Zastałam babcię, która sprzątała ze stołu, a dziadek jej pomagał. Ściągnęłam buty i ruszyłam w stronę kuchni.
- Scar, dlaczego nie przyszłaś na kolację? - Zapytała babcia, gdy mnie zobaczyła.
- Byłam na spacerze.
- Z Ashtonem? - Zapytała Jane, wchodząc do kuchni.
- Skąd ten pomysł? - Momentalnie poczułam zażenowanie, ale to jednak była prawda.
- Jego też nie było, poza tym nie wyszłabyś nigdzie sama.
- Tak, byłam z nim. - Spojrzałam na babcię i zauważyłam zdziwienie w jej oczach.
- Cieszę się, że spędzacie razem czas. - Powiedział dziadek.
- Niby czemu?
- Przyjaźniłem się z dziadkiem Ashtona. Był bardzo dobrym człowiekiem. Pomógł mi wtedy, kiedy wszyscy inni się ode mnie odwrócili. Jego wnuczek jest dobrym chłopcem.
- Czemu mi to mówisz dziadku?
- Bo mnie zapytałaś. - Uśmiechnął się. No bardzo zabawne.
- To nie jest odpowiedni moment żeby się ze mną droczyć.
- Myślę, że powinnaś pozwolić mu się do siebie zbliżyć. - Nagle zapadła cisza, która była bardzo krępująca. Musiałam szybko zareagować.
- Pójdę już, mam jeszcze wiele do zrobienia. - Odwróciłam się, po czym pobiegłam do swojego pokoju.
Nie było tak źle.
W weekend razem z Jane i jej ekipą, mieliśmy spędzić "fajne dwa dni" poza miastem. Wcześniej zarezerwowaliśmy cztery pokoje w hotelu.
- Scar! Możesz tu przyjść? - Krzyknęła Jane.
- Taka sama droga!
- No chodź! - Wiedziałam, że nie przyjdzie, więc chcąc, nie chcąc poszłam do jej pokoju.
- No co? - Oparłam dłonie na biodrach.
- Pomożesz mi wybrać strój kąpielowy. - Przeklnęłam siebie w duchu, bo doradzanie Jane jest takie męczące. Zawsze jej coś nie odpowiada.
- Kurwa, przysięgam mam dość. - Powiedziałam po godzinie, gdy nadal siedziałam w pokoju Jane. - Jest piętnasta, za półtorej godziny powinniśmy wyjechać, a ty jeszcze się nie spakowałaś! - Wykrzyczałam, bo to naprawdę było niepojęte. Ile można się pakować?
- Przecież wiesz, że złość piękności szkodzi. Nie możesz stracić w oczach Ashtona. - Gdy to usłyszałam, chwyciłam poduszkę i z całej siły rzuciłam w Jane, na co ona się zaśmiała.
- Żebyśmy nie musieli na ciebie czekać. - Z tymi słowami wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni po coś do jedzenia.
- Scar, na pewno wszystko spakowałaś? - Zapytała babcia, która teraz zajadała się ciasteczkami.
- Tak babciu, nie martw się. - Wyjęłam z lodówki jogurt, który zjadłam.
- Weź coś ciepłego. Wieczorem może być chłodno.
- Oh Kristen, daj już spokój, nic jej nie będzie. - Dziadek podszedł do babci i cmoknął ją w policzek. To był wspaniały widok. Dwoje ludzi, pomimo wszystkich lat spędzonych razem, kochający się nadal tak samo. Ja mogłam im tylko pozazdrościć.
Wróciłam na górę do pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam przeglądać social media. Zanim się obejrzałam, była godzina szesnasta, co oznaczało, że za pół godziny wyjeżdżamy.
Na szczęście byłam już spakowana, więc zostało mi przebranie się i naprawienie mojej twarzy kosmetykami.Był początek czerwca, więc pogoda zdecydowanie dopisywała. Założyłam jeansowe spodenki z czarnym paskiem i czarny top. Przeczesałam moje proste włosy i zrobiłam makijaż. Byłam gotowa.
- Scar! Jedziemy. - Usłyszałam głos Jane i wow, wyrobiła się z czasem. Dzięki Bogu, że nie będziemy musieli na nią czekać.
Zabrałam swój bagaż i zeszłam na dół. Założyłam białe Conversy, a następnie pożegnałam się z babcią i dziadkiem. Jane uczyniła to samo.
Przed domem wszyscy już na nas czekali. Aaron wyszedł z samochodu, przywitał się z Jane, a następnie ze mną. Wrzucił nasze torby do bagażnika i oznajmił, że ktoś będzie musiał siedzieć komuś na kolanach, gdyż jest za mało miejsc. Wszyscy, tylko proszę nie ja.
Zgromadziliśmy się wszyscy na chwilę, by ustalić kto będzie tym wyrzutkiem.
- Okej, więc Ash, wiesz jakie będzie twoje zadanie. - Jane oparła ręce i spojrzała na bruneta, który pokiwał głową. Ubrany był w jeansowe spodenki do kolan, biały t-shirt, a na nosie miał okulary. Wyglądał dobrze.
- Dobra, która z was chce być tą szczęściarą dziś? - Spojrzała na Meghan, a następnie zatrzymała wzrok na mnie, po czym się uśmiechnęła.
- Scar? Tak mi się przypomniało, co ostatnio mówiłaś i myślę, że zdecydowanie to powinnaś być ty. - Tak naprawdę nie mówiłam jej nic, ona po prostu blefuje. Zdecydowanie czasami wyobraża sobie za wiele, przez co mam ochotę ją udusić. Mimowolnie spojrzałam na Ashtona, który uśmiechnął się do mnie, ukazując szereg białych zębów, a ja przewróciłam oczami.
Ostatecznie jechaliśmy tak, że Meghan siedziała na kolanach Holta. Cały czas uśmiechała się i szeptała coś do niego. Przykro będzie, gdy przez ten entuzjazm nie dopierze majtek.
Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Zabraliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy w stronę hotelu. Zatrzymałam się na chwilę i popatrzyłam na różowo-pomarańczowe niebo, na którym zachodziło słońce. Uwielbiałam ten widok.
Jane stała przy recepcji z Aaronem, a inni, czyli David, Meghan oraz Ashton, rozsiedli się na kanapie i fotelach obok. Oparłam się o ścianę i odpisywałam na wiadomości od Em i Clarissy.
Nie ukrywam, że bardzo za nimi tęsknie. Piszemy ze sobą codziennie. Często też prowadzimy wideo rozmowy. Wtedy zawsze opisujemy przebieg dnia. Z Willem też mam kontakt, ale trochę słabszy. Podobno już nie ukrywa swojej orientacji, a nawet poznał jakiegoś fajnego chłopaka. Mam nadzieję, że i się uda.
- No nie. Znowu zaczynasz? Oddaj. - Powiedziałam, gdy brunet zabrał mi telefon.
- Tak tylko chciałem, żebyś w końcu mnie zauważyła. - Oddał mi moją własność i widać było, że ma niezły ubaw, ale nie zamierzałam się denerwować.
Po dziesięciu minutach byliśmy już na odpowiednim piętrze. Nasze pokoje znajdowały się obok siebie, co było dużym plusem. Pozostało nam wybrać współlokatora.
Wracamy po miesięcznej przerwie! Ocenki poprawione? :D
CZYTASZ
Love Runs Out
Humor"- Kurwa. - Przeklnęłam i bałam się tego, kogo zobaczę, gdy się odwrócę. I słusznie. Jego brązowe włosy były w miarę dobrze ułożone, a oczy jakby błyszczały. Czemu akurat dziś ? - Wydaje mi się, że to miasto jest zbyt małe dla nas dwoje." 30.12...