po aktach bezradności zostały jedynie blizny na udach i nadgarstkach. Nie było ich dużo, ale pamiętał jakie głębokie były. Lubił ten stan kiedy był po prostu tak osłabiony, że nie miał nawet sił na myślenie. Rzucił się na łóżko i przymknął oczy, miał ochotę się zdrzemnąć, chodź wiedział, że jeżeli zaśnie nie obudzi się już tego dnia. Powinien chodź trochę się pouczyć. Travis nigdy nie miał koszmarów. Z reguły nawet nie śnił za dużo, ale gdy już jego mózg coś wygenerował, był to jeden i ten sam obraz. Jego pokój, zgaszone światło, lina leżąca na podłodze, a zaraz obok niej pełno kartek. Nic innego mu się nie śniło. Zawsze to samo. Nawet go to zbytnie nie przerażało, by nazwać to koszmarem. Travis miał przebłyski z okresu kiedy był jeszcze czterolatkiem. Zawsze uśmiechnięty. Bawiący się lalkami z mamą. Pamiętał dzieciaka, który nie widział jak jest źle, mimo że tak było. Niektóre cechy zostają w ludziach na zawsze. Travis wiedział. że się zmienił, że nie żył tak jak powinien. Wiedział, że cały czas ma popsuty humor, wiedział że nie je wystarczająco dużo, wiedział że nie mógł patrzeć na siebie w lustrze, wiedział że cholernie łatwo było go zdenerwować gdy był wśród innych ludzi, wiedział, że był cholernie niepewny swoich wyborów i prawie zawsze ich żałował. Zastanawiał się co musi czuć Sal, Travis w końcu zdawał sobie sprawę że chłopak też nie należy do tych wiecznie uśmiechniętych i bezproblemowych dzieciaków. Przecież musiał mieś jakiś powód dla którego nosił protezę. Travis był ciekawski, ale tylko trochę. Kolejna niechciana cecha. Chciał jeszcze odmówić pacierz przed snem, ale widocznie los miał co do niego inne plany, gdyż zasnął zanim zdołał zmusić się do wstania.
Przynajmniej spanie jakkolwiek mu wychodzi.
Może jeszcze nie jest tak źle.
CZYTASZ
Understand Your Pain | Sally Face x Travis
AcakJasne tęczówki, skrawek twarzy przyciągający na siebie uwagę przez niechlujnie nałożoną protezę, cierpka skóra na strudzonych dłoniach próbujących odwinąć kawałek jego bluzki, dźwięk przesuwanej jeszcze bardziej na bok protezy, duszący truskawkowy...