Jimin stawiał kolejne niepewne kroki po schodach prowadzących do kościelnej mównicy.
Trząsł się z nerwów, spocone dłonie wciąż wycierając w spodnie od garnituru, w końcu miał wygłosić mowę dla osoby, do której śmierci się przyczynił. Cóż był samym sprawcą.
Tak, dzisiaj był ten dzień. Rocznica śmierci Kim SeokJina, tego, który zginął zbyt młodo, którego zabójcy wciąż nie odnaleziono, przez co całe miasto żyło w strachu.
Ta sama osoba stała teraz przed tłumem, który ilustrowała przerażonym wzrokiem. Jimin drżącymi dłońmi wyciągnął lekko pomiętą kartkę z przemówieniem, z garnituru i zaczął niepewnym głosem.
-Kim Seokjin był wspaniałym bratem, synem, przyjacielem, bym moim przyjacielem. Pamiętam go zawsze takiego uśmiechniętego, nasze spotkania z przyjaciółmi....
Chłopak zrobił długi oddech, spoglądając na wspomnianych wcześniej dawnych przyjaciół, którzy siedzieli w ławkach i patrzyli na niego uważnie, a niektórzy mieli spuszczoną głowę w dół i wzrok wbity w ziemię...
Tak bardzo tęsknili...
Jimin kontynuował
-To było coś niesamowitego, zawsze był taki pogodny. Był najstarszy, braliśmy z niego przykład, nauczył nas tak wielu rzeczy, był dla nas wzorcem.
Delikatny uśmiech przeleciał przez twarz Parka.
-Jednak parę dni przed śmiercią był jakiś inny, niespokojny. Pamiętam jego wzrok, kiedy ostatni raz na mnie patrzył, jego śmiech, słowa. Powiedział "kocham cię bracie".
Wziął głęboki oddech i dodał.
-Tez cię kochałem hyung. Mam nadzieję, że masz się dobrze. Spoczywaj w spokoju.
Szybko dodał i skierował się do ławki ocierając pojedynczą łzę z policzka.
Bolało go serce.
Znowu skłamał.
CZYTASZ
wisconsciences ❦ bts horror
Fanfiction[bts' horror au] Paczka przyjaciół rozpada się kiedy dochodzi do zabójstwa na najstarszym, nikt nie zna mordercy oprócz Park Jimina, który sam jest sprawcą. Sprawa cichnie. W rocznicę śmierci przyjaciela, Jimin dostaje wiadomość. Ktoś jeszcze wie...