- Wyobraź sobie, że ja też czegoś tutaj szukam.- Założyłam ręce na biodra.
- Doprawdy? A czego?
- Świętego spokoju. Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś wrócił do swoich znajomych.- Pokazałam ręką w stronę drzwi.
- Nie wyjdę z tego pokoju, bo jest mój i zamierzam w nim spać tak jak zawsze.
- Bardzo mi przykro, ale na dwa tygodnie musisz znaleźć sobie inny pokój. Przecież jest ich tutaj mnóstwo.
- Ten podoba mi się najbardziej i do tego ty w nim jesteś.
Chłopak nie przestawał skanować mnie wzrokiem i właśnie wtedy przypomniało mi się, że przecież stoję przed nim w samym ręczniku. Odwróciłam się i jak najszybciej potrafiłam weszłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Po chwili doszłam do wniosku, że zanim zamknęłam się w tej cholernej łazience mogłam wziąć ubrania, po które wcześniej wyszłam. Czy miałam ochotę, czy nie, musiałam wrócić. Może już sobie poszedł, po co miałby tam sterczeć, przecież ewidentnie dałam mu do wiadomości, że nie ma tu dla niego miejsca.
Wyszłam z łazienki i niestety nie ucieszyłam się, gdy ujrzałam chłopaka, który spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Czy wyjście tutaj ponownie w samym ręczniku jest formą jakiejś propozycji?
- Po prostu nie wzięłam ubrań, co ty tutaj jeszcze robisz?
- Czekam.
- Na co?
- Aż wyjdziesz z mojego pokoju.
- W snach.
- Dzisiaj śnić będę o czymś innym, a dokładniej o kimś.
- Nie możesz po prostu odpuścić? Dla ciebie to żadna różnica w jakim pokoju będziesz spał.
- Wyobraź sobie, że wielka.
- No to mamy problem bo ja się stąd nie ruszę.
- Okej, ale jak już mamy razem spać to się przynajmniej ubierz.
- Jesteś żałosny. Pójdę, ale jak wrócę ma cię tu nie być. - Już miałam wejść ponownie do łazienki, gdy on znowu się odezwał.
- Tak, jasne. Nie zapomniałaś o czymś?
- Nie?
- A ubrania? Aż tak bardzo nie chcesz się ubrać?
- Ugh.
Podeszłam do szafy cały czas czując na sobie wzrok chłopaka, którego imienia nadal nie znałam. Zgarnęłam spodenki, jakąś luźną koszulkę i weszłam do łazienki. Założyłam na siebie ubrania, a mokre włosy poczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Otwierając drzwi od łazienki po raz kolejny miałam nadzieję, że pokój będzie pusty, przecież nadzieja umiera ostatnia.
To, co tam zobaczyłam mnie zdziwiło. Nie było mnie jakieś dziesięć minut. On naprawdę zasnął, chyba go pojebało. Podeszłam do łóżka w celu obudzenia bezimiennego, ale nie udało mi się. Albo serio ma kamienny sen, albo ewidentnie robi sobie ze mnie jaja. Co ja mam zrobić w takiej sytuacji? Skoro on tutaj przyszedł to pewnie wszystkie inne pokoje też są zajęte. Powiedział, że to jego pokój, czyli inni też mają tutaj swoje pokoje? Ta sytuacja była dla mnie niezrozumiała. Nie mogłam pójść spać do Jane, ona najprawdopodobniej spała ze swoim chłopakiem. Na twardej podłodze bez żadnej poduszki i chociażby koca też nie mogłam spać. Znaczy mogłam, ale pod żadnym pozorem nie chciałam. Cóż, do odważnych świat należy. Położyłam się obok bruneta. Ale jeśli zabierze mi kołdrę, albo dotknie mnie chociaż przypadkiem, zrobię z nim to, co kiedyś Nick ze mną. Wyjebie mu kopa w tą przystojną buźkę.
Nie wiem ile czasu minęło zanim zasnęłam, ale dziękuję Bogu, że w ogóle udało mi się to zrobić.
Godz. 8:58
Czasami szczerze nienawidziłam swojego telefonu za to, że był tak głośny. Obudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Zaraz po tym jak wyplątałam się z kołdry, odczytałam ją.
od: przystojniak
Kristen pyta czemu jeszcze nie zeszlas na sniadanie, powiem jej ze jestes zmeczona po naszej wspolnej nocy.
Kurwa.
Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i zaczęłam biegać po pokoju. Próbowałam ubierać się i czesać jednocześnie. Gdy wyglądałam jak człowiek, zbiegłam na dół. Weszłam do kuchni. Przy stole siedziała babcia, dziadek, Jane, Aaron, chłopak przez którego prawie spadłam ze schodów przez pośpiech, jakaś dziewczyna i blondyn.
- Dzień dobry.- Powiedziałam z uśmiechem i podeszłam do babci i dziadka aby ich przytulić.
- Dzień dobry dziecko.- Odpowiedziała mi babcia z pięknym uśmiechem na ustach. Kochałam w niej to, że zawsze była taka serdeczna.
- Scarlett, wczoraj nie miałaś okazji poznać moich znajomych.- Przedstawiła mi każdą z nieznanych mi do tej pory osób.
Usiadłam naprzeciwko Meghan, wyglądała na jakieś osiemnaście lat, podobnie do siedzącego obok niej Davida. Nie mogłam się skupić na jedzeniu, bo cały czas ktoś się na mnie gapił, a dokładnie Ashton. Miałam ochotę wydłubać mu oczy za tego sms-a. Prawie zeszłam na zawał. Chociaż w sumie pewnie i tak by tego nie powiedział.
Po skończonym śniadaniu, razem z Jane pomogłyśmy posprzątać ze stołu i włożyłyśmy brudne naczynia do zmywarki. Gdy wycierałam ręce, po raz kolejny usłyszałam, że przyszła do mnie wiadomość. Pobiegłam do salonu i chciałam wziąć telefon ze stolika, ale tam go nie było. Oprócz mnie w salonie była jeszcze tylko jedna osoba, która właśnie czytała wiadomość.
- Oddaj.- Nie zabrzmiałam aż tak groźnie jak chciałam zabrzmieć.
- Magiczne słowo?- Czy denerwowanie mnie dawało mu jakąś satysfakcję?
- Hokus pokus.
- Zła odpowiedź.
- Myślisz, że będę prosiła cię o to, żebyś oddał mi mój telefon? - Założyłam ręce na wysokości piersi.
- Tak.
- Zła odpowiedź.
Podeszłam do niego i chciałam zabrać mu moją własność, ale skutecznie mi to uniemożliwiał. Biorąc pod uwagę fakt, że jestem od niego niższa miałam marne szanse. Weszłam na stolik, żeby dorównać mu wzrostem.
- Jesteś niemożliwy! No oddaj mi to.
- Jasne, trzymaj.- Wyciągnął do mnie rękę w której trzymał telefon.
- Serio?
- Tak, przecież to twoja własność.
Wiedziałam, że robi sobie ze mnie żarty i jeszcze bardziej mnie to denerwowało. Chciałam być sprytniejsza. Wyciągnęłam rękę tak szybko, żeby on nie był w stanie jej cofnąć. Niestety zdążył schować telefon do tylnej kieszeni spodni. Gdy chciałam złapać go za drugą rękę straciłam równowagę i od mojego bliskiego spotkania z podłogą dzieliły mnie sekundy. Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na upadek, ale on nie nastąpił. Poczułam jak ktoś chwyta mnie w talii. Nie ktoś, tylko Ashton. Otworzyłam oczy i od razu zobaczyłam ten jego uśmieszek, miałam wielką ochotę zetrzeć mu go z twarzy. Odsunęłam się od niego i podjęłam ostatnią próbę odzyskania telefonu.
- Możesz oddać mi telefon, proszę? - Wyciągnęłam rękę w jego kierunku.
- Z miłą chęcią, Scarlett.- Może i miał boski uśmiech, ale zdecydowanie za często go używał.
Wzięłam telefon i przeczytałam wiadomość.
Od: Clarissa
I jak? Poznałaś już jakiegoś przystojniaka?
Dziwne, że już zdążyłam na nią odpowiedzieć.
Do: Clarissa
Tak, Ashtona.
CZYTASZ
Love Runs Out
Humor"- Kurwa. - Przeklnęłam i bałam się tego, kogo zobaczę, gdy się odwrócę. I słusznie. Jego brązowe włosy były w miarę dobrze ułożone, a oczy jakby błyszczały. Czemu akurat dziś ? - Wydaje mi się, że to miasto jest zbyt małe dla nas dwoje." 30.12...