22.On naprawdę cię polubił

3.9K 185 40
                                    

Po szkole wróciłam od razu do domu. Zjadłam obiad i poszłam na górę. Pogoda dopisywała, więc postanowiłam jej nie zmarnować. Moim ulubionym sportem od zawsze była koszykówka, dlatego stwierdziłam, że w nią pogram. Założyłam szare dresy oraz biały, przylegający crop top i zeszłam na dół.

Założyłam swoje czarne buty Nike, wzięłam piłkę i wyszłam z domu, kierując się na boisko.
Nie było one bardzo oddalone od domu dziadków, więc zawsze mogłam szybko wrócić, gdyby mi się znudziło.

Gdy dotarłam na miejsce postanowiłam, że zrobię rozgrzewkę. Następnie zaczęłam grać sama ze sobą, dopóki nie usłyszałam czyjegoś głosu.

- Proszę, proszę. Czyżby Scarlett próbowała szczęścia w koszykówce? - Nie musiałam się odwracać, żeby dowiedzieć się, kto stoi za mną, bo dobrze to wiem. Mimo to i tak się odwróciłam.

Przede mną stał Ashton i zgaduję, że kumple z jego paczki.

- Jeśli chodzi o koszykówkę to szczęście nie jest mi potrzebne. - Uśmiechnęłam się i wróciłam do grania.

- To może mały zakładzik? - Spojrzał się na swoich kolegów, na co oni zareagowali śmiechem.

- O co chcesz się założyć? - Zapytałam, podnosząc brew.

- O malinkę. Jeśli przegrasz, to któryś z nas zrobi ci malinkę w wybranym przez siebie miejscu. I to ja wybiorę który.- Pokazał na swoich kolegów.

- Zgoda. - Podałam mu rękę, którą uścisnął.

- Okej, gramy na trzy rzuty. - Powiedział, a ja się zgodziłam.

- Zaczynaj. - Podał mi piłkę, a ja stanęłam w odpowiedniej odległości od kosza.

Wszystkie moje rzuty były celne, ale niestety Ashton nie zostawał w tyle.

- Widzę, że jest remis. Zmieńmy zasady. Kto pierwszy spudłuje, przegrywa.

- Dobra jest. - Usłyszałam za sobą któregoś z jego kolegów, co sprawiło, że uśmiechnęłam się pod nosem.

Trafialiśmy do kosza przez około pięć minut, aż w końcu stało się.

Ashton spudłował, a ja byłam bardzo zadowolona z tego powodu.

- Uhuhu stary, dziewczyna cię załatwiła. - Jego koledzy najwidoczniej byli w szoku, że pan idealny przegrał.

- Nie powinieneś być taki pewny siebie. Co do naszego zakładu. Jak masz na imię? - Zwróciłam się do chłopaka w bordowej koszulce.

- Josh. - Uśmiechnął się krzywo.

- Więc Josh, wiesz co masz zrobić swojemu koledze, prawda? - Spojrzałam na nich i bardzo śmieszyło mnie ich zaskoczenie.

- Żartujesz, prawda? - Ashton podszedł do mnie i stanął kilka centymetrów ode mnie.

- A czy wyglądam jakbym żartowała? Miłej zabawy! - Odwróciłam się, a gdy odchodziłam, słyszałam ciche śmiechy kolegów Asha.

W drodze powrotnej myślałam o całej tej sytuacji i naprawdę mnie ona bawiła. W sumie jestem z siebie dumna.

Słuchałam muzyki i przeglądałam instagrama, gdy pewien post zwrócił moją uwagę. Nie mogłam zostawić tego bez komentarza.

Love Runs OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz