13.

936 28 1
                                    

Harry wyspał się do kolacji, co rzeczywiście było rekordem samym w sobie, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze samopoczucie.
W czasie posiłku mógł obserwować to, że Malfoy wyspał się jeszcze lepiej od niego, a teraz opowiadał przy stole Ślizgonów jakieś dowcipy, z których sam się śmiał najgłośniej.
Po minie Lilien zgadywał, że te dowcipy są wątpliwej jakości. Zresztą nie tylko po minie Lilien. Pansy także wyglądała na lekko podłamaną, nie mówiąc o Millicenci Buldstrode, która wyglądała jakby miała za chwile dzwonić po odpowiednich ludzi ze Szpitala Św. Mungo. Za to chłopcy wyglądali na zadowolonych i kiedy kolejny rechot doleciał do uszu Pottera, a Malfoy wyglądał tak jakby miał spaść z krzesła, Harry poczuł że zazdrości stołowi Slytherinu.
- Żałosne – siedząca obok niego Hermiona patrzyła z politowania na Dracona i zastanawiała się, jak ten w gruncie rzeczy w miarę psychicznie rozwinięty człowiek może dostawać takiej głupawki.
Patrzyła przez dłuższą chwilę w tamtym kierunku, aż wreszcie Malfoy złowił jej wzrok i zrobił coś, za co dostał później gigantyczny opieprz, a co rozbawiło Harry'ego, który poczuł się mniej dotknięty i oszukany faktem, że nie siedzi przy stole Slytherinu.
- AHOJ, GRANGER!!! – wydarł się Draco – AHOJ!!! – chłopak machał ręką i miał minę desperata.
Hermiona myślała, że się zapadnie pod ziemię ze wstydu. Nauczyciele patrzyli w jego kierunku z niemym zaskoczeniem i lekką zgrozą w oku. Hooch, de Lincourt i Dumbledore omal sami nie zarechotali.
Harry nprawdę zarechotał i to donośniedonośnie. W tej chwili nawet Lilien i inne dziewczyny się śmiały, ale wprawny wzrok Granger dojrzał w ich minach rozbawienie nieco innego rodzaju, niż prymitywne rozbawienie panów.
- U NAS NA MORZU NIEBEZPIECZNIE, AHOJ!!! – Malfoy rozejrzał się za czymś, a by następnie wzruszyć ramionami, ściągnąć białą , bawełnianą koszulkę z napisem „I LOVE SAILING"* i zacząć nią wymachiwać nad głową.
Harry musiał prztrytrzymać się stołu, wyglądał jakby się dusił.
- To jest naprawdę zabawne?! – Hermiona była różowa ze złości i z poczucia tego, Że jest upokorzona żartem kretyna.
Biedny Potter nie był w stanie jej odpowiedzieć tylko wyciągnął dłoń z postawionym do góry kciukiem i pokiwał z aprobatą głową.
„Mężczyźni są niedorozwinięci" – pomyślała w tej chwili orzechowooka Gryfonka i wraz z nią dwie trzecie żeńskiej części sali od czwartego rok wzwyż.

- AHOJ!!! NIE WIEM, CZY PRZEŻYJĘ, BO BURZA SZALEJE!!! AHOOOJ, GRANGER!!! – koszulka poruszała się w jego dłoni z prędkością światła i dziewczyna pomyślała ze zgrozą, że Malfoy chyba coś brał.
Severus Snape wstał i wstrzymując atak śmiechu, co nadało jego twarzy jakiś dziwaczny, nieokreślony wyraz, powiedział:
- Panie Malfoy, minus trzy punkty od Slytherinu za haniebne zachowanie przy posiłku. Jeżeli nie jest pan głodny, proszę siedzieć spokojnie. Jeżeli pan chce zmienić dom na Gryffindor, należałoby zapytać o zgodę dyrektora. Wszelkie inne motywy, tego zgoła ciekawego przedstawienia, radzę jednak zachować dla własnego... umysłu.
Malfoy usiadł ze smutną miną i pomachał smętnie do Hermiony koszulką.
- I proszę się ubrać. To nie basen – Severus w końcu mógł usiąść i parsknąć śmiechem w rękaw.
- Teraz młodzież bierze mocniejsze rzeczy niż kiedyś – z rozrzewnieniem powiedziała, kwitując całe zajście, Ronalda Hooch.

* I love sailing – ang. kocham żeglowanie

*
- Malfoy, co to miało być? – spytała zimno Hermiona przed Wielką Salą po kolacji. – Coś ty brał?!
- Absolutnie nic Draco wyszczerzył się radośnie i pokazał na swoją koszulkę.
- To już zdążyłam zauważyć. Mogę wiedzieć za jakie grzechy zrobiłeś mi gigantyczny obciach przed całą szkołą?! – dziewczyna zaczynała być zła.
- Nie podobało ci się? – Draco wyglądał na urażonego.
- Jeszcze jedno słowo a dostaniesz w pysk – skwitowała Hermiona. – Nie wiem co paliłeś, albo wąchałeś, ale to misi być mocne.
- Mylisz się, Herm – wtrąciła się Lilien. - On nie musi nic brać... Nie zdążyłaś jeszcze tego zauważyć. To ekonomiczna, samowystarczalna jednostka, prawda Draco?
- Tylko nie samowystarczalna, Lil – chłopak stał się nagle bardzo poważny a jego ton ostry jak brzytwa. - Sama jesteś samowystarczalna. Mi tego nie przypisuj... samowystarczalny, też coś.
- Czy tobie się wszystko musi kojarzyć z jednym, Malfoy? – Hermiona była wściekła. – Jeszcze raz mi takiej kichy narobisz, a podejdę do ciebie i cię palnę w łeb. Nie wszyscy muszą wiedzieć, że rozmawiam z takim głąbem.
- Och i nie tylko rozmawiasz – stwierdził rzeczowo Ślizgon i pokazał dziewczynie w uśmiechu zdrowe i białe uzębienie, a Harry, który stał za Hermioną cicho się zaśmiał, po to by w następnej chwili się odsunąć, rażony, jak piorunem, jej wściekłym spojrzeniem.
- Nie życzę sobie, żebyś mi robił obciach! – krzyknęła i Lilien położyła jej uspokajająco dłoń na ramieniu.
- Weź na poprawkę, że facet rozwija się trzy lata później od dziewczyny – powiedziała tonem mentora.
- Ale on potrafi być całkiem poważny – odpowiedziała z rozżaleniem Gryfonka.
- No, czasem mu się zdarza, tak jak Harry'emu na przykład, ale to nikłe przebłyski rozsądku, Hermiono.
Draco i Harry wzruszyli ramionami; oni znali się lepiej na rozrywce, a poza tym mieli w perspektywie upojną noc przy butelce alkoholu.
Prawda, że mężczyznom niewiele od szczęścia potrzeba?

KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz