Ashton pov
Siedziałem bezczynnie i patrzyłem na kobietę, która w ostatnich miesiącach tak bezczelnie weszła do mojego życia, pozostawiając w nim totalny bałagan. Albo może to ja wszedłem do jej życia?
Czułem się źle z myślą, że tak naprawdę nie zrobiłem nic, by nasza relacja zeszła na lepszy tor. Wolałem rzucać głupimi tekstami, jak jakiś szczeniak. Dopiero teraz, gdy miałem ją stracić, zaczynałem rozumieć co robiłem źle. Teraz pozostało mi tylko patrzeć na to, jak odchodzi. Być może kiedyś jeszcze się zobaczymy, a być może nie. Moje serce rozpadało się na milion kawałków na samą myśl o tym, że mógłbym już więcej nie widzieć jej pięknego uśmiechu albo chociażby jej wkurzonego wyrazu twarzy, gdy robiłem jej na złość.
Scar spała już od ponad pół godziny. Przesiadłem się na miejsce kierowcy, upewniając się, że jest jej wygodnie. Mimo tego, że mógłbym patrzeć na nią godzinami, jutro miała lot do New Jersey, więc musiała wrócić do domu dziadków. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu, zatrzymałem się na podjeździe i wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon. Napisałem do Jane, aby otworzyła mi drzwi. Nie chciałem obudzić reszty domowników. Wysiadłem z samochodu, nie ukrywam, że trudność sprawiło mi wzięcie Scar na ręce, a za żadne skarby świata nie chciałem jej obudzić. Gdy Jane otworzyła mi drzwi, zadawała mi zbyt wiele pytań, dlatego nie odpowiedziałem na żadne. Wszedłem po schodach i położyłem Scar do łóżka. Wyglądała prześlicznie nawet jak spała. Kilka kosmyków włosów opadało jej na twarz. Na myśl o tym, że więcej mógłbym jej nie zobaczyć zabolało mnie serce. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju, mijając Jane.
- Ashton, poczekaj do kurwy. - Usłyszałem za sobą lekko poirytowany głos blondynki, która starała się być cicho, ale przychodziło jej to z wielkim trudem w tej sytuacji. Zatrzymałem się i odwróciłem w jej stronę.
- Co? - Zapytałem jak gdyby nigdy nic, nawet nie ukazując emocji, które mi teraz towarzyszyły.
- Boże, ale ty jesteś wkurzający. - Oburzyła się. - Chodź na zewnątrz. Chciałabym zaspokoić swój umysł, a póki nie odpowiesz mi na kilka pytań, będzie to niemożliwe.
Wiedziałem, że z Jane nie ma żartów i lepiej jej nie denerwować, gdy mówi o czymś na poważnie. Bez zbędnych dyskusji ruszyłem za nią, by finalnie usiąść w altanie, w której często Jane organizowała posiadówki, gdy jej dziadkowie gdzieś wyjeżdżali.
- Po pierwsze. Jak się czujesz? - Uniosłem brew udając, że nie wiem o co chodzi, ale tak naprawdę nie trzeba było więcej słów, bym rozumiał. To jasne, że odnosiła się do wyjazdu Scar.
- Normalnie, a jak mam się czuć?
Nie chciałem pokazywać przed innymi siebie z tej słabszej strony. Wiedziałem, że to całkiem w porządku i jest to rzeczą naturalną, ale zawsze w towarzystwie byłem tym wesołym Ashtonem bez uczuć, lubiącym się zabawić. Może dlatego tak ciężko przychodziło mi się otwieranie przed innymi. Nawet jeśli chciałem teraz powiedzieć wszystko, co nie daje mi spokoju, rozpłakać się i pokazać, że też mam uczucia, że ostatnio nie robię nic innego poza myśleniem jak bardzo spieprzyłem i obwinianiem się, moja duma mi na to zwyczajnie nie pozwalała. Jane znałem bardzo długo, przyjaźniliśmy się i mogłem jej ufać bez zwątpienia.
- Ash... - Blondynka przysiadła przy mnie i objęła mnie ramieniem. - Wiesz, że czasem dobrze jest się wygadać? Nawet jeśli miałbyś nie otrzymać odpowiedzi, tylko tak po prostu wyrzucić wszystko z siebie. Wiem, że może robisz to celowo, nie mówisz nic, ale to cię kiedyś zniszczy od środka. Proszę, przestań się zadręczać, oczywiście nie chcę na ciebie teraz naciskać. Przemyśl to wszystko, zastanów się nad moimi słowami. Obiecaj mi, że zastanowisz się. - Jane widząc, że słucham jej ze spuszczoną głową, chwyciła moje policzki i odwróciła w swoją stronę.
CZYTASZ
Love Runs Out
Humor"- Kurwa. - Przeklnęłam i bałam się tego, kogo zobaczę, gdy się odwrócę. I słusznie. Jego brązowe włosy były w miarę dobrze ułożone, a oczy jakby błyszczały. Czemu akurat dziś ? - Wydaje mi się, że to miasto jest zbyt małe dla nas dwoje." 30.12...