18.To miasto jest zbyt małe dla nas dwoje

4K 197 22
                                    

- Tak właściwie, kiedy wyjeżdżacie? - Cofnęłam się, gdy miałam iść na górę.

- Za dwa dni. Spakuj wszystko, co będzie ci potrzebne i zadzwoń do babci. - Powiedziała, wycierając mokre naczynia.

- Tak, tak wiem. - Pobiegłam na górę i weszłam do swojego pokoju.

Nie chciałam zostawiać pakowania na ostatnią chwilę, więc postanowiłam, że zrobię to teraz. Nie miałam nic lepszego do roboty.

Po zakończeniu tej czynności, postanowiłam, że zadzwonię do babci i ją poinformuję. Tak też zrobiłam. Ucieszyła się na wiadomość o tym, że ich odwiedzę.

Nikogo nie było w domu. Rodzice i Nick gdzieś pojechali, więc zaprosiłam do siebie Clar i Em. Aktualnie siedziałyśmy w salonie rozmawiając o wszystkim i o niczym.

- Według mnie powinnaś spróbować z tym Ashtonem. - Clar nie dawała za wygraną, przecież wyraziłam się jasno, że nie jestem nim zainteresowana.

- Według mnie powinnaś dać mi już spokój, nie obchodzi mnie ten chłopak.

- Gdyby cie nie obchodził nie zgodziłabyś się wyjechać, tylko zostałabyś u którejś z nas, tak jak zazwyczaj. - Miała racje, co więcej, cieszyłam się, że wyjadę właśnie tam.

- Em, pomóż mi. - Ona jako jedyna z nas myślała racjonalnie.

- Ja myśle, że Clar po prostu pierdoli głupoty. Mi sie ten cały Ashton nie spodobał na samym początku. - Mi na początku też.

***
- Widziałaś moje słuchawki ? Nigdzie nie mogę ich znaleźć. - Za dwie godziny miał odbyć się mój lot do Chicago. Wszystko spakowałam, a słuchawek jak na złość nigdzie nie było. Przecież nie wytrzymam bez słuchania muzyki przez słuchawki. Tylko po to żyję.

- Przykro mi słońce, ale nie widziałam. - Odpowiedziała, kładąc talerze do śniadania na stole.

- Ughh, cholera. - Powiedziałam do siebie i ruszyłam na górę.

- Scar, słownictwo. I zejdź zaraz na śniadanie.

Mój instynkt podpowiadał mi, abym dokładnie przeszukała łazienkę. Ostatecznie moją zgubę znalazłam w kieszeniach spodni, które leżały w koszu na pranie, a później zeszłam na śniadanie.

- Wy już jesteście spakowani? Macie wszystko żeby tam przetrwać przez cztery miesiące? - Zapytałam, gdy wszyscy spożywaliśmy posiłek.

- Tak, wszystko gra. Przynajmniej tak nam się wydaje. Oh i pamiętaj żeby pomagać dziadkom.

- Tak, wiem.

- Scar jesteś naprawdę dziwna. Wolisz jechać do Chicago i się nudzić. - Odezwał się Nick.

Myślę, że nie będę się nudzić ani trochę. Fakt, będę tęsknić za rodzicami, no i za Nickiem też. W końcu cztery miesiące to wcale nie tak krótko.

- Założę się, że będę się nudzić nie bardziej niż ty. - Wstałam od stołu i włożyłam brudne naczynie do zmywarki.

***

Właśnie siedziałam na lotnisku w Chicago. Wyświetlacz mojego telefonu wskazywał czternastą trzynaście. Czekałam chyba już dwadzieścia minut na Jane, która miała mnie odebrać.

- No wreszcie. Ile można czekać? - Wstałam i chwyciłam swoje bagaże, gdy zobaczyłam Jane.

- Wow. Dzięki za tak miłe powitanie. - Zaśmiała się, a ja ją przytuliłam. Wrzuciłam walizki do bagażnika i usiadłam w samochodzie od strony pasażera.

