Rozdział 2 - Zagubiony.

302 20 14
                                    

Minęły zaledwie dwa miesiące, odkąd zjawiłem się w tym pokrętnym świecie. Co przez ten czas robiłem? Znalazłem się w przedziwnym miasteczku, gdzie znalazłem prostą pracę w magazynie. Nosiłem skrzynie jakieś beczki dzięki czemu mogłem podwyższyć moją siłę. A gdy tylko miałem chwilę wolnego to biegałem do pobliskiego nauczyciela ostrza. Może to była tania usługa płacąc mu 2 sztuki złota za naukę. Nie wiem jaka wartość jest tu pieniężna, ale może niewielka. Po męczących treningach wracałem zawsze do mojego wynajętego małego pokoiku w karczmie. Lecz w ostatnich dniach bardziej poświęcałem czas w pracy niż w domu.

Czekałem właśnie na kolejną dostawę, gdy zza drzwi do pokoju mojego szefa usłyszałem dziwne słowa. Brzmiały one dokładnie "Kolejna nasza dostawa jutro szykuj tego młodego i jak zawali to bez zawahania zabij" Te ostatnie zdania zmroziły mnie najbardziej. Co oni chcą zrobić i czego miałbym coś zawalić? Muszę być ostrożny.

Po pracy udałem się do nauczyciela walki który rozmawiałem z młodym mężczyzną. Najpewniej był to jego wnuk, ale nie mam pewności.

-O jesteś! -spojrzał wreszcie na mnie mistrz i poklepał towarzysza po ramieniu.

-Dzisiaj odbędziecie sparing chcę zobaczyć którego z was lepiej trenować
a szliście równą drogą w walce. Oboje jesteście sobie równi, ale tylko jednego
z was trenować będę dalej.

-Dobrze dziadku -odparł chłopak i spojrzał na mnie. Znałem go z treningów zawsze skupiał wielką uwagę na sobie i uważał się zawsze za najlepszego. Ciężko trenował i studiował każdy styl, który przekazał mu jego własny dziadek.

-Jesteś gotowy? -dodał Tirw udając się na małe pole będące terenem do pojedynku.

-Oczywiście zawsze gotów! -odetchnąłem udając się z nim na pojedynek a jego dziadek stanął przy drewnianym płocie spoglądając na nas.

Odliczył do trzech a my stojąc naprzeciwko siebie dobyliśmy drewniane miecze. Reszta uczniów spoglądała na nas z daleka wykrzykując nasze imiona. Ale i tak większość uważała, że wygra Tirw ale zdziwią się.

Po chwili ruszyliśmy prosto na siebie przez ten czas treningów zrozumiał wiele. Ten świat działa prawie jak gra tu też są skille magia i inne tego typu rzeczy. Nawet niektórych uczą tutaj w tej szkole walki. Pierwsze uderzenie starliśmy skillem "Szybkie uderzenie" i nasze drewniane bronie skrzyżowały się i odbyło się starcie na siłę. Był on ode mnie znacznie silniejszy przez co przerwałem siłowanie i z ramienia uderzyłem go by odepchnąć go na siebie i przyszykować się na kolejne zderzenie. Lecz tym razem to ja atakowałem nie szykując nawet żadnego skilla rzuciłem się wprost na niego zamachując się ostrzem.

-Tak łatwo chcesz przegrać? -rzekł Tirw szykując swój ulubiony skill zwany "Powalenie" które miało bez problemu mnie odbić przybijając swym uderzeniem do ziemi. Ale nie tym razem!

-Przekonaj się! -odparłem i będąc już blisko przeciwnika zdzieliłem go silnie w brzuch i unikając jego skilla zachwiałem się cofając w tył. Szybko złapałem równowagę widząc jak znów naciera na mnie zezłoszczony i tym razem uskoczyłem przed atakiem i używając skilla "Powalenie" trafiłem go prosto w plecy wywalając go na ziemię. Zarył twarzą prosto w grunt i zezłoszczony złapał się za bolące plecy. Jego dziadek zdumiony spojrzał w moją stronę nie kryjąc szoku i irytacji.

-Co to ma być za walka? Wasze ostrza skrzyżowały się jedynie raz a do tego unikasz prawdziwych uderzeń. Jesteś facetem czy panienką? W prawdziwym pancerzu nie będziesz miał czasu na uniki! Kontynuujcie walkę i jeśli jeszcze raz będziesz tak się zachowywał to anuluje walkę i wygra ją Tirw.

Zagubiony w innym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz