5. W cieniu zaufania

394 15 4
                                    

Wbiegłam do budynku, w którym mieścił się gabinet doktora Lectera. Korytarz był pusty, a jedynym dźwiękiem były moje przyspieszone kroki odbijające się od ścian. Serce waliło mi jak szalone, obawiałam się, że doktor mógł już skończyć pracę i poszedł do domu. Zatrzymałam się przed drzwiami jego gabinetu, zapukałam, a potem niepewnie nacisnęłam klamkę. Na szczęście drzwi były otwarte.

Zajrzałam do środka. Doktor Lecter siedział za dębowym biurkiem, w skupieniu coś szkicując w małym notatniku. Kiedy usłyszał, że wchodzę, podniósł wzrok, odkładając ołówek i wsuwając notes do jednej z szuflad.

— Katherino? — Jego głos był spokojny, ale wyczułam zaskoczenie w jego tonie. — Co tutaj robisz o tej porze? Czy coś się stało?

Zamknęłam drzwi za sobą, a w moich oczach już pojawiały się łzy. Wszystkie emocje, które dusiłam w sobie przez cały dzień, nagle wybuchły. Czułam, że nie dam rady dłużej ich powstrzymywać.

— Przepraszam... wiem, że spotkanie mamy dopiero za kilka dni, ale... musiałam tu przyjść — mówiłam, walcząc z szlochem. — Nie wiem, co robić... nie mam, gdzie pójść... Powiedział pan, że mogę przyjść, kiedy będę tego potrzebować...

Łzy płynęły mi po twarzy, gdy próbowałam zebrać myśli. Wyglądałam zapewne żałośnie, ale już nie miało to dla mnie znaczenia.

Doktor podszedł do mnie spokojnie, jego oczy były pełne zrozumienia.

— Katherino, spokojnie... dobrze, że przyszłaś. Powiedz, co się stało? — zapytał łagodnym tonem, stojąc teraz tuż przede mną.

Otarłam łzy, próbując złapać oddech.

— Moja matka... — zaczęłam, a głos zadrżał mi w gardle. — Ona... ona ma romans z prawnikiem mojego ojca! — wyrzuciłam z siebie, czując, jak gniew wzbiera we mnie coraz mocniej. — Jak ona może to robić?! Ojciec siedzi w więzieniu, a ona...! Nienawidzę jej! Nienawidzę ich oboje! Niech spłoną w piekle!

Głos drżał mi od wściekłości, a całe ciało drgało od intensywnych emocji. Zakryłam twarz dłońmi, próbując stłumić kolejny szloch. Wtedy poczułam, jak doktor delikatnie obejmuje mnie swoimi ramionami. Jego gest był niespodziewanie ciepły i troskliwy.

— Spokojnie, Katherino... już dobrze, jestem tutaj. Wszystko będzie dobrze — powiedział cicho, a jego głos działał na mnie jak kojący balsam.

Jego ramiona były silne, ale pełne łagodności. Czułam się bezpieczna, jakby czas na chwilę stanął w miejscu. Przestałam płakać, oddychając coraz spokojniej. Poczucie bezpieczeństwa, które od niego biło, było czymś, czego dawno nie czułam.

Kiedy opanowałam się na tyle, by móc opowiedzieć wszystko ze szczegółami, było już po 21. Doktor wysłuchał mnie cierpliwie, nie przerywając ani razu. Kiedy skończyłam, delikatnie przypomniał mi, że muszę zadzwonić do matki i poinformować ją, gdzie jestem, bo jako niepełnoletnia nie mogłam zniknąć bez śladu.

Niechętnie wyciągnęłam telefon. Na ekranie zobaczyłam dziesiątki nieodebranych połączeń od matki. Westchnęłam i zadzwoniłam. Kiedy odebrała, słychać było, że płacze. Zaczęła się tłumaczyć, ale nie chciałam tego słuchać. Poinformowałam ją, że jestem w gabinecie doktora Lectera, a noc zamierzam spędzić u Nicky. Obojętnie zakończyłam rozmowę, nie czekając na jej odpowiedź.

— I co teraz? — zapytał doktor, patrząc na mnie z troską.

— Powiedziałam jej, że spędzę noc u Nicky — odpowiedziałam cicho, zmęczona tym wszystkim. W głębi duszy byłam zła i rozżalona, ale czułam ulgę, że mogłam to wyrzucić z siebie.

— Dobrze. Ważne, że masz plan — powiedział, skinąwszy głową. — Pamiętaj, że zawsze możesz przyjść, jeśli będziesz mnie potrzebować.

Uśmiechnął się delikatnie, a w jego oczach było coś, co dawało mi nadzieję, że nie jestem zupełnie sama.

Dr. Lecter zaproponował, że odwiezie mnie pod dom Nicky, a ja nie mogłam odmówić. W drodze zmusił mnie do złożenia obietnicy, że wrócę do domu i porozmawiam z matką. Zgodziłam się, choć niechętnie. Wiedziałam, że po tej rozmowie będę potrzebować jego wsparcia, ale doktor uprzedził mnie, że przez najbliższe dni będzie poza Baltimore. Musiałam jakoś przetrwać te dni – na szczęście miałam jeszcze Nicky.

Kiedy zatrzymaliśmy się pod domem mojej przyjaciółki, doktor spojrzał na mnie, jakby chciał upewnić się, że dam sobie radę.

— Spotkamy się w umówionym terminie — powiedział, po czym odprowadził mnie wzrokiem, gdy wysiadałam z samochodu.

Nicky już na mnie czekała, a ja, widząc jej uśmiech, poczułam, że może rzeczywiście jakoś przetrwam te najbliższe dni.

Psychiatra - Zakończone ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz