17.Zoe...

106 5 0
                                    

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, moje powieki były strasznie ciężkie, a głowa mocno pulsowała.

-Księżniczka się obudziła.- powiedział jakiś chłopak.

-Czego ode mnie chcecie?!- krzyknęłam. Bardzo się bałam jednak starałam się tego nie okazywać.

-Uhuhu...nerwowa.-mruknął pod nosem.

Wkurzyłam się. Za kogo on się uważa?! Chciałam wstać jednak gdy to zrobiłam ból głowy się nasilił, a ja się zachwiałam. Czarne mroczki zaczęły pojawiać mi się przed oczami, myślałam,że upadnę jednak w ostatniej chwili poczułam czyjeś sile ramiona podtrzymujące mnie.

-Wszytko dobrze?-Zapytał jakiś inny chłopak, nie zauważyłam go wcześniej.

-Jak ma by dobrze?! Porywacie mnie i się mnie pytacie czy jest dobrze?!- krzyknęłam łamiącym głosem z nerwów.- Nie! Nie jest dobrze! Czego wy ode mnie chcecie?! Co takiego wam zrobiłam?!

-Ależ nic.-odezwał się ten pierwszy chłopak. Wkurza mnie.-Zoe uspokój się.

-Skąd wiesz jak mam na inię?!-krzyknęłam

-Chyba musimy wiedzieć kogo porywamy.-powiedział szarooki blondyn zadziornie się uśmiechając, co mnie niesamowicie wkurza.

-Skoro wiecie kim jestem to może chociaż mi się przedstawicie?- warknęłam.

-Jestem Kevin.- przedstawił się chłopak który mi pomógł.

Miał on Czekoladowe włosy i zielone oczy które w połączeniu z jego oliwkową karnacją wygląda po prostu obłędnie. W dodatku jego mocno zarysowane kości policzkowe i razem z jego mięś po prost ahhh.

-Shey.-Odpowiedział niechętnie ten drugi.

Również był bardzo umięśniony, miał blond włosy i szare oczy, wręcz w kolorze metalu, jasna skóra i mocno widoczne kości policzkowe. Czy wszyscy tu są tacy przystojni?

-Okej.-odpowiedziałam obojętnie.- Czego ode mnie chcecie, i co ja tu robię?

-Po pierwsze.-wtrącił się Shey.-My tu zadajemy pytania, a po drugie...-zawahał się.- dostaliśmy takie zlecenie.

-Zlecenie?- zapytałam.

-Powtarzam my tu zadajemy pytania.- warknął blondyn.

-Okej.- westchnęłam.

-Co z nią robimy?- zapytał Kevin.

-Wypuścicie?- rzuciłam sarkastycznie.

-O twoim poprzednim życiu możesz już zapomnieć.- warknął Shey.

-J..Jak to?-zająkałam się.

-Zamknij się.-warknął Shey.

Kevin uśmiechnął się do mnie przepraszająco. Nie wiem czemu ale mam wrażenie,że mogę się czuć przy nim bezpiecznie.

-Wracając. Czekamy na dalsze polecenia.- odpowiedział Shey.

Dalsze polecenia? O co tu chodzi?!

Usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia.

-Halo?- Odpowiedział Shey.- Tak, tak. Yhym. Tak- Spojrzał na mnie.-Ok. No. Dobra. Yhy. Ok. Zaraz będziemy.- powiedział i się rozłączył.

Podczas tych kilku minut przez które słuchałam rozmowy coraz bardziej się denerwowałam.

-O co chodzi?- zapytał Kevin.

-Chce ją widzieć.- powiedział blondyn.- Jest wściekły.

Posłałam im pytające spojrzenie.

-Wstawaj. - powiedział Shey.

Wstałam, w dalszym ciągu lekko bolała mnie głowa,ale już mniej.

-Zaprowadzisz ją?- zapytał jakby przejęty Kevin.

Na pewno się przesłyszałam. Nie może mi w żaden sposób współczuć.

-Ta.-westchnął blondyn.- Chodź.

Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam za nim. Otworzył drzwi od piwnicy i mnie przepuścił.
Patrzyłam na wszystkie pomieszczenia które mijaliśmy z wielkim podziwem. Wszystko wyglądało na niesamowicie drogie i w ogóle, było tu wspaniale.

Wchodzimy chyba na trzecie piętro i przed nami ukazują się ciemne drzwi. Bardzo się bałam. Nie wiedziałam z kim się spotkam, ani co mnie czeka.

-Gdzie idziemy?- zapytałam nieśmiało.

-Do szefa.- odpowiedział a ja zamarłam.

-Do szefa?- zapytałam udając ,że wcale się nie boję.

-Tak.- odpowiedział jakby to bała najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Shey zapukał do drzwi a już po chwili usłyszeliśmy bardzo męski, lekko wkurzony i pewny siebie głos.

-Wchodźcie.- powiedziała osoba zza drzwiami.

Shey otworzył drzwi, a nastepnie wepchnął mnie do środka i zamknął drzwi, zostawił mnie sam z tym całym ,,Szefem".

Jego sylwetka była bardzo podobna do Chrisa, czułam jakby on nadal żył. Jakby stał tu przede mną,nagle wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie jak piorun, a ja poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Jednak szybko je odpędziłam, bo on przecież nie żyje. I to chyba w tym wszystkim najgorsze. Bo on by mnie chronił. Nie pozwolił by mnie porwać, a już na pewno nie pozwoliłby mi iść gdzie samej z jakimś chłopakiem, w dodatku wieczorem.

Nagle odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami, a ja poczułam jak pierwsza łza spływa mi po policzku.

Byłam zdezorientowana. Co tu się dzieje?!

-Zoe..-powiedział i podszedł do mnie, a potok łez poleciał z moich oczu.

Porwana przez brataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz