Son of a gun #4

101 7 0
                                    

ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI DLA DOROSŁYCH

Gdy aromatyczna woda robi się zimna, a Julia drży z chłodu, wyciągam ją z wanny i nawzajem czeszemy swoje włosy.
Miękkie, brązowe fale lepią się do jej  pleców.
Odgarniam je na jedno z jej ramion robiąc miejsce na pocałunki na karku, łopatkach linii kręgosłupa.

Gdy drży kolejny raz, tym razem nie z powodu temperatury, podnoszę ją z krawędzi wanny, na której do tej pory siedzi i przy pisku zaskoczenia niosę do łóżka.

Leżę na łóżku, pochylając się nad Julię całując centymetr po centymetrze jej szyję.
Nie spieszę się, mamy przecież czas dopóki nie zaśniemy, dopóki nie stracimy kontaktu z rzeczywistością, dopóki nasze oczy są otwarte.

Właśnie zbliżam się do jej ust, gdy rozlega się energiczne pukanie. Przeklinam cicho. Tak bardzo chciałem ją pocałować.
- Jeśli to ktoś z Omegi to już nie żyje - szepczę jej do ucha i patrzę w oczy mówiąc bez słów "zaraz wracam".

Ruszam z łóżka w stronę drzwi, za którymi stoi składający się w pół Delalieu, marszczę brwi na ten widok.
- Przepraszam za tak późną porę, proszę Pana, ale sprawa nie może czekać - oznajmia skruszony mężczyzna
- O co chodzi poruczniku - mówię prosto z mostu.
- Na południowym wschodzie w najbiedniejszych prowincjach wybuchają zamieszki.
Spekuluję, że są to obrońcy Komitetu Odnowy. Zginęło kilka osób, kilkanaście kolejnych jest rannych lub zostało bez dachu nad głową. Przyniosłem wszystkie raporty - podaje mi teczkę, którą odbieram, zamykam oczy i przyciskam palce do nasady nosa.

W międzyczasie za moimi plecami staje Julia kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Delalieu.
- Tak, proszę Pana?
- Przygotuj na jutro transport dla mnie. Osobiście tam pojadę - wzdycham.
- Oczywiście, wszystkiego dopilnuję, do widzenia.
- Do widzenia - żegnamy się oficjalnie.

Po zatrzaśnięciu się drzwi z mojego ciała ulatuje trzymające je w ryzach napięcie.
Dzięki Bogu, że byliśmy ubrani.
Ja mam na sobie wyłącznie bokserki i białą koszulę a Julia szlafrok.

- Aaronie? - mówi Julia wyrywając mnie z rozmyślań.
- Tak, skarbie? - odpowiadam miękko. Teraz stoi twarzą do mnie, trzymając dłonie na mojej piersi.
- Chcę jechać z Tobą - mówi po prostu - moja moc może Ci się przydać, a po drugie - dodała ciszej spuszczając wzrok - nie wytrzymam tutaj sama, bez Ciebie. - dopiero teraz przyszło mi to na myśl.

To będzie pierwsza nasza dłuższa rozłąka od jej ucieczki z Kentem i jedną dobą, którą spędziła w jego mieszkaniu po bitwie.

- Kochanie, tam będzie niebiezpiecznie, nie wiem co zastanę. Wrócę za równe 3 dni, może zjemy wtedy romantyczną kolację przy świecach, tak jak robili to zakochani w starym świecie, hmm? - leżeliśmy już na łóżku.

Rejestruję jej słaby uśmiech.
- Ale gdybym nie wrócił - trudno było dopuścić mi do siebie taką myśl, z ciężkim sercem kontynuuję - gdybym nie wrócił to przejmij władzę nad sektorem, Delalieu Ci pomoże, ale jestem pewny, że sama świetnie sobie poradzisz...

- Nie - przerywa mi nagle, jest na skraju płaczu, tak samo wzruszona jak ja, a Jej oczy błyszczą od ledwie powstrzymywanych łez - masz wrócić, choćby nie wiem czego to wymagało. Chcę zobaczyć Cię tu za 3 dni, nie chcę Cię opłakiwać, nie chcę nosić po Tobie żałoby do końca życia.

- Ale Julio - teraz ja znajduję się pod nią - nic nie jest pewne, mówiłem Ci już, mogę się spodziewać wszystkiego.

Siedząc okrakiem na moich biodrach pochyla się i zaczyna składać na moich ustach pocałunki, od delikatnych niczym piórko, aż do gorących,
namiętnych,
naglących.

Z głodem w oczach odchyla się ode mnie, wyciągam ręce w jej stronę, próbując przyciągnąć do siebie.

- Aaronie, obiecaj mi. Obiecaj mi, że mimo wszystkiego wrócisz do mnie. Żywy. Teraz i zawsze - pociąga za pas swojego szlafroka, a potem zsuwa miękki materiał ze swojego ciała. Teraz sięga do mnie, odrywam plecy od materaca i pozwolam, żeby zdjęła moją koszulę.

- Aaronie, przysięgnij mi - powtarza.
- Ale Julio... - próbuję jej przerwać.
- Błagam - jedną dłoń kładzie na wysokości mojego serca.
Tak cholernie jej pragnę.
- Obiecuję. Obiecuję Ci, że wrócę do Ciebie zawsze i mimo każdych okoliczności. - wyduszam z siebie wreszcie.

Dopiero teraz Julia pozwola mi się pocałować, gdy nasze usta łączą się w pełnym pasji pocałunku znowu znajduje się pode mną.
Może to są nasze ostatnie wspólne chwile.
Może...

***

- Śpij dobrze Skarbie - szepczę jej do ucha. Obydwoje jesteśmy tak samo senni.
Leżymy wtuleni w siebie pod puchową kołdrą.
Jedną ręką podkładam jej pod głową, a drugą obejmuję ją w pasie.
- Kocham Cię - mówi równie cicho.
- Kocham Cię- odpowiadam jej tak samo i zapadam w sen.

***

Nie mogę spać.
Budzę się w środku nocy i przez kilka godzin wpatruję bez ruchu w jej profil.

Nie warzę się poruszyć choćby nieznacznie, żeby jej nie zbudzić.
Jest taka piękna.
Jej rysy wydają się jeszcze delikatniejsze w świetle księżyca.
Jej klatka piersiowa unosi się w równym rytmie, w górę i w dół, w górę i w dół, w górę i...

Podnoszę się z cichym westchnięciem z łóżka gdy zegar na szafce nocnej wskazuje 5:30.
Moja dawna, zwykła pora wstawania.

Muszę jeszcze dopilnować załadunku czołgu, dokończyć papierkowa robotę w biurze i wykąpać się.

Może Julia ma rację.
Może powinienem zabrać ją ze sobą?
Razem ze swoimi mocami moglibyśmy stawić komuś czoła, mój dar jest niewiele bardziej użyteczny niż ten Kenta.

Jasna cholera.
To tylko 3 dni, a Julia jest silna poradzi sobie.

Chwilę później do moich uszu dociera ciche stąpanie po podłodze.
Nie muszę podnosić głowy, żeby wiedzieć kto to idzie.
Łapiąc dokumenty w rękę staram zamaskować przed nią drżenie dłoni.

Julia obchodzi biurko, staje za fotelem, na którym siedzę i przytula moją głowę do swojej klatki piersiowej.

Wsłuchuję się w jej przyspieszone bicie serca.
- Bałam się, że wyjechałeś bez pożegnania - szepcze mi wprost do ucha i przyciska usta do mojej skroni.

Przez moją głowę przetaczają się dziesiątki emocji, górę bierze troska i wzruszenie.
Składam pocałunek na jej dłoniach i sadzam na swoich kolanach.
- Boisz się? - pyta.
Spoglądam w jej oczy, kiwam głową i całuję.

Godzinę później stoimy ramię w ramię patrząc na załadunek czołgu.
- Julio - zaczynam cicho tak, żeby nikt nas nie słyszał.

Odwraca się twarzą do mnie i spogląda oczami pełnymi łez.
- Będę tęskniła - szepcze.
- Ja też, kochanie. Ja też - odpowiadam i porywam ją w ramiona.

Chwilę pożegnania przerywa nam Delalieu zawiadamiający o gotowości pojazdu.
Pod wpływem niezbyt przychylnego spojrzenia zmieszany odchodzi do swoich obowiązków.

- Jakbyś czegoś potrzebowała zawsze proś go. We wszystkim Ci pomoże. Pamiętaj, po powrocie jesteśmy umówieni na kolację - to ostatnie zdanie szepczę jej wprost do ucha. - Proszę nie płacz - hipokryzja, jestem tak samo bliski łez jak ona.

Pochylam się i całuje ją.
Całuje ją i obydwoje wiemy, że może być to nasz ostatni pocałunek, a smak jej ust miesza się z solą łez.
Stoimy jeszcze długo wtuleni w siebie.

W końcu z bólem puszczam jej rękę i wsiadam do pojazdu 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam was znowu.
Z racji choroby napisałam kilka rozdziałów do przodu więc będą pojawiały się na pewno w czwartki.
To jest ten moment o którym mówiłam.
Historia się rozkręca.
Od teraz będzie już tylko ciekawiej, będę starała się pisać rozdziały w taki sposób żeby trzymać was w napięciu :D

Siła Julii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz