26.Zapomnij o tym wszystkim

3.9K 194 25
                                    

- Wow Mallow, ostatnio jakaś pewna siebie się zrobiłaś. - uśmiechnął się, nawiązując do sytuacji, która miała miejsce parę minut temu.

- A ty mógłbyś przestać tyle gadać. - Szturchnęłam jego tors.

Wyszliśmy z wody i jedyne co mogłam powiedzieć to, że było mi zimno. Miałam gęsią skórkę i zdziwiło mnie to, że Ashton nie.
Założyliśmy nasze ubrania i ruszyliśmy w stronę hotelu.

- Wskakuj. - Powiedział i pochylił się tak, abym mogła wskoczyć na jego plecy. Bez dłuższego namysłu zrobiłam to.

Po powrocie do hotelu poszłam pod prysznic, by się odświeżyć. Wróciłam do pokoju, a przez to, że trochę bolała mnie głowa, położyłam się do łóżka i bez celu przeglądałam telefon.

***

- Kiedy wracasz? - Zapytała Em, gdy rozmawiałyśmy rano przez telefon.

- Nie wiem, ale bardzo za wami tęsknię. - Odpowiedziałam, kończąc spożywać śniadanie.

Rozmawiałyśmy chyba od dwóch godzin, a tematom nie było końca. Stwierdziłam, że dziś zorganizuje "dzień rozmów". Chciałam pogadać z moimi bliskimi z New Jersey, bo nie ukrywam, że mi ich brakowało.

Po zakończeniu rozmowy z Emily, poszłam się przebrać. Pogoda dopisywała, więc założyłam jeansowe szorty i białą koszulkę na ramiączka.

- Scar, idziesz się opalać? - Jane wparowała do pokoju.

- Jest jedenasta. To zdecydowanie najlepsza pora na opalanie. - Powiedziałam, zaścielając łóżko.

- Serio? - Wow, nie sądziłam, że mój sarkazm jest aż tak bardzo sarkastyczny.

- Nie? Dziś robię dzień rozmów i nic ani nikt nie pokrzyżuje mi planów.

- Nawet Ashton? - Na jej twarz wkradł się uśmiech.

- Serio Jane? Tak, nawet Ashton.

- Och no weź. Przyjechaliśmy się tu bawić, a ty zamierzasz tracić czas na rozmowy przez telefon, kiedy możesz zrobić to na przykład pojutrze. - Oparła ręce na biodrach.

- Okej. Pójdę, ale później. Zadowolona?

- Teraz tak. - Uśmiechnęła się szeroko i skierowała do wyjścia.

- Jane? - Blondynka zatrzymała się w progu i spojrzała na mnie. - Żartowałam.

Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami albo i często bywam nieznośna. Nie poradzę nic na to, że lubię droczyć się z ludźmi, a szczególnie z Jane.

Po dłuższym zastanowieniu się, stwierdziłam, że moja kuzynka ma rację i mogę zadzwonić do moich bliskich w innym dniu, a teraz po prostu się bawić.

Z racji tego, że pod moim outfitem miałam strój kąpielowy, poszłam bezpośrednio na plażę. Pogoda była w porządku. Dźwięk fal zagłuszał wszystko inne, a słońce ukrywało się lekko za chmurami.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to Meghan siedząca z Ashtonem na piasku. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że zachowywali się naprawdę dziwnie. Jakby nagle się polubili. Znaczy ona go lubiła cały czas, ale on jej nie. Czym ja się w ogóle przejmuję?

- Cześć Scar. - Blondynka przysłoniła mi słońce, gdy się opalałam. Na jej twarzy widniał sztuczny uśmiech, a ja wiedziałam jedno. Wymyśliła coś.

- Czy ja wyglądam na twoją koleżankę?

- Nie dziwię się, że Ashton ma cię gdzieś. Też bym tak postąpiła, gdybym dowiedziała się takich rzeczy. - Odwróciła się z zamiarem odejścia.

- O czym ty mówisz? - Nie otrzymałam odpowiedzi. Widocznie będę musiała przeprowadzić z nim poważną rozmowę, bo od tej szmat-Meghan niczego się nie dowiem.

Gdy wróciliśmy do hotelu, nie zrobiłam nic konkretnego. Leżałam i myślałam nad tym, co powiedziała Meghan. Zastanawiałam się też, czy mam iść do Ashtona i dowiedzieć się, o co chodzi i zdecydowałam, że poczekam na odpowiedni moment.

Ostatnio dużo myślałam o tym człowieku. Pojawił się w moim życiu tak nieoczekiwanie. Jeszcze miesiąc temu stwierdziłabym bez dłuższego namysłu, że jest totalnym kretynem, który za każdym razem, gdy jest w pobliżu wprawia mnie w złość. Pytanie, czy teraz też bym tak postąpiła? Oczywiście, że nie. Wniósł do mojego nudnego życia nutkę tajemniczości i szaleństwa i mimo wszystko nie chciałabym utracić z nim kontaktu. Tak naprawdę, nawet nie jest taki zły, gdy się go pozna.

Wieczorem, po upewnieniu się, że Meghan na pewno wyszła, uznałam, że pójdę do Ashtona.
Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi i ruszyłam do celu.
Ani trochę nie ukrywałam swojego stresu. Stresowałam się gorzej niż przed wyrecytowaniem wierszyka na szkolnym konkursie.

Zapukałam do drzwi, lecz nikt się nie odezwał. Pociągnęłam za klamkę, a chwilę później moim oczom ukazał się chłopak. Leżał odwrócony tyłem do drzwi, słuchając zapewne muzyki, ponieważ miał słuchawki. Przy jego łóżku panował lekki nieład, jak to bywa u chłopaków.

- Już wróciłaś? - Zapytał, nie odwracając się.

- Zdaje się, że to nie mnie oczekiwałeś. - W tym momencie chłopak odwrócił się w moją stroną, po czym usiadł na brzegu łóżka. Miał na sobie granatowy t-shirt oraz czarne, dresowe spodenki.

- Faktycznie, nie ciebie. Co tu robisz? - Zupełnie mnie ignorował. Jego wzrok utkwiony był w ekran telefonu, co trochę mnie irytowało.

- Okej, powiem wprost. - Usiadłam na łóżku, znajdującym się naprzeciw jego. - Nie wiem, co powiedziała ci Meghan, ale to na pewno nie jest prawdą.

- Czemu od razu Meghan? - Zablokował telefon, po czym odchylił się do tyłu z rękoma założonymi za głowę.

- Bo-kurwa, kto inny? Tylko ona jest do tego zdolna. W końcu zawróciłeś jej w głowie.

- Niczego takiego nie zrobiłem. - Droczył się ze mną, przez co zaczynałam tracić nadzieję na jakiekolwiek wyjaśnienia.

- Jeśli jesteś urażony i nie chcesz ze mną gadać, okej. Rozumiem.

- Powiem ci Mallow. - Patrzył na mnie przez kilka sekund. - Powiedziała, że przed przyjazdem tutaj, miałyście lepszy kontakt. Wtedy podobno mówiłaś jej, jakim chujem jestem. Że traktuje cię jak zabawkę i tak dalej. Wszystko byłoby okej, ale zastanawia mnie, czemu po tym wszystkim, wczoraj mnie pocałowałaś? - Nigdy w życiu nie słyszałam gorszego absurdu. Po prostu wybuchłam śmiechem.

- I ty uwierzyłeś jej bo? - Próbowałam uspokoić śmiech.

- Od początku mnie nie lubiłaś. Ciągle ci przeszkadzałem, a ty mówiłaś mi to czasami wprost, więc czemu miałbym jej nie uwierzyć?

- Na przykład dlatego, że ona mnie nienawidzi? - Powiedziałam już całkowicie poważnie.

- Niby dlaczego?

- Bo jakby to powiedzieć, zwracasz na mnie większą uwagę niż na nią. Przynajmniej tak mi się wydawało.

- Może i zwracam, ale to i tak nie ma sensu. Ciągle masz jakieś pretensje.

- Przepraszam, ale co? Może wcześniej faktycznie tak było, ale od pewnego czasu na nic nie narzekam, jakbyś nie zauważył.

- Po prostu zapomnij o tym wszystkim. - W tym momencie podniosłam się z łóżka.

- Masz rację. To nie ma sensu. - Wyszłam, zamykając drzwi z hukiem.

Po drodze spotkałam Jane, która od razu zapytała co się stało. Zignorowałam to i zamknęłam się w pokoju, pogrążając się w żałosnych przemyśleniach. Zmienił się tak nagle, a ja nie potrafiłam tego pojąć.

Love Runs OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz