KONIEC

2.2K 138 62
                                    

Czułam jak ogień z kominka grzał moje stare kości. Słyszałam jak krople deszczu obijają się o parapet w moim starym domu. Widziałam wszystkie zdjęcia powieszone na ścianie, które przypominały wszystkie dobre chwilę w moim życiu. Czasami mam ochotę wrócić i przeżyć wszystko jeszcze raz. Gdyby nie Taehyung, nigdy nie poznałabym co to prawdziwa miłość. Żyłabym jak robot zbudowany przez społeczeństwo. Poszłabym za wszystkimi aplikując na najlepsze studia, później znajdując dobrze opłacalną pracę i zostając robotem stworzonym do pracy. Dzięki niemu nie musiałam pracować, chociaż przez jakiś czas pracowałam w księgarni. Nie musiałam martwić się pieniędzmi, choć były momenty, gdy mieliśmy ich za dużo.

- Mamo?

- Tak, Mingyu? - odwróciłam się w stronę swojego syna. Ubrany w garnitur z poważną twarzą. Zdecydowanie wolałam jego kwadratowy uśmiech. Oboje mieli ten sam uśmiech. 

- Już czas. - powiedział i podszedł bliżej, by pomóc mi wstać. Chwyciłam jego dłoń.

- Są już wszyscy? Chcę chociaż ten ostatni raz spotkać się z wami wszystkimi.

- Nie mów tak, mamo.

- Synu. Musisz wiedzieć, że to nie lekarze mają tutaj władzę, lecz Bóg. A ja czuję, że on na mnie czeka. - powiedziałam ściskając jego dłoń.

- Jak uważasz. Samochód już czeka. - powiedział i zaprowadził mnie do wyjścia. W samochodzie byli już wszyscy. Moja córka wraz z mężem, moja synowa i nawet moje wnuki. Uśmiech sam wszedł mi na twarz.

- Dziękuję, że jesteście. - powiedziałam, gdy widziałam wszystkich. Niedługo w komplecie.

- Wszystko w porządku, mamo?

- Jak nigdy. - powiedziałam z uśmiechem. 


***


- Jesteśmy na miejscu. - powiedział mój syn. Uśmiechnęłam się szerzej. Byłam jedyną osobą, która była dzisiaj tak szczęśliwa. Nie przeszkadzało mi to. Rozumiałam ich, sama nie byłam w nie najlepszym humorze, gdy zmarła moja mama. Odejście bliskiej osoby naprawę boli, wiem o tym bardzo dobrze.

- Chodźmy się pożegnać.

- Powiedzieć do widzenia. Pożegnanie brzmi tak źle. - poprawiłam moją synową. Wszyscy wyszliśmy. Ksiądz już czekał na nas przed wejściem od kościoła.

- Pani Kim. Świetnie pani wygląda. - powiedział z uśmiechem.

- I tak się czuję. - powiedziałam z uśmiechem. - Gdzie jest Taehyung?

- Zaprowadzę. - powiedział i poszedł przodem.

- Chodźcie dzieci. - powiedziałam i ruszyłam powolnym krokiem za księdzem. Wszyscy poszliśmy do Taehyunga. Byłam taka szczęśliwa, że będziemy wszyscy razem. 

- Taehyung, mój ty staruchu. - powiedziałam siadając obok niego i łapiąc za jego zimno dłoń. - Niedługo się spotkamy. Czuję to. - powiedziałam i pocałowałam go w dłoń. Wyglądał jakby spał. Był taki spokojny wtedy. Lubiłam na niego wtedy patrzeć.

- Babci, dziadek... - przerwałam mojej wnuczce. Wiedziałam co chce powiedzieć.

- Jest szczęśliwy, że was widzi. - powiedziałam z uśmiechem, ciągle ściskając jego dłoń. Zobaczyłam jej uśmiech na twarzy. Szczery i nie smutny. Wiedziała dokładnie o co mi chodzi. Wiedziała, że on tu gdzieś jest z nami.

Wieczór spędziliśmy naprawdę miło. Czułam jego obecność. Był wśród nas... albo to ja już byłam w połowie u niego.
Po kolacji postanowiłam usiąść przy kominku. Syn pomógł mi przejść na mój ulubiony fotel. Usiadłam na nim spoglądając na ogień w kominku. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, trzymałam dłoń mojego męża i z uśmiechem na siebie patrzyliśmy. Z tą samą miłością w oczach co kiedyś.

I Need Your Love Before I Fall // Kim Taehyung (2018)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz