Rozdział 13: A więc niech rozpocznie się gra

873 71 16
                                    


Jakieś dwadzieścia pięć minut później, podczas których Polska zastanawiał się, jakie to i od kogo skargi na jego osobę wpłyną do Ministerstwa Spraw Zagranicznych – a pewien był, że będzie ich przynajmniej pięć – Ludwig z Lovino w całkowitym milczeniu przyprowadzili za sobą nieco zdezorientowanego Feliciano. Unia Europejska wraz z Iwanem i Gilbertem zgodnie postanowiła nie skomentować tej sytuacji.

– Ech... – Białoruś westchnął ciężko. Miał wrażenie, że za trzy dni rzuci tę robotę w diabły. Zaczynał już nawet rozważać potencjalne miejsce emigracji – most Golden Gate osnuty złą sławą doszłych i niedoszłych samobójców brzmiał nawet obiecująco – ale na razie musieli ciągnąć szopkę dalej. – Makaro... Feliciano, dołącz do któreś z drużyn i zaczynamy grę.

Żadna z drużyn nie wyglądała na zadowoloną z faktu, że Włochy Północne do nich dołączy, więc po chwili przeciągającego się milczenia Polska rzucił monetą.

– Reszka. Grasz z nimi – Feliks wskazał na drużynę białą, która jakimś dziwnym trafem składała się głównie z Europy Zachodniej i Północnej. Wschód i Południe z dodatkiem Rosji wylądowali w drużynie czerwonej.

Taurys miał podejrzenia, że to losowanie drużyn nie do końca było takie losowe, ale wolał się nie wtrącać. Podał ostatniemu z zawodników białą opaskę. Nikolai mruknął pod nosem coś, co brzmiało na „a nie lepiej białą flagę od razu?".

– Mam pytanie – Litwa stanął przy Feliksie, zawiązując czerwoną opaskę na ramieniu. – Zdajesz sobie sprawę, że... Nasza drużyna nie ma pojęcia o tej grze?

– Tamta też nie.

– Ale tamta ma bliżej do Stanów. Możliwe, że oglądają czasem rozgrywki w kablówce. I co niektórzy z nich mają ligi w swoich krajach. Chyba mają więcej pojęcia od nas. Ba, mieli nawet mistrzostwa Europy! Holandia ma dwadzieścia dwa złota!

Feliks zastanawiał się przez chwilę.

– O tym nie pomyślałem.

– Jak zwykle.

– Oj, czepiasz się. Przecież zawsze najpierw robię, potem myślę. Zresztą, to nie był mój pomysł.

Białoruś, który przysłuchiwał się ich rozmowie, powiódł wzrokiem dookoła.

– Przecież nie możemy zaproponować im czegoś, w czym my jesteśmy najlepsi – odparł wymijająco. – No, nie wiem, na przykład... Pędzeniu bimbru na czas. Nie mogą ciągle przegrywać...

– Pobiłeś mój rekord? – Zainteresował się Polska.

– O trzy i pół sekundy.

Litwa ciężko westchnął i potarł czoło.

– Ej, galareto, spokojnie – Nikolai wzruszył ramionami, widząc rezygnację Taurysa. – Niech znowu wygrają ci, co mają więcej hajsu. Będą mieć...eee...

– Pozytywne wrażenia z wyjazdu – dokończył Polska, łapiąc wątek. – A po powrocie szepną słówko tu i ówdzie...

Taurys postanowił nie skomentować, że wrażeń to ich goście mieli już pod dostatkiem, i to niekoniecznie pozytywnych, a to, co przekażą swoim szefom po powrocie, niekoniecznie będzie miłe dla nich. Potem z kolei pomyślał, że oficjalnie to nie jest organizatorem i jakoś humor mu się polepszył.

– Dobra... Gramy.

***

– Mam uderzyć tym piłkę, tak? – Belgia patrzyła na kij niepewnie. – A jak nie wceluję i kogoś uderzę? Albo siebie? A jak dostanę piłką?

[aph] Niech zapłoną lasy i kniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz