3. Smak Baltimore

471 20 0
                                    

Doktor Hannibal Lecter stał przy dużym oknie swojego gabinetu, wpatrując się w ciemniejące ulice Baltimore. Miasto o tej porze dnia zaczynało tętnić własnym, niepowtarzalnym rytmem – pełnym tajemnic, hałasów i milczących cieni. Był to widok, który Hannibal uwielbiał. Baltimore miało swój smak, który od lat doceniał – smak miasta, w którym rozkoszował się nie tylko jego kulinarnymi ofertami, ale i swoimi własnymi, mrocznymi apetytami.

Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy wspomnienie wczorajszej kolacji przecięło jego myśli. Jonathan Scott. Mężczyzna był jednym z jego pacjentów – człowiekiem pełnym arogancji i ohydnych upodobań, czerpiącym przyjemność z towarzystwa małych chłopców. Był nie tylko obrzydliwy, ale i bezczelnie pewny siebie, co dodatkowo zbudziło w Hannibalu pragnienie... pragnienie ukarania go w sposób, którego żadne prawo nie mogłoby zagwarantować.

Scott, jakże niespokojnie przyjął, że sam stanie się częścią kulinarnej uczty. Jego chrupiące nerki z ziemniaczanym puree i warzywami były niczym małe arcydzieło. Smakowały doskonale – każdy kęs wypełniał usta głęboką satysfakcją. Lekko krwiste, delikatne, doprawione z subtelnością, której mógłby pozazdrościć każdy szef kuchni. Resztki Jonathana zostały skrzętnie zakopane w głębi pobliskiego lasu – pieczołowicie, niemal z czułością, Hannibal pozbył się dowodów. Wiedział, że policja wkrótce zacznie pytać. Zaginiony człowiek z pozycją społeczną – naturalna sprawa. Ale Lecter nie czuł najmniejszego zaniepokojenia. Wszystko było przemyślane, każdy ruch zaplanowany.

Odchodząc od okna, zebrał swoje rzeczy. Czas opuścić gabinet. Przed nim była jeszcze jedna, znacznie bardziej intrygująca kwestia – kolejna sesja z Katherine. Uśmiech zagościł ponownie na jego twarzy, tym razem bardziej subtelny, niemal melancholijny. Myśl o Katherine przywoływała inne wspomnienia. Przypominała mu Miszę – jego ukochaną, nieżyjącą siostrę. Oczy dziewczyny, jej złość i wewnętrzne zmagania wywoływały w nim dziwne, mroczne echo przeszłości.

Katherine była jak czysty płomień – gniewny, surowy, ale jeszcze nieukształtowany. Hannibal zamierzał to zmienić. Chciał ją zbliżyć do siebie, sprawić, by ten gniew stał się czymś więcej niż tylko udręką. Chciał ją poznać, ale przede wszystkim – chciał ją przemienić. Każde jej słowo i gest podczas sesji przywodziły mu na myśl małą Miszę, dziewczynkę, którą kiedyś stracił. A teraz Katherine, nieświadoma swego znaczenia, stała się nowym płótnem, na którym Hannibal zamierzał namalować swoje arcydzieło.

Zemsta.

To było to, czego chciał dla niej. Wiedział, że Katherine nosi w sobie olbrzymią złość, głęboko ukryty gniew, który aż wrzał pod powierzchnią. A Lecter zamierzał podsycać ten płomień. Matka Katherine, Camille, była idealnym celem. Hannibal dostrzegał w niej coś, co wzbudzało w nim obrzydzenie. Jej chłodna obojętność, egocentryczne zachowanie i powierzchowność sprawiały, że była łatwym obiektem do nienawiści. Hannibal zamierzał wydobyć z Katherine to uczucie – sprawić, by całkowicie odwróciła się od matki, a potem... a potem kto wie?

Smak zemsty jest słodki, pomyślał, chowając klucz od gabinetu do kieszeni płaszcza. Wyobraził sobie Katherine, która odnajduje swoją siłę poprzez gniew, przechodząc od zagubionej, przestraszonej dziewczyny do kogoś znacznie potężniejszego – kogoś, kto nie czuje już strachu, tylko siłę.

Wyszedł na ulicę. Cień nocy otoczył go, gdy kierował się w stronę samochodu. Pod nogami szeleszczące liście zwiastowały nadejście chłodniejszych dni. Czuł w powietrzu zapach wilgoci, coś metalicznego – zapach, który kojarzył mu się z krwią. Napięcie unosiło się w powietrzu, jak gdyby samo miasto czekało na coś, co miało się wydarzyć.

Wsiadł do swojego auta i przez chwilę siedział w ciszy, delektując się tą chwilą spokoju. Wyciągnął telefon, przewijając listę kontaktów. Zatrzymał się na imieniu Katherine, ale nie zadzwonił. Jeszcze nie. Wszystko w swoim czasie. Nacisnął przycisk blokady i odłożył urządzenie.

Baltimore miało swój smak. Ale Katherine? Katherine mogła być jego nowym arcydziełem. Nie tylko pacjentką, nie tylko ofiarą chaosu, który ją otaczał. W jego oczach była czymś więcej – kimś, kto miał ogromny potencjał, ktoś, kto mógł zasmakować w mroku i odczuć potęgę płynącą z pełnego uświadomienia własnych demonów.

Ruszył w stronę swojego domu, uśmiechając się lekko. Pora zaplanować ich następną sesję. Sesję, która miała być kluczowa w przemianie Katherine. Hannibal czuł, że ta dziewczyna była na skraju odkrycia czegoś, co mogłoby ją zmienić na zawsze.

Noc była zimna, ale Lecterowi nie przeszkadzało to ani trochę. Mrok otulał go niczym przyjaciel, z którym można było dzielić tajemnice.

Psychiatra - Zakończone ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz