– To jest pyszne – Francja zamarł z widelcem w ręce i błogim wyrazem na twarzy.
Polska poczuł przypływ kulinarnej dumy, bo nie widział nikogo, komu by zupa grzybowa z jego własnego przepisu, kotlety z kani czy kurki duszone w śmietanie nie smakowały. Nawet Prusak nie marudził, tylko zażerał z wilczym apetytem.
A myślał, że po rozstroju żołądkowym, który dopadł połowę Unii po zjedzeniu wczoraj kebabów, a którego litościwie nie opisano, apetyt nie będzie im dopisywał... Chociaż Feliksa naprawdę kusiło udokumentowanie tej gry o porcelanowy tron, postanowił jednak mieć trochę kultury i dobrych obyczajów i łaskawie to przemilczeć.
– To wygląda jak schnitzel – stwierdził odkrywczo Austria zadumanym tonem, krojąc kotleta z kani na drobne kawałeczki. – Ale smakuje zupełnie inaczej...
Jego eks, siedząca niedaleko Węgry, na moment uniosła oczy ku niebu, a potem, zaznajomiona od dawna z grzybową kuchnią polską, zabrała się za kurki.
– Dasz mi przepis? – Zapytał Anglia.
To z pozoru niewinne pytanie sprawiło, że Unia wraz ze wschodniosłowiańskim dodatkiem zamarła, znając doskonale umiejętności kulinarne Arthura, czy raczej ich brak.
– Dobrze ci radzę, Polsko – zaczął powoli Francja. – Nie dawaj mu przepisu na cokolwiek, co można pomylić z czymś trującym, dobrze?
Anglia posłał mordercze spojrzenie Francisowi.
– I tak bym cię nie poczęstował! Zresztą, my god, jesteśmy nieśmiertelni, to poza płukaniem żołądka niewiele by się zmieniło!
– Ale ja nie boję się o siebie, mon chéri – Francja posłał Arthurowi uroczy uśmiech. – Tylko o te biedne szczury, co wyjadają ci resztki ze śmieci, bo zapewniam cię, że żaden człowiek czy personifikacja nie tknie tego, co ugotowałeś.
– Odezwał się kraj, który odrywa żabom nogi i wmawia ludziom, że to przysmak! Zresztą wiem, że bardzo lubisz szczury, bo co niektórzy chcą zafundować ci kolejną dżumę, nie zgadzając się na deratyzację Paryża...
– Czy możecie się nie kłócić? – Zapytał Niemcy.
– Właśnie, lepiej od razu przejść do rękoczynów – podpowiedział Białoruś.
– Jeśli dojdzie do wojny, to mogę dostać Irlandię Północną? – Jego brat zainteresował się potencjalnym konfliktem, unosząc głowę znad telefonu.
– Nie, Rosjo, nie możesz – Anglia zmarszczył krzaczaste brwi i założył ręce na piersi.
Feliks uznał, że czas na interwencję.
– Słuchajcie, kochani – uśmiechnął się bardzo szeroko. – Przypominam, że dzisiejszego wieczoru opuszczacie ten przybytek radości, wolności, przyjaźni i... Zaraz, jak to określił mój polityk? A, wiem. Zacieśniania stosunków – spojrzał wymownie na Gilberta i Iwana, którzy siedzieli razem i pochyleni nad smartfonem oglądali pierścionki zaręczynowe. – Busy podjadą po was o dziewiętnastej, odstawią na lotnisko i wtedy będzie bye bye, auf wiedersehen, au revoir i dra til helvete... – Polska stopniowo ściszał głos, a ostatnie słowa były już ledwo słyszalnym szeptem.
– Felek, czy ty właśnie kazałeś im po norwesku wypierdalać? – Zapytał cicho Litwa.
– Nie słyszeli. Panowie i panie! – Feliks znów podniósł głos. – Po obiedzie czas na ostatnią atrakcję, wisienkę na torcie zajebistości... Ej, nie patrzcie w ten sposób. Naprawdę będzie fajnie.
– Da, będzie – Nikolai wyszczerzył zęby. – Zapamiętacie ten wyjazd do najbliższej wojny światowej.
– Dlaczego akurat do wojny światowej? – Zapytał Tino. Rękę wciąż miał na temblaku, a oko zaklejone opatrunkiem, ale z ust nie schodził mu uśmiech. Szwecja miał niejasne przeczucie, że Finlandia po cichu zachodził do pokoju numer siedem, do tych dwóch słowiańskich moczymord i ich alkoholu, i stąd wynika jego bardzo dobry humor.
CZYTASZ
[aph] Niech zapłoną lasy i knieje
Fiksi PenggemarFeliks z Taurysem i Nikolaiem organizują tygodniowy obóz integracyjny dla Unii Europejskiej. Muszą poradzić sobie z brakiem funduszy, rozrywkami dla zaproszonych gości, wyżywieniem i zakwaterowaniem, irytującym RusPrusem(?) oraz z tym, by Puszcza Bi...