5.Jesteś naprawdę zabawna

6.4K 220 82
                                    

18.01.2017r. Sobota

Może nie przepadam za świętami Bożego Narodzenia, ale ferie wręcz kocham. Beztroskie czasy wracania do domu o wieczornych godzinach w ubraniach oblepionych śniegiem. Od dwóch lat ferie spędzam tu, w New Jersey. Tego roku postanowiłam to zmienić.

Pierwsze co zrobiłam po wstaniu z łóżka - spojrzałam przez okno. Śnieg zasypywał drogi, co utrudniało podróże kierowcom. Lubię ten zimowy klimat.

Była godzina dziesiąta dwadzieścia trzy. To najwyższy czas, by rozpocząć dzień z uśmiechem na twarzy szczególnie, jeśli rozpoczynają się ferie. Wzięłam telefon i schodziłam po schodach zapatrzona w to szatańskie urządzenie, przez co nie zauważyłam jednego stopnia i upadłam na podłogę wydając przy tym okrzyk godowy. Auć.

Rodzice, którzy siedzieli przy kuchennej wyspie i spożywali śniadanie, zaczęli się ze mnie śmiać.

- Ha, ha, ha. Zabawne. - Powiedziałam jednocześnie podnosząc się na równe nogi.

- Tylko cię nagrać i pokazać w przyszłości twoim dzieciom. - Uśmiechnął się tata. Był on wysokim brunetem z zarostem. Nosił okulary, które ładnie komponowały się z jego brązowymi oczami.

- Będę starą panną. Tego nie przewidziałeś. - Nadziałam na widelec naleśnik. - Gdzie Nick?

- Poszedł do kolegi. Powinien wrócić za godzinę, a co, stęskniłaś się za bratem? - Powiedziała rodzicielka.

- Tak, nawet bardzo. - Dokończyłam jedzenie i odstawiłam brudne naczynie.

Nick również jest brunetem, lecz o kręconych włosach. Wkurzający, jak większość młodszego rodzeństwa. Jedno jest pewne, gdyby nie on, czasami zanudziłabym się w tym domu na śmierć.

- Scar, masz już jakieś plany na ferie? - Zapytała.

- Właściwie to... jeszcze nie, a czemu pytasz?

- Może zechciałabyś jechać do babci Kristen?

- Czekaj, czekaj. Czy ona nie mieszka gdzieś na Florydzie ?

- Jadę do firmy, muszę pozałatwiać kilka spraw. - Wtrącił tata, który cmoknął mamę w policzek i wyszedł.

- Nie, mieszka w Chicago. To ponad dwie godziny lotu samolotem.

Aha. Co ze mnie za wnuczka skoro nie wiem, gdzie mieszka moja babcia. Zawsze rzadko ją widywałam, chociaż i tak uważam ją za przecudowną sześćdziesięcio-siedmioletnią kobietę.

- Okej. - Odpowiedziałam bez namysłu. - Kiedy mogę lecieć ?

- To ustalisz już z babcią, zadzwoń do niej. - Wróciłam do swojego pokoju i postanowiłam nie zwlekać z rozmową. Najpierw jednak musiałam się ogarnąć. Założyłam na siebie jakieś jeansy i pierwszą z brzega, czarną bluzę. Włosy przeczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Pomalowałam brwi, nałożyłam trochę korektora i byłam gotowa.

Usiadłam na łóżku, a w telefonie wystukałam numer do babci. Po czterech sygnałach usłyszałam jej ciepły głos. Zaczęłam opowiadać o całym pomyśle z feriami, a ona od razu się zgodziła. Jutro już mogę się u niej zjawić. Porozmawiałam z nią jeszcze dwadzieścia minut i poszłam się pakować.

W międzyczasie zastanawiałam się jaka będzie reakcja Williama, jeśli dowie się, że nie będę teraz na każdą jego prośbę. W sumie mało mnie to obchodzi, przecież są ferie.

 W sumie mało mnie to obchodzi, przecież są ferie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

scarlettmallow: welcome grandma tomorrow.

clarissaw, emnelson, idwbyanymore and 299 more

comments:

clarissaw: zostawiasz nas?

emnelson: lecimy z tobą kochana.

susan.mallow: nie zapomnij posprzątać pokoju, młoda damo

view all comments

W trakcie pakowania mój telefon zaczął dzwonić. Wyjęłam go z kieszeni i nie zwracając uwagi na to kto dzwoni, odebrałam.

- Wyjeżdżasz do babci na ferie? - Usłyszałam głos Williama.

- Nie.

- Więc co oznaczał twój post na instagramie?

- Nie wyjeżdżam, wylatuję.

- Jesteś naprawdę zabawna.

- Wiem. Co do tego naszego związku, to myślę, że w ferie będziesz miał spokój i nie będę ci potrzebna. - Wyciągnęłam z szafki ubrania i włożyłam do walizki.

- Pewnie masz rację. Dobra, to pakuj się i baw się dobrze. Do zobaczenia po powrocie.

- W kontakcie. - Tym razem to ja się rozłączyłam.

Pakowanie wszystkich potrzebnych rzeczy zajęło mi dobre dwie godziny. Zbliżała się godzina czternasta, a ja zastanawiałam się, co będę robić przez resztę dnia. Ostatecznie postanowiłam wyjść gdzieś z Emily i Clar.

- Gdyby tak przyłożyć jej sople do języka, może w końcu przestałaby nawijać. - Powiedziała Em, kiedy Clarissa opowiadała nam o jej miłosnych zawodach.

- Mam nadzieję, że za chwilę skończy i nie będzie takiej potrzeby. - Wzięłam łyk gorącej czekolady.

Siedziałyśmy w parku od jakiejś półtorej godziny i rozmawiałyśmy o różnych "ciekawych" sprawach.

- Chodźmy podenerwować małe dzieci. - Em jednak nie ma serca.

W ten sposób znalazłyśmy się niedaleko miejsca, w którym przeważnie wszyscy świetnie się bawili. Emily wzięła garść śniegu i rzuciła ją w stronę grupki dzieci w wieku około jedenastu lat. To chyba jednak nie było dobrym pomysłem, bo chwilę potem zaczęła się trzecia wojna światowa. Rozwścieczone dzieci celowały w nas śniegiem bez przerwy, ale my wcale nie byłyśmy gorsze.

Po godzinie okazało się, że wygrałyśmy. Niestety, jakiś mały konfident nie mógł tego faktu znieść, więc postanowił powiedzieć to swojej mamie, która ruszyła w naszą stronę. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń zaczęłyśmy uciekać.

Cały wieczór spędziłam z dziewczynami, a około dziewiętnastej wróciłam do domu. Zjadłam kolację, umyłam się i przebrałam w piżamy. O dwudziestej pierwszej leżałam już w łóżku, ponieważ muszę wstać o ósmej, a może być z tym ciężko u mnie. Chwilę jeszcze przeglądałam media, a następnie próbowałam zasnąć.

Love Runs OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz