rozdział 18

2.5K 112 81
                                    

-Potrzebujemy pomocy.

Na jego widok od razu wstrzymałam oddech. Myślałam, że już nigdy go nie spotkam, jednak tak się nie stało. Stoi tu, we własnej osobie, w zniszczonej zbroi, przede mną, w moim mieszkaniem. Musiało sie jednak stać coś naprawdę poważnego, żeby przyszedł do mnie w takim stanie. Dziwi mnie tylko to, że przyszedł sam. Bez swoich przyjaciół. Jednak po tym co zrobił nie mogłam się złamać.

Wypuściłam powoli powietrze i patrząc mu w oczy powiedziałam:

-Nie pomogę ci! -krzyknęłam -Nie po tym, co ty zrobiłeś mi! -Stark chciał już coś powiedzieć, ale ja byłam szybsza i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.

Odeszłam kilka kroków od drzwi i niespodziewanie do oczu zaczęły napływać mi łzy. Jego niespodziewany widok przypomniał mi wszystkie wydarzenia, które tym razem uderzyły ze zdwojoną siłą. Jednak nie powinnam tak reagować. Mogło stać się coś naprawdę poważnego, a cała drużyna Avengers jest w niebezpieczeństwie.

Wzięłam kilka głębokich oddechów i podeszłam do drzwi, spodziewając się tam stojącego Starka. Niestety nie było go tam już.

-CHOLERA! -krzyknęłam, uderzając pięścią w futryne drzwi.

Teraz naprawdę żałuję, że go tak potraktowałam. Muszę się jak najszybciej dowiedzieć co się z nimi dzieje.

Szybko poszłam do kuchni i chwyciłam telefon, na którym wyświetliło się aż 28 nie odebranych połączeń i 16 SMS-ów. Przetarłam zmęczoną twarz dłońmi i natychmiast odłożyłam urządzenie. Pobiegłam do swojego pokoju by ubrać na siebie wygodne ubranie. Wyciągnęłam z szafy czarne, legginsy i granatową bluzę z kieszeniami z NIKE. Chwyciłam wybrane ubrania i poszłam do łazienki. Przebrałam się i stanęłam na przeciwko lustra. Moje czarne włosy były w totalnym nieładzie, a twarz zmęczona przez to wszystko co się stało. Schyliłem się do umywalki i zimną wodą przepłukałam twarz. Wytarłam ją ręcznikiem i związałam włosy w kucyka.

-Pora z tym skończyć. -powiedział, patrząc się w dwoje odbicie w lustrze.

-Co!? Z czym chcesz skończyć!? -usłyszałam nagle głos, którego w tym momencie się nie spodziewałam.

Mimowolnie odwróciłam głowę w stronę drzwi łazienki, w których stał Alex.

- Z niczym - powiedział oschle - Po co tu przyszedłeś? - spytałam, bez żadnych emocji, choć w tym momencie miałam ich aż za dużo.

Nie wybuchnij

- Martwiłem się o ciebie. Nie odbierałaś ode mnie telefonów ani nie odpisywałaś na wiadomości. Chciałem sprawdzić czy wszystko jest dobrze.

- Tak, wszystko jest okej - nic nie jest okej -Możesz już iść - wyminęłam go, jednak silna dłoń chłopaka zatrzymała mnie, chwytając za ramię.

Popatrzyłam na niego wściekle, nie miałam teraz czasu na takie rzeczy.

- Muszę Ci coś powiedzieć - zaczął, ale ja wiedziałam o co chodzi - Przepraszam, jeśli teraz w nie masz czasu, ale to jedyna okazja dla mnie, żeby wyznać ci to uczucie. Ja-ja cię koch...

-Zapomnij o mnie - powiedział twardo -Zapomnij - powtórzyłam.

Wiedziałam co chce mi powiedzieć i chciałam skrócić jego męki. Idę ratować Avengers, więc nie wiem czy przeżyje czy wrócę czy... cokolwiek. Zranię go jeszcze bardziej zostawiając go ze świadomością, że ja też wyznałam mu miłość. Trzeba z tym skończyć.

-C-c-co? N-n-nie m-mogę o t-tobie zapomni...

-Niestety, ale musisz. Przepraszam -powiedziałam, wpatrując się w jego błyszczące oczy, w których pojawiają się malutkie kropelki.

Nagle Alex chwycił moja twarz w obie dłonie i złączył nasze usta. Powoli ruszał wargami, czekając aż odwzajemnię pocałunek. Jednak tej chwili się nie doczekał. Odepchnęłam go lekko, na co chłopak jękną cicho. Schyliłam głowę, nie mogąc patrzeć na załamanego szatyna.

W tej głuche ciszy dało jedynie usłyszeć się łzy, uderzające o podłogę.

Podniosłam głowę i spojrzawszy ostanie raz na ociekającego smutkiem i zawiedzeniem chłopaka, odwróciłam się na pięcie, chwyciłam telefon z kuchni i wyszłam z mieszkania.

♡♡♡

Chodziłam po ulicach Nowego Jorku już z jakieś 15 minut. Nic nie znalazłam. Żadnego śladu. Kompletnie nic. Zostało mi tylko jedno. Iść do siedziby Avengers.

Po około 7 minutach dotarłam pod wielki budynek. Na zewnątrz nie było śladu po żadnym ataku czy napadzie, więc pomału weszłam do wieżowca. Wsiadłam do windy i wcisnęłam numerek, gdzie był salon. Kiedy drzwi widny rozsunęły się, wkroczyłam w głąb pomieszczenia, w którym panowała głucha cisza. Dosłownie.

- JARVIS! - krzyknęłam, lecz nikt mi nie odpowiedział - Jarvis, do cholery!

Nagle telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Szybko chwyciłam go i nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.

- Halo!?

- Liz!? Dobrze, że odebr.... halo, Eliza... znaczy Liz! Musisz nam pom...

-Za 5 minut przed Avengers Tower - przerwałam mu i rozłączyłam.

Przez chwilę wpatrywałam się jeszcze w ekran urządzenia, aż w końcu schowałam go do kieszeni. Ruszyłam w stronę windy by za chwilę spotkać ze Starkiem.

Kiedy wyszłam z pomieszczenia od razu zobaczyłam złotą zbroję, która stoi przed budynkiem. Biegiem, szybko pokonałam odległość, która dzieliła mnie, a wielkie drzwi. Jednym, silnym ruchem otwarłam szklaną płytę, by spotkać się z nim. Kiedy mnie zobaczył, z jego oczu można było wyczytać ulgę oraz szczęście.

- Gdzie oni są? - spytałam twardo, krzyżując ręce na piersiach.

-W jednej ze starych fabryk. Jakieś pół godziny stąd - odpowiedział. - Musimy się pospieszyć. J-jeżeli nie przyjedziemy tam do dwóch godzin, t-to ich z-zabiją.

- To się pospiesz - powiedziałam spokojnie, chociaż w środku rozpierdalał mnie strach przed tym co miało się stać.

♡♡♡

Siedziałam właśnie ze Starkiem, który jak wariat jechał po drodze, łamiąc wszelkie przepisy drogowe, w jego samochodzie, kierując się do opuszczonej fabryki. Iron Man miał na sobie nową zbroję, więc powinniśmy dać sobie radę z przeciwnikami wraz z moimi mocami. Jednak niczego nie dowiedziałam się o naszych wrogach. Było za mało czasu, więc od razu ruszyliśmy w drogę.

Dopiero podczas jazdy dowiedziałam się czegoś ciekawego.

- Mają naprawdę silną broń, jest zasilana czymś na pewno nie z naszej planety - zaczął Stark - Bardzo dobrze walczą i co jest ciekawe przewidywali nasze wszystkie ruchy. Pewnie przygotowywali się do tego dość długo. - dodał trochę ciszej

- Mnie nie znają więc nie wiedzą jak walczę, nie znają moich mocy, więc może uda nam się ich pokonać.

- Może się uda

Jakieś dziesięć minut później dojechaliśmy do wyznaczonego miejsca. Tony zaparkował samochód niedaleko starej budowli.

Szliśmy w ciszy, by po chwili znaleźliśmy przed niewielkimi drzwiami z tyłu budynku. Moje ręce trzęsły się niemiłosiernie a serce waliło tak mocno jakby miało za chwile wyskoczyć. Nigdy w życiu nie brałam udziału w takim czymś.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 13, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

4 Żywioły i Ja (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz