Od: Ashton
I to nie randka, zwykły wypad
Chwilę jeszcze patrzyłam na wiadomość i doszłam do wniosku, że on mi czyta w myślach, cholera.
Do: Ashton
Jeśli nie ma w tym żadnego podstępu to okej.
Od: Ashton
Przyjadę po ciebie o dwudziestej.
Tak naprawdę pójdę z nim ze względu na to, że mogłabym się czegoś o nim dowiedzieć. Tylko ze względu na to.
Spojrzałam na wyświetlacz, który wskazywał godzinę dziewiętnastą trzydzieści sześć. Mój outfit składał się z jasnych boyfriendów i trochę za dużego, beżowego sweterka, który był zawiązywany na dekolcie. Poprawiłam lekko makijaż i poczesałam włosy. Zostało mi około piętnastu minut, więc zeszłam na dół żeby coś zjeść.
- Wychodzisz gdzieś? - Spojrzałam na Jane, która uważnie mi się przyglądała.
- Um, ja? Nie. Czemu pytasz? - Wyjęłam z lodówki brzoskwiniowy jogurt i zaczęłam go spożywać. Nie chciałabym żeby Jane dowiedziała się, że wychodzę z Ashtonem. Przecież go nie lubię.
- Wyglądasz jakoś... ładnie.
- Oh no dzięki Jane. - Przewróciłam oczami, na co ona tylko się zaśmiała.
- Dobra, z kim i gdzie wychodzisz? Może z Ashtonem? - Podeszła do kuchennego blatu i oparła na nim łokcie.
- Jeśli miałabym gdziekolwiek wychodzić to na pewno nie z... - Nie było mi dane dokończyć, ponieważ dzwonek do drzwi rozległ się w kuchni.
Spojrzałam na zegar i jakie było moje przerażenie, gdy wskazywał dziewiętnastą pięćdziesiąt siedem. Zanim się obejrzałam Jane znajdowała się przy drzwiach, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Scarlett, chyba ktoś do ciebie. Ktoś, z kim na pewno byś nigdzie nie wyszła. - Poczułam jak moje policzki zaczynają mnie piec. Rzuciłam jej ostrzegawcze spojrzenie, a następnie stanęłam obok.
- Czy to nie tak, że zgodziłaś się iść ze mną na randkę? - Powiedział omijając nas w progu. Miałam ochotę go udusić. Widziałam jak Jane rzuca mi dziwne spojrzenie, którego nie umiałam odczytać.
- Scarlett, dlaczego się nie pochwaliłaś?
- Nie ma czym. - Założyłam buty, a następnie kurtkę i szalik. Nie patrząc na tego idiotę wyszłam z domu i zaczęłam żałować, że się na to zgodziłam.
On naprawdę mnie irytował, ale też miał charakter, który mnie w jakiś sposób intryguje. Chciałabym dowiedzieć się o nim jak najwięcej, ale nie jestem pewna, czy przetrwam to spotkanie.
Stałam przy jego samochodzie, czekając aż go otworzy. Nie trwało to jednak długo, ponieważ kilka sekund później stał przy drzwiach od strony kierowcy. Bez słowa otworzył je, a następnie wsiadł do środka. Zrobiłam to samo.
- Gdzie jedziemy? - Zapytałam kompletnie zapominając o jego tekście sprzed kilku minut, gdy on zapinał pas.
- Zobaczysz. - Chwilę przyglądał się mojej twarzy jakby próbował coś odczytać. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, a on wzruszył ramionami.
Cała trasa minęła nam w ciszy, która nawet nie była krępująca. Po około piętnastu minutach znajdowaliśmy się na miejscu, nawet jeśli nie wiedziałam gdzie jesteśmy.
Staliśmy przed ładnym budynkiem w kolorze beżowym i zakładam, że mieszka tu jakiś znajomy Ashtona. Na dworze było ciemno, a lampy uliczne dawały niewielkie oświetlenie.
CZYTASZ
Love Runs Out
Humor"- Kurwa. - Przeklnęłam i bałam się tego, kogo zobaczę, gdy się odwrócę. I słusznie. Jego brązowe włosy były w miarę dobrze ułożone, a oczy jakby błyszczały. Czemu akurat dziś ? - Wydaje mi się, że to miasto jest zbyt małe dla nas dwoje." 30.12...