- Jak minęła ci podróż? - Jane była skupiona na prowadzeniu. Wyglądała jakby wszystko co znajduje się na ulicy było przeszkodą.

- W porządku, chociaż trochę się nudziłam. Dużo się zmieniło od mojej ostatniej wizyty?

- Pytasz o Asha? Oh, chyba wszystko jest tak, jak było. Ciągle umawia się z jakąś inną dziewczyną. - Na jej odpowiedź przewróciłam oczami, bo dobrze wiedziała, że nie o niego konkretnie mi chodziło.

Resztę drogi spędziłyśmy na rozmawianiu o babskich sprawach. Poprosiłam Jane, aby nie mówiła komukolwiek, że przyjechałam. Po dotarciu na miejsce, przywitałam się z babcią i dziadkiem. Zjedliśmy wspólnie obiad, a następnie poszłam się rozpakować, co zajęło mi dobrą godzinę. Pokój, w którym miałam spać przez ten czas to ten sam, który zajmowałam w ferie i kompletnie nic się w nim nie zmieniło.

- Scar, kochanie. Pójdziesz do sklepu i kupisz mi te rzeczy? - Podała mi swoją listę zakupów.

- Tak, jasne. - Uśmiechnęłam się do niej, na co ona odpowiedziała tym samym. Założyłam buty i jeansową kurtkę, a następnie wyszłam z domu.

Dzięki tej akcji, kiedy się zgubiłam, znałam drogę do najbliższego sklepu. Kupiłam wszystko, co znajdowało się na liście. Oczywiście nie zapomniałam o przekąskach na wieczór, gdy będę robić maraton mojego ulubionego serialu. Wracałam do domu uliczką, którą oświetlało kilka lamp.

- Masz może zapalniczkę czy coś co mogłoby wytworzyć ogień? - Przede mną stał chłopak. Wysoki brunet patrzył na mnie z nadzieją, że mu pomogę.

- No wiesz, pełno tu kamieni. Jeśli trochę pokombinujesz na pewno dasz radę wytworzyć ogień. - Mimo, że nie widziałam dobrze jego twarzy, to widać było, że przewrócił oczami na moją odpowiedź.

- A tak serio?

- Nie mam, nie palę. Ty też tego nie rób. - Zupełnie zignorował moją uwagę i wyciągnął do mnie rękę.

- Jasper, a ty?

- Scarlett. - Podałam mu rękę i uśmiechnęłam się. Chłopak spojrzał na moją siatkę z zakupami i chciał mi ją odebrać, ale zaprotestowałam, mówiąc, że poniosę ją sama.

- Nie widziałem cię tu wcześniej. Jesteś z okolic?

- Jestem z New Jersey, ale przyjechałam tu na około cztery miesiące do babci i właśnie muszę zanieść jej te zakupy. - Uniosłam siatkę do góry. - A ty? Co robisz tu sam?

- Właściwie nie jestem sam. Jestem z kumplami, ale zobaczyłem cię, więc postanowiłem spróbować szczęścia.

- Um okej, więc może wracaj do kumpli? Pewnie zastanawiają się, gdzie zniknąłeś. Ja też muszę wracać. - Powiedziałam i szliśmy teraz w inne strony, gdy ja odwróciłam się i szłam tyłem, by widzieć chłopaka, a on zrobił to samo.

- Do zobaczenia kiedyś? - Krzyknął, na co ja odpowiedziałam uniesieniem kciuków w górę.

Ostatecznie miałam odwrócić się i iść jak cywilizowany człowiek, ale za nim to zrobiłam, poczułam, jak wpadam na kogoś.

- Kurwa. - Przeklnęłam i bałam się tego, kogo zobaczę, gdy się odwrócę.

I słusznie.

Jego brązowe włosy były w miarę dobrze ułożone, a oczy jakby błyszczały.

Czemu akurat dziś ?

- Wydaje mi się, że to miasto jest zbyt małe dla nas dwoje.

Love Runs OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz